XX

1.4K 135 35
                                    

~~*~~*~~*~~

- Co teraz chcesz wiedzieć?

- Claro, chciałbym zobaczyć, w jaki sposób znikłaś. Prawie nic nie pamiętam z tamtego wydarzenia, nie licząc dziwnego dymu.

- Jesteś tego pewien?

- Tak. - odparł z determinacją w oczach.

- Niech będzie. - nachylili się nad misą i zanurzyli się we wspomnieniach Clary.

Nie miała ich zbyt wiele. W końcu pojawili się w dobrze znanym Syriuszowi miejscu. Byli w salonie Blacków.

Na ścianie widniał ten sam gobelin, tyle że Syriusz nie był jeszcze z niego wypalony. Naprzeciwko ściany z gobelinem był staroświecki kominek, w którym żarzył się wesoły ogień. Blisko okna stał stary fortepian, na komodzie stało mnóstwo czarno - białych fotografii, kilka srebrnych pucharów oraz kilka srebrnych kielichów z herbem rodowym Blacków. Na dywanie bawiło się dwoje dzieci, bliźnięta. W jednym z nich Syriusz rozpoznał samego siebie, a drugim dzieckiem była dziewczynka, z czarnymi włosami związanymi w warkocz francuski. Miała czarne oczy, po Walburgii. Dziewczynka była ubrana w czarną, koronkową sukienkę, oraz czarne buciki. Uśmiechała się promiennie. Natomiast młodszy Syriusz miał włosy do ramion. Chłopiec był ubrany w białą koszulę, czarne spodnie, oraz eleganckie, czarne buciki. Na sofie, kilka łokci dalej, siedziała czarnowłosa kobieta, o ostrych rysach twarzy, czarnych oczach oraz o srogim spojrzeniu. Trzymała w ramionach czarnowłosego chłopca, który mógł mieć nie więcej, niż rok. Dziewczynka miała identyczne rysy twarzy po matce.

Syriusz wraz z Clarą patrzyli na tą scenę z lekkim uśmiechem. Młodszy Syriusz i młodsza Clara wydawali się być bardzo z sobą zżyci.

W kalendarzu widniała data piętnasty kwietnia 1962 roku. Kobieta spojrzała na chłopca, trzymanego w ramionach. Chłopiec spał.

- Claro, Syriuszu, - kobieta odezwała się srogim głosem, w którym można było dotrzeć odrobinę ciepła, do bawiących się w najlepsze bliźniąt - idę położyć Regulusa i zaraz do was wrócę, dobrze? Bawcie się grzecznie i nie psoćcie. Zaraz do was przyjdzie Stworek, gdy już przygotuje kolację.

Dzieci umilkły i spojrzały na kobietę z zaciekawieniem. Kobieta uśmiechnęła się lekko do nich i wyszła z Regulusem z salonu. Zapomniała zabrać z sobą różdżkę, która leżała na oparciu sofy. Dzieci podeszły do sofy i zaczęły się jej przyglądać z zaciekawieniem. Dziewczynka wzięła różdżkę malutką rączką i machnęła nią. Wokół nich pojawiły się małe, srebrne gwiazdki. Młodszy Syriusz zaklaskał w dłonie i wziął od niej różdżkę. Machnął nią i na zasłonach pojawił się srebrny pył. Clara zaklaskała w dłonie.

Nagle z kominka buchnął zielony płomień i wyskoczyło z niego kilkoro osób. Jednym z nich był dziwny mężczyzna, z ubraniami uwalonymi krwią oraz brudem, patrzył na dzieci ze złowieszczym śmieszkiem. Reszta z nich miała na twarzach maski. Chłopiec przestraszony upuścił różdżkę. Dziwny mężczyzna machnął różdżką i pojawił się gęsty, ciemny dym. Młodszy Syriusz wraz z młodszą Clarą zaczęli się cofać do tyłu. W końcu stali oparci o ścianę, dzieci płakały. W końcu cały pokój zapełnił się dziwnym dymem. Dzieci poczuły dziwną senność o ostatnie co usłyszały, to głos jednego z mężczyzn.

- Bierzcie tą małą, chłopca zostawcie.

I znów byli w tym samym pomieszczeniu z myśloodsiewnią.

- Co się dalej wydarzyło? - Syriusz powiedział lekko obojętym głosem, próbując ukryć drżenie głosu.

- Nie wiem. Wiem tyle, co ty teraz.

- Dlaczego matka mnie za to nienawidziła? Za to że porwali ciebie, a nie mnie?

- Nie. Matka nas obydwoje jednakowo kochała i jednakowo cierpiałaby, gdyby ciebie porwali, a nie mnie. Wybacz, nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Kiedyś sam to zrozumiesz.

- A czy jest szansa, żebym cię odnalazł?

- Myślę że tak. To nie będzie łatwe, ale jeśli będziesz wytrwały, to jestem pewna że ci się uda.

- Odnajdę cię, obiecuję ci Claro.

- Pamiętaj. Musisz mieć nadzieję. Bez niej ci się nie uda.

Syriusz nagle poczuł, że traci kontakt z rzeczywistością... Usłyszał tylko za mgłą głos Clary.

- Już czas na ciebie, Syriuszu. Do zobaczenia wkrótce...

~~*~~*~~*~~

Syriusz obudził się w skrzydle szpitalnym. Rozejrzał się i zauważył Jamesa. Patrzył na niego smutno. Nie miał już tego wesołego błysku w oczach.

- James? - zapytał z niedowierzaniem Syriusz.

- O, dobrze że się już obudziłeś. - uśmiechnął się ponuro James - Jest już grudzień, a dokładniej Sylwester. Byłeś nieprzytomny przez prawie trzy miesiące.

- Gdzie jest Remus?

- Remus wyszedł pół godziny temu.

Syriusz patrzył na Jamesa z niedowierzaniem.

- Jak to, wyszedł?

- Syriusz, nie zrozum go źle... On już zaczynał tracić nadzieję. Od miesiąca zaczął wszystkich unikać, często przesiaduje na Wieży Astronomicznej. Przychodził do ciebie coraz rzadziej, powoli zaczął się zamykać się w sobie...

- Gdzie on jest?! - zapytał zaniepokojony Syriusz. Szybko zerwał się z łóżka i złapał się za skroń. Pulsowala ostrym bólem.

- Łapo, połóż się z powrotem. Pewnie niedługo tutaj przyjdzie.

James próbował go przytrzymać i siłą położyć do łóżka, ale Syriusz mu się wyrwał i wybiegł ze skrzydła szpitalnego. Minął po drodze Lily, całującą się z Severusem. Severus wyglądał na uszczęśliwionego. To jakiś żart? Evans z tym Śmierciojadem? Pomyślał, nadal biegnąc. W końcu dotarł na Wieżę Astronomiczną. Zobaczył brązowołosego chłopaka, stojącego na krawędzi. Zanim zdąrzył krzyknąć Remus... Nie!, chłopak już skoczył. Usłyszał odgłos ciała uderzającego w ziemię, pokrytą śniegiem. Podbiegł do krawędzi i zobaczył w dole szkarłatną plamę krwi na śniegu. Po policzkach spłynęły mu łzy, zawył z rozpaczy.

-Remusie, dlaczego mi to zrobiłeś...

Syriusz szybko zbiegł po stopniach i już pędził korytarzem, ku drzwiom, prowadzącym na błonia. On nie może umrzeć... Wytrzymaj Lunatyku... Ja Cię kocham, rozumiesz..? Teraz już to wiem... W końcu wybiegł na błonia i pobiegł w stronę Wieży Astronomicznej. Zobaczył leżące w śniegu drobne ciało. Chłopak był we własnej krwi. Syriusz kląkł blisko Remusa i dotknął drżącą dłonią jego policzka.

-Remus... - wyszeptał ze łzami w oczach - Wytrzymaj jeszcze chwilę, nie zasypiaj, słyszysz?

Chłopak otworzył oczy. Z jego ust kapała szkarłatna substancja, krew. Spojrzał mu w oczy miodowymi, gasnącymi oczami i wyszeptał z trudem.

- S-Syriusz... J-Ja p-przepraszam...

W jego gasnących oczach pojawiły się łzy. Miodowe oczy już na zawsze straciły blask. Syriusz wydał z siebie skowyt pełny bólu i rozpaczy, po jego policzkach spływały strumienie łez. Oczy Remusa zgasły wraz z zachodem słońca.

Dark StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz