XXXIV

1K 103 21
                                    

~~*~~*~~*~~

- Cholerny kot! - wybuchł Syriusz - Nie możesz trzymać tego sierściucha w swoim dormitorium?! Mało co się przez niego nie zabiłem!

- Było patrzyć pod nogi kretynie! Biedny Łapka się wystraszył...

- Jak go nazwałaś?!

- PRZESTAŃCIE OBYDWOJE! - ryknął Remus.

Black miał kilka zadrapań na twarzy oraz stłuczoną kostkę. Lupin właśnie skończył go opatrywać.

- Remusie, jej kot chciał mnie zabić! - zajęczał Syriusz.

- Było patrzeć pod nogi. - odparł sucho.

- Wcale nie pomagasz! - zawył szarooki.

Lily wzięła kota na ręce i wróciła do dormitorium dziewcząt trzaskając drzwiami.

- A byłem tak blisko... Wielkie dzięki Łapo. - warknął James.

- To teraz to wszystko jest moja wina?! Przypominam ci, że to ty kazałeś mi w ramach przegranego zakładu być przez cały dzień mił...

- Że co? - mina Lupina nie wskazywała nic dobrego - To dlatego tak dziwnie się zachowywałeś i unikałeś mnie przez cały dzień?

- Luniaczku, kochanie, ja naprawdę nie chciałem... To było naprawdę dla mnie naprawdę trudne!

- Wiesz, myślę że ta stłuczona kostka wystarczająco Cię ukarała. - warknął - A teraz jakbyś mógł pozbierać te rozrzucone książki... USIĄDŹ NATYCHMIAST! - ryknął.

- Zdecyduj się w końcu. - wymruczał James ze znudzeniem.

- Ty też święty nie jesteś!

Syriusz wpatrywał się w swojego chłopaka z wytrzeszczonymi oczami. Okularnik wyjął z kieszeni różdżkę i wycelował w książkę leżąca wraz z kilkoma innymi na ziemi i wymruczał formułkę zaklęcia. Po chwili stos książek leżał na stoliku.

- Black, idziemy do Skrzydła Szpitalnego.

- Remusie, co jest z Tobą?

- Nie dyskutuj ze mną! Idziemy!

Wziął szarookiego pod ramię i wyszli z Dormitorium Gryffindoru, zostawiając Jamesa wraz z książkami z biblioteki.

~~*~~*~~*~~

Regulus Black właśnie przechodził obok wejścia do lochów, gdy usłyszał znajome głosy. Schował się za jedną ze zbroi i nasłuchiwał.

- To nie jest powód żeby tak na mnie wrzeszczeć.

- Nie jest powód?! A jakbyś zrobił sobie coś poważnego?!

- Niepotrzebnie panikujesz. To tylko stłuczenie... Nie musisz się o mnie martwić.

- A właśnie że muszę!

- Nie jesteś moją matką, Remusie.

- Może i nie jestem, ale jestem... jesteś moim chłopakiem... I ktoś w końcu musi się o Ciebie martwić!

Młodszy Black lekko wychylił się zza zbroi. Mój brat ma chłopaka? A więc jeszcze wiele o nim nie wiem pomyślał. Po chwili zamyślony wpatrywał się w swojego starszego brata, całującego się namiętnie z Lupinem. Szybko się otrząsnął i udał się na siódme piętro, do Pokoju Życzeń. Gdy był już w pomieszczeniu, rozsiadł się w wygodnym fotelu i rozmyślał.

Fascynowała go z jednej strony potęga Voldemorta, a z drugiej wręcz przerażała. Matka ciągle nalegała, aby się zgodził dołączyć do szeregów Czarnego Pana. Nie wiedział, jak ma postąpić, bał się. Przypomniały mu się słowa starszego brata, wypowiedziane zaledwie kilka godzin temu.

Dark StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz