~~*~~*~~*~~
Nadal stali w tym samym miejscu, tyle że patrzyli w niebo, przytuleni do siebie. Nadal niebo rozjaśniały fajerwerki o różnych kształtach i kolorach.
- Syriuszu, wracajmy już. - szepnął Remus, drżąc lekko z zimna - Chłodno tutaj.
- Racja. - Black zdjął z siebie pelerynę i zarzucił ją Lupinowi na ramiona.
- Nie musiałeś... - zaczął Remus.
- Ktoś musi się Toba opiekować, Wilczku. - wyszczerzył się Syriusz i kaszlnął cicho.
- Zacznijmy od tego, że nie potrafisz się dobrze zająć sobą. - westchnął Lupin i wrócili do dormitorium Gryffindoru.
W Pokoju Wspólnym Gryffindoru zabawa trwała w najlepsze. Grała głośna muzyka, kilka osób wciąż tańczyło - a przynajmniej próbowało. Kilka osób leżało na dywanie chrapiac w najlepsze. Dorcas Meadowes obściskiwała się z Peterem Pettigrew.
- I ona podobno nie jest puszczalska. - prychnął pod nosem Syriusz.
- Hm? - Remus spojrzał na chłopaka.
- Nic takiego. Chodźmy do naszego dormitorium.
Gdy weszli do dormitorium, okazało się, że jest puste. Black zamknął cicho za nimi drzwi. Lupin spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Syriuszu... - zaczął.
- No co? Tylko zamknąłem drzwi. Chyba że wolisz spać przy otwartych.
Miodowooki odetchnął z ulgą. Szarooki zdawał się tego nie zauważyć. Remus przebrał się w piżamy i położył się na swoim łóżku. Zamknął oczy, próbując zasnąć. Ale bezskutecznie, był zbyt przejęty wydarzeniami sprzed kilku godzin. Poczuł, że ktoś kładzie się obok niego i przyciąga go do siebie w pasie. Przełknął głośno ślinę.
- Syriuszu, jeszcze ktoś nas zobaczy...
- Daj spokój. - wymruczał sennie czarnowłosy - James pewnie upije się Ognistą i nawet nie zauważy, a Peter jest zbyt zajęty Meadowes.
Remus westchnął cicho.
- To cud, że dziś nie piłeś. Syriusz..?
Odwrócił się do niego twarzą. Black zasnął. Miodowooki uśmiechnął się lekko i wtulił głowę w jego koszulę.
- Dobranoc Syriuszu...
Po chwili on również zasnął.
~~*~~*~~*~~
Nastał ranek. James tkwił w łazience od pół godziny, próbując się doprowadzić do stanu użyteczności. Nagle Syriusza obudził krzyk jakiejś dziewczyny oraz Glizdogona.
- Zamknij się Glizdogonie.
Wymruczał sennie i odwrócił się do nich plecami. Niestety, spadł z hukiem na podłogę. Zaklął cicho i wstał powoli z podłogi, przecierając oczy. Gdy spojrzał w stronę łóżka Petera, szczęka mu opadła. Peter leżał w łóżku z Dorcas Meadowes. Co najdziwniejsze, Peter był w samych bokserkach, a Dorcas - poza bielizną - miała na sobie koszulę Glizdogona.
- Ja chyba nie chcę wiedzieć, co wy robiliście razem w łóżku... - jęknął Syriusz.
James wyjrzał zza drzwi łazienki.
- Ciszej, błagam. Moja głowa... - zawył i zamknął się w łazience.
Remus również się obudził.
- Co tutaj się... - spojrzał w stronę Petera i Dorcas - Na Merlina... Syriuszu, my przypadkiem wczoraj nie piliśmy niczego?
- Raczej nie. - Syriusz właśnie zapinał guzik w koszuli.
Remus również wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Po chwili obaj byli już ubrani. Gdy weszli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, stanęli jak wryci. Pokój Wspólny wyglądał jak pobojowisko, wszędzie walały się okruchy i butelki po Kremowym Piwie, jak i po Ognistej Whisky.
- Taki chaos... I bez z nas! - westchnął Syriusz.
- Chodźmy już stąd. - Remus pociągnął go w stronę wyjścia z dormitorium - Nie chcę być pierwszą osobą, którą dorwie w Pokoju Wspólnym McGonagall.
- Wiesz, ja chyba też. - mruknął Syriusz i udali się w stronę Wielkiej Sali.
~~*~~*~~*~~
W Wielkiej Sali było nazwyczajnie pusto. Przy stole Gryfonów po za kilkoma pierwszoroczniakami nie było nikogo. Syriusz wraz z Remusem usiedli na swoich miejscach i zaczęli jeść powoli śniadanie. Nagle drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się z wielkim hukiem, była to profesor McGonagall.
- BLACK! Proszę natychmiast wyjaśnić mi, co to ma znaczyć?!
- O co pani chodzi? - Syriusz spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- O co chodzi..?! Jeszcze śmiesz pytać, o co chodzi?! - McGonagall podniosła głosc- Cały Pokój Wspólny Gryffindoru wygląda, jakby przeszło w nim Tsunami! Jestem pewnam, że to Twoja sprawka i Pottera!
- To nie był Syriusz. - zaczął powoli Remus - On był w tym czasie ze mną. Jestem też przekonany, że James też tego nie zrobił.
Minerwa spojrzała na Lupina i westchnęła.
- No dobrze, Lupin. Tobie akurat wierzę. Ale jeśli następnym razem złapię obojętnie którego z was czterech, to mogę nawet przysiąc, że szlaban będzie trwał do końca semestru!
I wyszła z Wielkiej Sali trzaskając drzwiami.
- Dlaczego zawsze, gdy coś się złego stanie, zawsze wina spada na nas? - jęknął Syriusz.
- Bo McGonagall nas zna i wie, że po was można się spodziewać dosłownie wszystkiego. - wymruczał Lupin i zajął się jedzeniem owsianki.
Syriusz powoli sączył kawę, czytając "Proroka Codziennego".
- Znów zginął jakiś mugolak. - wymruczał ponuro.
- Jest napisane, kto?
- Niestety nie. Ale jest wzmianka o nieudolności Ministerstwa Magii.
- Z tym się akurat z nimi zgadzam. - powiedział cicho Remus.
- Z Azkabanu uciekło kilka śmierciożerców. Całe szczęście, że nie pozwolili dementorom zacząć ich szukać. - Black odłożył gazetę na bok.
W tym momencie do Wielkiej Sali wszedł James. Usiadł obok Syriusza.
- McGonagall dostała szału, gdy zobaczyła nasz Pokój Wspólny. - oznajmił - Wydarła się na wszystkich, którzy po wczorajszej imprezie zasnęli w Pokoju Wspólnym i teraz muszą go posprzątać bez użycia magii.
James wraz z Syriuszem wybuchli śmiechem, Remus uśmiechnął się lekko.
- A gdzie jest Peter?
- A wiesz, niewiem. Dziś widziałem, jak wybiegł na Błonia w kierunku Zakazanego Lasu. - mruknął Potter.
- To dziwne... On nigdy nie opuścił jeszcze śniadania.
- Racja, Lunatyku. - James zaczął powoli jeść tosta.
Po skończonym śniadaniu, wszyscy trzej wyszli z Wielkiej Sali i udali się na Eliksiry, do lochów.
CZYTASZ
Dark Star
Fanfiction*W TRAKCIE KOREKTY! Prolog poprawiony* W pewnym domu o numerze dwanaście, na ulicy Grimmauld Place w Londynie, żyła pewna rodzina z dwójką dzieci. Ale nie była to zwykła rodzina. Od wieków ród Blacków przestrzegał czystości krwi, tak jak głosiło ic...