XXV

1.2K 129 50
                                    

~~*~~*~~*~~

Minęło kilka dni. Remus pilnował przez cały dzień Jamesa i Syriusza, aby nie rozszarpali na strzępy Severusa. Zawsze miał przy sobie mapę, więc mógł sprawdzić, gdzie obecnie znajduje się Snape i dopilnować, aby się nie spotkali. Łapa i Rogacz pielęgnowali w sobie chęć zemsty, jak ogrodnik rośliny w swoim ogrodzie. Ale po jakimś czasie im przeszło, a przynajmniej przestali głośno rozmyślać w jaki sposób pozbawią Severusa życia.

Jednak inna sprawa nie dawała Remusowi spać po nocach. Z Peterem było coś nie tak... Znikał bez zapowiedzi, a gdy wracał, był często zamyślony, unikał ludzi... A ostatnio wrócił z poszarpaną peleryną i poranioną ręką.

Pewnego wieczora, jak zwykle, w dormitorium chłopców było głośno. James i Syriusz - jak zwykle - grali w Eksplodującego Durnia, Remus leżał na swoim łóżku i czytał książkę o transmutacji zwierząt w różne przedmioty codziennego użytku. Zbliżała się pełnia, a czytając książki -chociażby nudną książkę o historii magii - zapominał chociaż na chwilę o zbliżającej się pełni.

Nagle drzwi dormitorium otworzyły się z hukiem. To był Peter, wyglądał... dziwnie. Miał niepokojący błysk w oczach. James i Syriusz przerwali grę, podobnie Remus przerwał czytanie książki i wszyscy spojrzeli na Petera, a raczej na jego zakrawioną nogę.

- Peter?! Co ci się stało?! - Syriusz patrzył na niego z lekkim przerażeniem.

- To nic takiego. - burknął Peter - Przewróciłem się na schodach.

- Na schodach? Kłamiesz Glizdogonie. - warknął James.

- Powinieneś z tym iść do Pomfrey. Ona by ci to wyleczyła w kilka sekund. - szarooki chłopak przyglądał się mu uważnie

- Nie potrzebuję pomocy.

W tym samym czasie Remus szukał w szafce nocnej opatrunków. Po chwili je znalazł. Zbliżył się do nich.

- Pomóżcie mu usiąść.

- Sam sobie poradzę. - warknął Peter i usiadł na swoim łóżku - Dajcie mi spokój, to nic takiego.

Remus wyjął z apteczki bandaż i próbował opatrzyć mu ranę, ale Peter nagle zerwał się z łóżka i z dużą siłą - jak na Petera - odepchnął go od siebie.

Lupin upadł na podłogę, uderzając wcześniej głową o szafkę nocną. Stracił przytomność. Syriusz wydał z siebie dziwny skowyt i kucnął przy nim, próbując go obudzić. James wrzasnął na Petera.

- Odbiło ci Glizdogonie?! Jak mogłeś zrobić coś takiego..?!

Peter uśmiechnął się do niego drwiąco i jakby nigdy nic wyszedł z dormitorium, zostawiając ich w kompletnym osłupieniu.

- Syriusz..? Co z nim?

- Nie wiem! Nie mogę go obudzić..! Co teraz zrobimy?! - lamentował chłopak - I gdzie jest ten wariat?!

- Uspokój się. Wiem że to brzmi bezsensowne Syriuszu.

James podszedł do nich i sprawdził puls.

- Wyczuwalny. - wymruczał - Żyje. Musimy go zanieść do skrzydła szpit... Syriusz?! Co ty wyprawiasz?!

Black w tej samej chwili tulił - co wyglądało jakby chciał udusić - nieprzytomnego Remusa, ciesząc się jak wariat.

- On żyje! Na Merlina, mój... ee, to znaczy... Lunatyk żyje!

- Łapo, puść go. - zaczął ostrożnie James - Zrobisz mu jeszcze krzywdę...

Dark StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz