Na stanowisku

144 10 0
                                    

MARA

Lubię bawić się w różne zabawy. I nie mówię tu o igraszkach z Maksymem. Ale po dzisiejszym spotkaniu z Dukiem chyba całkowicie zmienię co do tego zdanie.

Można by zacząć od jego wejścia do small beans i rozpocząć słowną tyradę o tym jak zakompleksionym facetem się okazał. Chociaż moja miłość do Blacka bezgranicznie malała, nadal czułam wobec niego jakiś obowiązek. Tak, może i to głupie. I tak, okej, zgadzam się z tym. Jednak nie mogłam tak po prostu podnieść się z krzesła i odejść od niej wyciągając wysoko uniesiony środkowy palec. Natura mi nie pozwalała i tyle. Koniec kurwa kropka.

- Po pierwsze, D, o jakim długu mówimy, a po drugie w coś ty się wpakował. Zupełnie cię nie poznaję.

- Ja siebie też - przyznał wycierając nos.

- Powiedz mi, inaczej nici z pomocy.

Westchnął jakby dokonywał jakieś trudnej decyzji.

- D?

Po raz kolejny chciał schować twarz w dłoniach, jednak w porę je złapałam splatając nasze palce.

- Pomagamy sobie na zawsze, pamiętasz?

Skinął na te słowa, ale zabrał ręce zaczynając bawić się solą stojącą na stole przy serwetkach z logo baru.

- Ta sprawa wiąże się z Dillonem Bellsem - odparł krótko.

- Jakim do... Znam to nazwisko! - wykrzyknęłam.

- Znasz go? Tego faceta?

Potwierdziłam. Tylko skąd do cholery je znam? Mara Hale! Myśl słonko! Wyjęłam telefon i odblokowałam go. Od razu powitała mnie szeroko uśmiechnięta twarz Maksyma. Westchnęłam.

Dillon.

Dillon Bells.

Nakierowałam kciuka na ikonkę z wiadomością i napisałam do Maksa.

Ja: Jesteś? Ważne!

Kochanie: Co się stało?

Chciałam napisać mu po prostu, że wszystko okej i tęsknie i tak bardzo szalenie wręcz niewyobrażalnie go kocham.

Ja: Dillon Bells?!

Nie czekałam zbyt długo, ale w tym czasie Black wyraźnie zmarkotniał jeszcze bardziej niż wcześniej, jeżeli to było w ogóle możliwe. Było mi go tak bardzo żal. Jednak patrząc z drugiej strony stał się dupkiem i sam z siebie wpakował się w jakieś gówno. Powinien sam za to zapłacić, ale tak samo jak ja nie chciałabym żeby ktoś mnie zostawił na lodzie, tak i on tego nie chciał.

Kochanie: Co ten kutas ci zrobił?

Zanim zdążyłam wcisnąć jakąkolwiek literę rozległ się dźwięk połączenia. Cicha melodyjka z elementami rżenia konia rozbrzmiała w mojej dłoni. Zabiję Grega za dotykanie mojego telefonu!

- Tak?

- O matko, jak dobrze cię słyszeć - po drugiej stronie odezwał się zaspany głos Maksyma.

- Spałeś?

Zerknęłam na Duke'a. Przyglądał mi się spod zmrużonych oczu.

- Pytasz mnie czy spałem, gdy zaczynasz pytać o tamtego dupka? Naprawdę cię kocham.

- Maksym, wiesz o nim coś?

- Nie mieszaj się z życie Dillona, proszę cię, Mar. Będę już z rana w Birmingham. I wtedy pogadamy, okej?

Stick the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz