Faworek?

398 27 11
                                    

MAKSYM

Kira Richardson okazała się nową współlokatorką Callie. Po naszej wspólnej imprezie wraz z Aaronem spotkaliśmy ją na parkingu. Okazało się, że nie ma gdzie spać więc zalany w trzy dupy Aaron zaproponował jej nasz pokój. Tak zaczęła się nasza przeurocza przyjaźń.

Cały tydzień upłynął mi na ciągłych imprezach, paleniu, gadaniu z Aaronem czy budzeniu się co dzień w nowym łóżku kolejnej z dziewczyn.

Tego dnia Aaron i Kira pojechali robić zdjęcia do jej modowego bloga.

Przyjęliśmy ich - nasza paczka pojebów - z otwartymi ramionami. I ona i on nadawali się do naszego towarzystwa.

Co tylko drażniło mnie w Aaronie? Jego styl ubierania. Wyglądał jak bogaty maminsynek, a szczerze wcale takim nie był, więc powoli starałem się przyzwyczaić.

Od rana siedziałem na zajęciach chociaż jedyne o czym marzyłem to sen. Ostatnio wkurzyłem się na Lesslie, moją stałą partnerkę do łóżka, bo odmówiła mi seksu mówiąc, iż zaczęła interesować się Aaronem. Co za tym idzie nie może poświęcać mi tyle czasu jak do tej pory. Tak - wiem, że mówiłem, że z nią koniec.

Trochę się wkurzyłem, ale to nie komplikowało z moim planem znalezienia sobie nowej dziewczyny.

Tym razem usiadłem na ostatnich zajęciach z pewną blondynką.

Nie kojarzyłem jej wcześniej, może dlatego, iż nie wyrywała się nigdy do odpowiedzi. Raczej chowała się za długimi splątanymi włosami i dużymi bluzami.

Kiedy profesor Holly dała nam temat do dyskusji, dziwnym trafem blondynka zwróciła się do niej jako pierwsza chcąc udzielić odpowiedzi na pytanie.

- Romeo i Julia to po prostu cudna historia miłości - powiedziała cienkim głosem. - Każda kobieta w pewnym momencie chciałaby znaleźć swojego Romea.

Podniosłem rękę do góry.

- Ja mogę być twoim Romeem.

Zarumieniła się i podziękowała.

Profesor Holly dziwnie się uśmiechnęła.

- Maksym Sade? Wreszcie zaczynasz uczestniczyć w moich zajęciach. Brawo. Co cię do tego skłoniło?

- Tamta dziewczyna - pokazałem na blondynkę palcem na co jeszcze bardziej jej policzki pokryły się purpurą.

- Więc co myślisz o tej powieści Szekspira? Zasadniczą kwestią, jest nasze wprowadzenie do epoki romantyzmu jakim mamy zająć się przez przyszły tydzień. Więc co twoim zdaniem ma lub czego nie ma ta sztuka? - nauczycielka zadała pytanie i usiadła na biurku czekając na moja odpowiedź.

- Romeo i Julia to rozpuszczone dzieciaki - parę osób zaśmiało się na moje stwierdzenie.

- Po czym to poznajesz?

- Po ich chwilowym walonym zauroczeniu.

Nie zwróciła uwagi na słownictwo.

- A ty? Co myślisz, Maddy?

Blondynka westchnęła i popatrzyła na mnie.

- Myślę, że Maksym nie ma racji. To po prostu dzieciaki zniszczone przez kłótnie swoich rodów chcące znaleźć porozumienie poprzez miłość.

- Wcale nie - zaprzeczyłem. - To tak jak jednorazowy seks. W czasie gdy trwa czujesz się jak na haju, a gdy się kończy, a dziewczyna z którą to przeżyłeś może mieszkać miliony mil dalej, zapominasz. Tak samo u nich. Miłość się skończyła po tym jak myśleli, że drugie z nich nie żyje.

- Co ma seks do miłości? - spytała Maddy zagryzając wargę.

Kurwa.

Nie czułem tego. Każda przechodząca obok mnie dziewczyna nie była nią. I nie mówiłem tu o tej lasce, która mnie zostawiła, a właśnie o tej z którą przespałem się w schowku na szczotki. I nadal nie mogłem o niej zapomnieć. Tak jak Romeo po pierwszym spotkaniu Julii. Tak ja po jednym razie z Faworkiem.

Przytaczanie tu Szekspira przewija się na każdych zajęciach i wiem to. Ale tym razem nasza profesor nawet nie wiedziała jak bardzo trafiła w moje uczucia.

- Nie zgodzę się z Maddy. Nie umiałbym pokochać kogoś za jednym razem. I nie umiałabym o tej osobie nie zapomnieć - warknąłem zły na siebie za to, że kłamię.

Wypadłem z sali wraz z końcem zajęć. Jakimś cudem Maddy pobiegła za mną.

- Maksym.

- No co? - wydarłem się na nią.

Skrzywiła się.

- Przepraszam, kurwa, przepraszam. Jestem takim dupkiem.

- Jesteś. Masz rację.

Schowałem twarz w dłoniach i oparłem się o parapet na korytarzu. Maddy usiadła obok.

- Nie wiem nawet czemu tutaj przyszłam. Znam cię. Znam twoją opinię, ale i tak za tobą poszłam. Nie mam pojęcia jakim cudem.

- A ja mam to wiedzieć? - zadałem pytanie na głos, ale tak naprawdę chciałem sam na nie odpowiedzieć.

Co się ze mną dzieję?

Zaczynam czuć się jak jakiś pieprzony zakochany drań.

- Mamy przeczytać Dumę i uprzedzenie. - Zmieniła temat.

- Czytałem.

- Ja też.

- Przeczytajmy ją razem - zaproponowałem. - Nie znam cię - dodałem - ale proszę cię o pierdoloną radę. Pomożesz mi?

- Maddison, mam na imię Maddison.

- Pomożesz mi, Maddison?

- Gdybym tego nie zrobiła wszyscy dziwiliby się, że nie ulegam twojemu urokowi. Udajmy, że jestem jedną z tych twoich podbojów łóżkowych. Ale nie prześpię się z tobą.

~~~~

- Czyli przespałeś się z nią tydzień temu, tak? Nie wiesz jak ma na imię, kim jest, gdzie chodzi do szkoły i nie masz z nią kontaktu? - spytała po raz drugi.

- No tak, kurwa, tak.

- Jesteśmy w dupie, Maksym - skomentowała i położyła się na moim łóżku.

- Do tego doszedłem sam.

Jakimś cudem polubiłem ją. Choć tak naprawdę znałem Maddy od jakiejś godzinki, czułem że mi w jakimś stopniu pomaga. Może to, że właśnie nie znałem jej na tyle, iż mogła mnie oceniać. I to mi się w niej podobało.

Zabrała mi z szafki opakowanie z rurkami z kremem waniliowym i włożyła jedną do ust.

- Musisz czekać. Prędzej czy później znowu ją zobaczysz. Uwierz mi.

- No ale ile mam czekać?

- Tyle ile powinieneś. Jeżeli jest tobie przeznaczona wróci.

- Nie wierzę w jebane przeznaczenia - jęknąłem i usłyszałem pukanie do drzwi.

Maddy wzruszyła ramionami i uniosła brew do góry, każąc mi otworzyć.

Wstałem z podłogi i doskoczyłem do drzwi. Posłałem uśmiech Maddy i złapałem za klamkę. Omal nie westchnąłem, a moje serce nie wyskoczyło mi z piersi. Na ustach zaigrał mi uśmieszek.

Chyba, kurwa, zaczynam wierzyć w przeznaczenia.

Przełknąłem ślinę, zamknąłem oczy i jeszcze raz popatrzyłem na osobę, która stała przed progiem. Moje oczy nie robiły mi psikusa. Byłem pewien.

- Faworek?

Stick the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz