XV

1.6K 173 31
                                    

~~*~~*~~*~~

Potter złapał go w ostatniej chwili.

- Co my teraz z nim zrobimy?

- Może zanieśmy go do Skrzydła Szpitalnego? - zaproponowała Lily.

- Zanieśmy go do dormitorium. Tak będzie najlepiej.

- A więc ty to zrobisz, ja muszę poważnie porozmawiać z Annabell.

- Niech będzie. Szkoda, że Syriusz nie chciał iść z nami. - wziął omdlałego Lunatyka pod ramię.

- Wiesz, że będziesz musiał z nim porozmawiać? Syriusz nie wie, że Remus był pod wpływem Amortencji. - zauważyła Lily.

- Wiem, wiem. - westchnął Potter - To nie będzie należało do łatwych rzeczy.

~~*~~*~~*~~

Cała paczka Huncwotów (nie licząc Remusa) oraz Lily siedzieli w pokoju wspólnym Gryfonów. Syriusz siedział na sofie i patrzył z niedowierzaniem na okularnika i rudowłosą.

- Vick otruła Lunatyka?!

- Przykro jest mi to mówić, ale tak. Annabell dolała mu Amortencji do napo... - szarooki zerwał się z miejsca - Black, co ty chcesz zrobić?!

- Mam zamiar z nią porozmawiać. - warknął Syriusz.

- Łapo, uspokój się. - powiedział okularnik - Później przyjdzie na to czas i pora.

Black westchnął i wrócił na swoje miejsce. Peter przegryzał od czasu do czasu czekoladowe ciasteczka. James nagle wstał z fotela i oświadczył stanowczo.

- Łapo musimy iść.

- A niby po co?

- Trening do quidditcha, nie pamiętasz?

Do rozmowy wtrąciła się Lily.

- Czy ten cały quidditch jest dla ciebie i twojego napuszonego łba ważniejszy niż twój przyjaciel? - warknęła do Jamesa.

- Liluś musimy iść z Syriuszem...

- NIE! WCALE NIE MUSICIE! - rudowłosa podniosła głos.

Glizdogon i Łapa patrzyli na nich ze zdziwieniem.

- PO PROSTU MASZ GDZIEŚ ZDROWIE SWOJEGO PRZYJACIELA! CAŁY TEN QUIDDITCH JEST O WIELE WAŻNIEJSZY! I nie mów na mnie "Liluś"!

- To nie tak Lily... - tłumaczył się czarnowłosy - Kapitan naszej drużyny kazała dziś się stawić całej drużynie... Przecież za kilka dni mecz ze Ślizgonami. To jest bardzo ważny mecz...

W całym dormitorium Gryffindoru nadal było słychać ich głośną wymianę zdań. Black postanowił przerwać tę żenującą kłótnię.

- Evans, wybacz że ci przerywam, ale jak nie pójdziemy to McGonagall da nam jutro popalić.

I razem z Jamesem wyszli z dormitorium chłopców. Lily krzyknęła za nimi.

- A idźcie do diabła z tym waszym quiddithem!

~~*~~*~~*~~

Syriusz i James byli już na boisku do quidditcha. Na boisku była również reszta drużyny wraz z kapitanem - Hestią Jones - na czele. Wszyscy mieli na sobie szkarłatne szaty do quidditha. Każdy z nich miał pod pachą swoją miotłę.

Hestia Jones była ścigającą Gryffindoru, jedną z najlepszych w tym stuleciu. Oczywiście James Potter był szukającym, Syriusz Black obrońcą, pałkarzami byli Thomas Jordan i Patrick Jordan - bracia, tyle że Thomas był rok starszy - a pozostałymi ścigającymi byli Susan Diggle i Frank Longbottom.

- No więc... - zaczęła Jones - Jak dobrze wiecie, za kilka dni mecz quidditcha ze Ślizgonami. Musimy się wziąć ostro do roboty. I do jasnej cholery Black i Potter przestańcie się wygłupiać!

Wszyscy spojrzeli na Jamesa i Syriusza, którzy... latali po boisku rzucając do siebie kafla, wywijając przy okazji różnego rodzaju akrobacje. Hestia nawrzeszczała na nich, wyzywając ich od "pajaców" oraz "kretynów" oraz wymachując ku nim pięścią. W końcu okularnik i szarooki wylądowali posłusznie na ziemi, unikając wzroku Jones. Hestia kontynuowała.

- Ich kapitan, Avery ma nowego szukającego, niejakiego Regulusa Blacka.

Syriusz spojrzał w bok.

- Jak dobrze wiecie, Ślizgoni nie grają fair. Potter, musisz jak najszybciej złapać znicza, zanim zrobi to Black. Black, ty wiesz co masz robić.

- Nie dać Ślizgonom trafić kaflem do obręczy. - wymamrotał ze znudzeniem Syriusz.

- Jordan, wy macie...

-Odbijać tłuczki w stronę Ślizgonów. - odpowiedzieli chórem bracia.

- A wy, Susan i Longbottom macie współpracować. I bez żadnych kłótni.

Wszyscy mruknęli coś w stylu jasne. Jones klasnęła w dłonie.

- A teraz wszyscy na miotły i zaczynamy trening!

~~*~~*~~*~~

Lily siedziała wraz z Annabell oraz Dorcas w pokoju wspólnym Gryffindoru. Peter znów gdzieś znikł. Rudowłosa kończyła im opowiadać wszystko, co się wydarzyło kilka godzin temu.

- Ann, jak mogłaś zrobić coś takiego? - zapytała z wyrzutem Meadowes.

- Ja... Ja naprawdę niewiem! - Vick wybuchła płaczem - Ja... Ja tylko chciałam, żeby on mnie pokochał...

- Ann, mogłaś po prostu z nim o tym porozmawiać, a nie dolewać mu Amortencji do soku. - zauważyła Lily.

- Zrobiłam to przez Blacka! - wybuchła niebieskooka.

- Jak to przez... - umilkła.

Wszystkie trzy spojrzały w stronę schodów. Do pokoju wspólnego wszedł Remus. Był blady, miał potargane włosy.

- Czy ktoś mi wyjaśni skąd się tutaj wziąłem? - zapytał słabym głosem.

Dark StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz