XI

1.6K 162 19
                                    

Historia magii dobiegła końca. Remus, James, Peter, Lily i reszta uczniów wyszła z klasy. Potter już chciał się oddalić, ale zatrzymała go rudowłosa dziewczyna. Patrzyła na niego złowrogo.

- O co chodzi Lilu... - nie dokończył, gdyż Lily mu przerwała.

- To za to, że mnie pocałowałeś wczoraj. - warknęła i...

I wymierzyła mu siarczysty policzek. James złapał się za zaczerwieniony policzek.

- Ale ja cię wcale Lily nie całowałem...

- To w takim razie kto?! Severus?! - warknęła i już miała mu wymierzyć kolejny policzek, gdy nagle dłoń okularnika złapała jej nadgarstek i uniosła do góry.

- Puść mnie Potter! Słyszałeś?! P U Ś Ć M N I E! - Lily nadal próbowała się wyrwać.

- Tylko zę widzisz Liluś, - powiedział z rozbawieniem James - ty sama mnie wczoraj pocałowałaś.

- Co?! Chyba sobie żartujesz?! - spojrzała na niego jak na wariata.

- To prawda Lilu... to znaczy Lily. - poprawił się okularnik i opowiedział jej szczegóły ostatniego wieczora.

Z każdym wypowiedzianym zdaniem przez Pottera, twarz Lily przybierała coraz to mocniejszy odcień szkarłatu. Gdy skończył opowiadać, odcień rumieńca na jej twarzy śmiało można było porównać z barwą jej włosów.

- No więc Lily, przypuszczam że nie tylko o tym chciałaś porozmawiać. Więc o co chodzi?

- Musisz mi pomóc.

- Może lepiej poproś Lunatyka. Ja potrafię świetnie pakować się w kłopoty, a nie pomagać...

Lily spojrzała na niego z furią w oczach. Wyglądała, jakby chciała zacząć zabijać wzrokiem.

- Tyle że widzisz, Remus tym razem mi nie może pomóc. - warknęła.

- No to bardzo mi przykro. Wybacz, muszę już iść.

James już miał się oddalić, gdy nagle zawisł za kostkę w górę. Rudowłosa celowała w niego różdżką. Potter wstrząsnął.

- Evans! Opuść mnie z powrotem na ziemię!

Lily cofnęła zaklęcie i James z łoskotem padł na posadzkę. Wstał, rozmasował obolałe plecy i warknął do niej.

- Ty kretynko...

- Coś mówiłeś?! - warknęła z furią w oczach.

- Możliwe.

- To pomożesz mi czy nie?

- Nie! - James ryknął na nią, ale na Lily nie zrobiło to żadnego wrażenia.

- Przestań. Się. Na. Mnie. Wydzierać. Zrozumiałeś?! - krzyknęła - Nie masz wyjścia. Musisz mi pomóc.

- A to z niby jakiej racji?!

Lily posłała mu jadowity uśmieszek.

- Masz u mnie dług. - zciszyła głos - Pomożesz mi, chyba że chcesz, żeby McGonagall dowiedziała się o tym, że wypiłeś Felix Felicis, skradziony od Slughorna, przed meczem ze Śligonami...

Chłopak się przeraził. Jeśli Lily powie o tym, to James może już zapomnieć o dalszej grze w drużynie Gryfonów w przyszłości. Ale nie. Nie może przecież pozwolić komukolwiek sobą manipulować! Nawet Evans. W końcu wydusił to z siebie.

- N-nie m-możesz...

- Mogę.

- To jest szantaż, Evans.

- To nie szantaż, tylko siła argumentu. Skoro nie chcesz mi pomóc, to trudno. Zaraz pójdę po McGonagall i wszystko jej pow...

Nie dokończyła, gdyż Potter zakrył jej usta dłonią. Trzyma ją mocno i ani myślał ją puścić. Lily mocno nadepnęła mu na stopę i uderzyła go z łokcia w bok. James odskoczył od niej, jak oparzony.

- Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Próbuj. Jasne?! - Lily wrzasnęła na czarnowłosego.

- Masz nie mówić McGonagall o tym. Ani Slughornowi.

- A mi pomożesz?

- Dobra. - westchnął - To o co chodzi?

- Chodźmy gdzieś indziej, zgoda?

- Okej.

I poszli korytarzem do jednej z opuszczonych sali lekcyjnych. Zdziwieni uczniowie patrzyli na nich ze zdezorientowaniem. Potter i Evans idą RAZEM korytarzem?! To niemożliwe...

~~*~~*~~*~~

Syriusz siedział pod drzewem, obserwując wrześniowe niebo. Ominęły go wszystkie lekcje w tym dniu. Niby powinien być na nich, ale... nie. To jest tylko i wyłącznie jego sprawa i nikt nie ma prawa się wtrącać. Ocknął się z zamyślenia i zobaczył Remusa wraz z Peterem. Dziwne, że wśród nich nie było Jamesa. Może znów próbuje nieudolnie poderwać Evans... Przecież Rogacz mógł mieć każdą, a uwziął się na wredną, rudą Evans. Kompletne dwa przeciwieństwa. Oczywiście lepszym podrywaczem od Jamesa był on, Syriusz Black. Na jedno jego spojrzenie dziewczyny piszczały z przejęcia. Ale kogo to interesuje?

- Syriusz?

Szarooki udał, że nie słyszy Remusa.

- Wiem, że mnie słyszysz. Dlaczego nie było Cię na żadnej z lekcji?

Syriusz wzruszył tylko ramionami.

- Nie chcesz rozmawiać, to nie.

Lupin usiadł wraz z Peterem obok Blacka, otworzył książkę i zaczął udawać, że czyta. Zastanawiało go, czemu Syriusz go ignoruje. Było mu z tego powodu przykro.

- Dlaczego mnie ignorujesz?

- Nie ignoruję. Po prostu...

- Po prostu co?! - podniósł się w błyskawicznym tempie z miejsca i krzyknął do Syriusza - Nie chcesz się zadawać z kimś mojego pokroju?!

Black również wstał z miejsca, tylko Glizdogon był zbyt zajęty jedzeniem fasolek.

- Nie... nie zrobiłbym Ci tego Lunatyku... - powiedział cicho.

- No to co się dzieje? Przecież mi możesz wszystko powiedzieć... - Remus patrzył mu w oczy.

- Po prostu... - podszedł do Remusa - Cieszę się, że kochasz Annabell, masz prawo do szczęścia. Trzymam za was kciuki. - ostatnie zdanie spowodowało, iż poczuł ból w sercu, ale nie przejął się tym - Tylko nie zapomnij o mnie, dobrze?

- O czym Ty... - nie dokończył, gdyż Syriusz pocałował go lekko w usta i szybko odszedł w stronę zamku. Remus zdezorientowany długo patrzył w stronę, gdzie Black zniknął za murem zamku. Nic z tego nie rozumiał.

Po chwili podeszła do niego błękitnooka blondynka. Uśmiechnął się do niej.

- Remusie, wszędzie Cię szukałam! - zapiszczała dziewczyna i przytuliła się do niego.

- Och, witaj Annabell. - uśmiechnął się lekko zdezorientowany chłopak i lekko odwzajemnił uścisk - Właśnie miałem zamiar Cię szukać.

- To podobnie jak ja. - posłała mu cudny uśmiech - Może spotkajmy się dzisiaj wieczorem na błoniach? Muszę z Tobą porozmawiać.

- Oczywiście, przyjdę.

- A więc ustalone! - pocałowała go w policzek i odeszła w stronę Meadowes, rozmawiającej z pewnym Puchonem.

Dark StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz