Historia magii dobiegła końca. Remus, James, Peter, Lily i reszta uczniów wyszła z klasy. Potter już chciał się oddalić, ale zatrzymała go rudowłosa dziewczyna. Patrzyła na niego złowrogo.
- O co chodzi Lilu... - nie dokończył, gdyż Lily mu przerwała.
- To za to, że mnie pocałowałeś wczoraj. - warknęła i...
I wymierzyła mu siarczysty policzek. James złapał się za zaczerwieniony policzek.
- Ale ja cię wcale Lily nie całowałem...
- To w takim razie kto?! Severus?! - warknęła i już miała mu wymierzyć kolejny policzek, gdy nagle dłoń okularnika złapała jej nadgarstek i uniosła do góry.
- Puść mnie Potter! Słyszałeś?! P U Ś Ć M N I E! - Lily nadal próbowała się wyrwać.
- Tylko zę widzisz Liluś, - powiedział z rozbawieniem James - ty sama mnie wczoraj pocałowałaś.
- Co?! Chyba sobie żartujesz?! - spojrzała na niego jak na wariata.
- To prawda Lilu... to znaczy Lily. - poprawił się okularnik i opowiedział jej szczegóły ostatniego wieczora.
Z każdym wypowiedzianym zdaniem przez Pottera, twarz Lily przybierała coraz to mocniejszy odcień szkarłatu. Gdy skończył opowiadać, odcień rumieńca na jej twarzy śmiało można było porównać z barwą jej włosów.
- No więc Lily, przypuszczam że nie tylko o tym chciałaś porozmawiać. Więc o co chodzi?
- Musisz mi pomóc.
- Może lepiej poproś Lunatyka. Ja potrafię świetnie pakować się w kłopoty, a nie pomagać...
Lily spojrzała na niego z furią w oczach. Wyglądała, jakby chciała zacząć zabijać wzrokiem.
- Tyle że widzisz, Remus tym razem mi nie może pomóc. - warknęła.
- No to bardzo mi przykro. Wybacz, muszę już iść.
James już miał się oddalić, gdy nagle zawisł za kostkę w górę. Rudowłosa celowała w niego różdżką. Potter wstrząsnął.
- Evans! Opuść mnie z powrotem na ziemię!
Lily cofnęła zaklęcie i James z łoskotem padł na posadzkę. Wstał, rozmasował obolałe plecy i warknął do niej.
- Ty kretynko...
- Coś mówiłeś?! - warknęła z furią w oczach.
- Możliwe.
- To pomożesz mi czy nie?
- Nie! - James ryknął na nią, ale na Lily nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Przestań. Się. Na. Mnie. Wydzierać. Zrozumiałeś?! - krzyknęła - Nie masz wyjścia. Musisz mi pomóc.
- A to z niby jakiej racji?!
Lily posłała mu jadowity uśmieszek.
- Masz u mnie dług. - zciszyła głos - Pomożesz mi, chyba że chcesz, żeby McGonagall dowiedziała się o tym, że wypiłeś Felix Felicis, skradziony od Slughorna, przed meczem ze Śligonami...
Chłopak się przeraził. Jeśli Lily powie o tym, to James może już zapomnieć o dalszej grze w drużynie Gryfonów w przyszłości. Ale nie. Nie może przecież pozwolić komukolwiek sobą manipulować! Nawet Evans. W końcu wydusił to z siebie.
- N-nie m-możesz...
- Mogę.
- To jest szantaż, Evans.
- To nie szantaż, tylko siła argumentu. Skoro nie chcesz mi pomóc, to trudno. Zaraz pójdę po McGonagall i wszystko jej pow...
Nie dokończyła, gdyż Potter zakrył jej usta dłonią. Trzyma ją mocno i ani myślał ją puścić. Lily mocno nadepnęła mu na stopę i uderzyła go z łokcia w bok. James odskoczył od niej, jak oparzony.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Próbuj. Jasne?! - Lily wrzasnęła na czarnowłosego.
- Masz nie mówić McGonagall o tym. Ani Slughornowi.
- A mi pomożesz?
- Dobra. - westchnął - To o co chodzi?
- Chodźmy gdzieś indziej, zgoda?
- Okej.
I poszli korytarzem do jednej z opuszczonych sali lekcyjnych. Zdziwieni uczniowie patrzyli na nich ze zdezorientowaniem. Potter i Evans idą RAZEM korytarzem?! To niemożliwe...
~~*~~*~~*~~
Syriusz siedział pod drzewem, obserwując wrześniowe niebo. Ominęły go wszystkie lekcje w tym dniu. Niby powinien być na nich, ale... nie. To jest tylko i wyłącznie jego sprawa i nikt nie ma prawa się wtrącać. Ocknął się z zamyślenia i zobaczył Remusa wraz z Peterem. Dziwne, że wśród nich nie było Jamesa. Może znów próbuje nieudolnie poderwać Evans... Przecież Rogacz mógł mieć każdą, a uwziął się na wredną, rudą Evans. Kompletne dwa przeciwieństwa. Oczywiście lepszym podrywaczem od Jamesa był on, Syriusz Black. Na jedno jego spojrzenie dziewczyny piszczały z przejęcia. Ale kogo to interesuje?
- Syriusz?
Szarooki udał, że nie słyszy Remusa.
- Wiem, że mnie słyszysz. Dlaczego nie było Cię na żadnej z lekcji?
Syriusz wzruszył tylko ramionami.
- Nie chcesz rozmawiać, to nie.
Lupin usiadł wraz z Peterem obok Blacka, otworzył książkę i zaczął udawać, że czyta. Zastanawiało go, czemu Syriusz go ignoruje. Było mu z tego powodu przykro.
- Dlaczego mnie ignorujesz?
- Nie ignoruję. Po prostu...
- Po prostu co?! - podniósł się w błyskawicznym tempie z miejsca i krzyknął do Syriusza - Nie chcesz się zadawać z kimś mojego pokroju?!
Black również wstał z miejsca, tylko Glizdogon był zbyt zajęty jedzeniem fasolek.
- Nie... nie zrobiłbym Ci tego Lunatyku... - powiedział cicho.
- No to co się dzieje? Przecież mi możesz wszystko powiedzieć... - Remus patrzył mu w oczy.
- Po prostu... - podszedł do Remusa - Cieszę się, że kochasz Annabell, masz prawo do szczęścia. Trzymam za was kciuki. - ostatnie zdanie spowodowało, iż poczuł ból w sercu, ale nie przejął się tym - Tylko nie zapomnij o mnie, dobrze?
- O czym Ty... - nie dokończył, gdyż Syriusz pocałował go lekko w usta i szybko odszedł w stronę zamku. Remus zdezorientowany długo patrzył w stronę, gdzie Black zniknął za murem zamku. Nic z tego nie rozumiał.
Po chwili podeszła do niego błękitnooka blondynka. Uśmiechnął się do niej.
- Remusie, wszędzie Cię szukałam! - zapiszczała dziewczyna i przytuliła się do niego.
- Och, witaj Annabell. - uśmiechnął się lekko zdezorientowany chłopak i lekko odwzajemnił uścisk - Właśnie miałem zamiar Cię szukać.
- To podobnie jak ja. - posłała mu cudny uśmiech - Może spotkajmy się dzisiaj wieczorem na błoniach? Muszę z Tobą porozmawiać.
- Oczywiście, przyjdę.
- A więc ustalone! - pocałowała go w policzek i odeszła w stronę Meadowes, rozmawiającej z pewnym Puchonem.
![](https://img.wattpad.com/cover/66589303-288-k558685.jpg)
CZYTASZ
Dark Star
Fanfiction*W TRAKCIE KOREKTY! Prolog poprawiony* W pewnym domu o numerze dwanaście, na ulicy Grimmauld Place w Londynie, żyła pewna rodzina z dwójką dzieci. Ale nie była to zwykła rodzina. Od wieków ród Blacków przestrzegał czystości krwi, tak jak głosiło ic...