~~*~~*~~*~~
Syriusz zaczął cofać się do tyłu. Wilkołak zawył do księżyca i zaczął podchodzić coraz bliżej. Szarooki szybko przemienił się w czarnego psa. Wilkołak zawarczał i powalił go na ziemię. Pies zawył z bólu i zaczął się cofać do tyłu, gdy nagle poczuł, że coś lepkiego i ciepłego spływa mu po boku. Spojrzał na swój bok i w świetle księżyca dostrzegł na nim świeżą krew. Spojrzał na wilkołaka, który już szykował się do skoku, szczerząc wściekłe kły. Położył się na ziemi i zamknął oczy. Usłyszał tylko wycie wilkołaka do księżyca i... i skowyt.
Otworzył oczy i spojrzał na jelenia, odpychającego porożem wilkołaka. Zaskomlił cicho. Jeleń spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem. Pies wstał z ziemi podszedł do skowyczącego wilkołaka, leżącego na podłodze. Trącił go nosem po pysku. Wilkołak polizał go po nosie. Jeleń wraz ze szczurem stali obok nich, patrząc w okno, za którym świecił księżyc.
~~*~~*~~*~~
Nad ranem wzeszło słońce. Po Wrzeszczącej Chacie rozlegał się głośny skowyt, który z czasem zmienił się w krzyki Remusa. Jeleń spał na podłodze, a szczur na jego porożu. Brakowało tylko czarnego psa.
Remus głośno krzyczał, po jego policzkach spływały łzy. Po chwili było już po wszystkim. Na środku pokoju leżał nagi chłopak, cały w zadrapaniach i rozcięciach. Leżał skulony, cicho pojękując.
Z sąsiedniego pomieszczenia wyszedł szarooki chłopak, z zaschniętą krwią na boku koszulki. Syriusz ukląkł obok Remusa i odgarnął mu włosy z twarzy. Miodowooki miał całą twarz w zadrapaniach. Szarooki krzyknął do jelenia i szczura.
- Pobudka! Przemieńcie się i pomóżcie mi!
Jeleń się obudził i przypadkiem zrzucił szczura z poroża. Szczur spadł na ziemię i zapiszczał z oburzenia. Po chwili jeleń przemienił się z powrotem w Jamesa, a szczur w Petera.
- Glizku, idź po jakiś koc.
Peter posłusznie pobiegł szukać koca, a James wziął apteczkę i podszedł do nich. Wyjął z niej różnego rodzaju maście, eliksiry oraz bandaże. Syriusz nadal patrzył ze smutkiem na Remusa. Gdy skończyli go wraz z Jamesem opatrywać, przebiegł zdyszany Glizdogon, trzymający w ręku koc. James spojrzał na bok Łapy. Wciąż krwawił.
- Łapo, krwawisz. Zostajesz wraz z Remusem w Skrzydle.
- Niby po co?
- Jeszcze się pytasz?! - zapytał z wyrzutem James - To mogło się źle skończyć!
Syriusz tylko wzruszył ramionami.
- To tylko draśnięcie, nic więcej.
James prychnął pod nosem i wraz z Peterem owinęli Remusa kocem. Chłopak, mimo że nadal był nieprzytomny, pojękiwał cicho.
- No dobra, no to jeden z nas musi go zanieść. - oświadczył okularnik.
- Ja mogę. - oświadczył Black.
- Nie, Syriuszu.
Szarooki, mimo ostrzeżeń Jamesa zbliżył się do miodowookiego i spróbował go podnieść. Poczuł ostry ból, złapał się za krawiący bok. Okularnik podbiegł do niego i złapał go za ramiona.
- Wszystko gra, Łapo?! - zapytał zdenerwowany - Dobrze się czujesz?!
- Już lepiej, możesz mnie puścić. Sam dojdę do Skrzydła Szpitalnego.
- Akurat, wcześniej padniesz jak długi i co my wtedy zrobimy?! Glizdogonie, zaprowadzisz tego kretyna do Skrzydła. Ja wezmę Luniaczka.
Peter posłusznie wziął Syriusza pod ramię, a Potter wziął na ręce nieprzytomnego Remusa. Po czym wszyscy wyszli tunelem na błonia.
~~*~~*~~*~~
Remus obudził się w Skrzydle Szpitalnym. Był cały obolały, leżał na jednym z łóżek szpitalnych. Wokół niego stało trzech chłopaków. To znaczy dwóch, bo trzeci siedział na krześle, blisko łóżka, na którym leżał Remus.
- Gdzie ja jestem? - zapytał cicho chłopak.
- W Skrzydle Szpitalnym. - odpowiedział James.
Remus spojrzał na nich. Okularnik wraz z Peterem stali uśmiechnięci obok jego łóżka, Syriusz siedział na krześle w szpitalnych piżamach oraz bandażem na boku, również się uśmiechał do Lupina.
- Co Ci się stało?!
- To nic poważnego, to tylko małe draśnięcie. - zapewnił szarooki.
Remus spuścił wzrok.
- Przepraszam, Syriuszu... Ja naprawdę nie chciałem... - po policzku spłynęła mu łza.
Syriusz otarł mu łzę.
- Nic nie szkodzi, to nie twoja wina.
- Jak się czujesz? - zapytał James.
- Bywało lepiej. - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Annabell o ciebie pytała. - na te słowa Syriusz prychnął pod nosem, Potter go zignorował - Zostawiła ci nawet kilka czekoladowych żab.
- Ann? To miłe z jej strony. - uśmiechnął się Lupin.
Nagle poczuł na sobie wzrok Blacka. Syriusz wpatrywał się w niego z dziwnym błyskiem w oczach.
- Ehm, Łapo? - zakaszlał James.
- Co? - szarooki przeniósł wzrok na Rogacza.
- Już nic.
Chłopacy jeszcze tak długo rozmawiali, dopóki nie wygoniła ich ze Skrzydła Szpitalnego pani Pomfrey.
- Mój pacjent musi odpocząć! - warknęła i zatrzasnęła Jamesowi oraz Peterowi drzwi przed nosem.

CZYTASZ
Dark Star
Fanfiction*W TRAKCIE KOREKTY! Prolog poprawiony* W pewnym domu o numerze dwanaście, na ulicy Grimmauld Place w Londynie, żyła pewna rodzina z dwójką dzieci. Ale nie była to zwykła rodzina. Od wieków ród Blacków przestrzegał czystości krwi, tak jak głosiło ic...