~~*~~*~~*~~
Styczeń zleciał bardzo szybko i nastał luty. Nim ktokolwiek się spostrzegł, nadszedł ten wyczekiwany przez większość uczennic dzień.
Tego dnia Syriusz wraz z Jamesem przesiadywali w dormitorium chłopców i zawzięcie dyskutowali. Mieli zbyt poważne miny, jak na hogwarckich żartownisiów.
- Łapo, co ja mam zrobić dla Lily na Walentynki?
Syriusz zamyślił się na chwilę i po chwili wybuchł głośnym śmiechem. Potter spojrzał na niego jak na wariata.
- Co cię tak śmieszy?
- Pamiętasz te zeszłoroczne Walentynki? - ledwo powstrzymywał się od śmiechu - Ale był ubaw!
James spojrzał na niego spode łba.
- Przymknij się Łapo. - warknął.
Black udał, że nie dosłyszał odpowiedzi Rogacza.
- James Potter we własnej osobie... biegający za Lily Evans po całym Hogwarcie... oblany mleczną czekoladą i wykrzykujący Evans, umówisz się ze mną? Nigdy tego nie zapomnę... - padł na podłogę, wyjąc ze śmiechu.
Rogacz prychnął i pokazał mu język.
- A ty co dasz Luniaczkowi na Walentynki?
Black wstał z podłogi i nadal chichocząc usiadł z powrotem na swoim łóżku.
- No nie wiem... - zamyślił się - Przydałoby się coś wstrząsającego, coś, czego mój Wilczek długo nie zapomni... - nagle krzyknął - No jasne!
- Co jasne?
- Remus wręcz kocha czekoladę - nie tak bardzo jak mnie, oczywiście - o czym dobrze wiesz. A możeby tak oblać się czekoladą i biegać tak za nim?
- To jest zły pomysł, Łapo. - zaczął ostrożnie James - Lunatyk cię za to udusi.
Mimo wszystko propozycja bycia uduszenia przez wilkołaka zdawała się być kusząca dla Blacka.
- Więc co? Zorganizujemy koncert? - prychnął.
- To jest świetny pomysł, Łapciu! Lily będzie wniebowzięta! - uśmiechnął się James.
- Tyle że to nie będzie takie proste, Jelonku. - wymruczał - Będziemy musieli przebłagać McGonagall i Dumbledore'a, żeby nam pozwolili. A sam wiesz, po ostatnim naszym wybryku, prędzej porozmawiam z gumochłonami Hagrida niż przekonamy McGonagall.
- W każdym razie, ja spróbuję. Mój urok osobisty powinien na nią zadziałać.
- Tylko nie próbuj swojego uroku na Dumbledore'a. - roześmiał się śmiechem przypomninającym ujadanie psa.
~~*~~*~~*~~
Tego dnia Remus nie mógł znaleść miejsca, w którym nie było całujących się par. Nawet w bibliotece (o dziwo!) była para krukonów. Wrócił więc do dormitorium Gryffindoru rozdrażniony. Już miał nacisnąć klamkę drzwi do dormitorium, gdy nagle usłyszał fragment rozmowy.
- ...Zgodziła się! Zgodziła się Łapo!
Remus zmarszczył brwi. Przyłożył ucho do dziurki od klucza i nadal słuchał. Teraz rozległ głos Syriusza.
- To świetnie! Tylko pamiętaj, on nie może się o tym dowie...
I urwał. Drzwi się otworzyły z trzaskiem i Lupin runął jak długi na podłogę. Obaj spojrzeli na chłopaka ze zdziwieniem.

CZYTASZ
Dark Star
Fanfiction*W TRAKCIE KOREKTY! Prolog poprawiony* W pewnym domu o numerze dwanaście, na ulicy Grimmauld Place w Londynie, żyła pewna rodzina z dwójką dzieci. Ale nie była to zwykła rodzina. Od wieków ród Blacków przestrzegał czystości krwi, tak jak głosiło ic...