MAKSYM
Strach.
Ma chyba wiele odnośników. U niektórych pobudza adrenalinę. U mnie strach raczej wiąże się z czymś dość innym. Złym, ale po części jest w tym też sporo dobrego. Dzięki niemu uczucie zatracenia i złości potęguje, wzmacnia moje myśli, dzięki czemu mogę działać.
Tak jak w tym momencie, po rozmowie z Gregiem spowodował, że od razu wybiegłem z domu znajdując się w ekspresowym tempie przez domem Callie prosząc Erazma o auto, odpalając je i po drodze żegnając się jeszcze z mamą i bratem posyłając im uspokajające słowa przez telefon.
Jedno zdanie spowodowało, że poczułem ten strach.
- Marze coś się stało. Jest w szpitalu.
Pędziłem po autostradzie przyśpieszając samego siebie. Musiałem znaleźć się tuż obok niej. Nie mogłem jej stracić. Przecież była miłością mojego życia!
Zanim pojechałem do niej skręciłem do klubu w którym Dillon często się kręcił. Nie miałem pewności, że tam właśnie go znajdę.
Nie wiedziałem co zamierzam. Ale tam był. Jakby na mnie czekał, a słowa jakie wypowiedział utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
- Wiedziałem, że przyjdziesz.
Kazał zostawić nas samych więc dwie dziewczyny jakie mu towarzyszyły szybko wyszły.
- Naprawdę dziwię się, że tak szybko się tu pojawiłeś. No i że ci na niej zależy. Myślałem, że po Emily będziesz miał dość związków. Myliłem się.
- Wiesz co? Mogłeś się zastanowić wcześniej, zanim skrzywdziłeś najważniejszą osobę mojego życia - a potem wymierzyłem pierwszy cios.
Uczyłem się bić. Erazm nie raz pokazywał mi w jakie miejsca najlepiej uderzyć aby najbardziej bolało. Jego lekcje się przydały.
Wyszedłem z klubu z uśmiechem na twarzy.
~~~- W której leży sali? Mara Hale? W której? - to były moje pierwsze słowa tuż po przekroczeniu szpitalnego lobby.
W poczekalni czekał na mnie Greg razem z Crew i Micahem. Zignorowałem lekarza i podszedłem do nich.
- I? - spytałem tylko.
- Jej stan jest stabilny - powiedział tylko Greg i popchnął mnie na siedzenie obok siebie.
- Co się stało? Czy to coś poważnego? Błagam, powiedz że nie!
Westchnął i popatrzył na mnie zmartwionymi oczami.
- Nic nie złamie przeklętej Mary Hale - odezwał się Crew wychylając się z poza pleców bruneta żeby na mnie spojrzeć.
- Czy możemy ją zobaczyć?
Greg pokręcił głową.
- Godzina odwiedzin skończyła się dwie godziny temu. Gdy spytasz jakiejś pielęgniarki może cię wpuści. Mara ma dużo śladów pobicia, jak na razie oprócz złamanego nosa i podbitego oka nie ma nic poważniejszego co wskazywało by, że może naruszyć to jej stan zdrowia.
- Powiedziałeś to cholernie medycznie - warknąłem. - Jestem taki wkurwiony!
- Walnąłeś w coś? - wskazał oczami na moje zakrwawione pięści.
- Tak, po drodze napatoczył się jeden spierdoleniec do kwadratu. Nie mogłem nie skorzystać.
- Czy ten spierdoleniec wniesie oskarżenie?
CZYTASZ
Stick the rules
RomantizmKażdy mówi, że przeciwieństwa się przyciągają! W tym przypadku jest zupełnie inaczej! Maksym Sade uwielbia kobiety - do tego zalicza się też jego matka, którą kocha ponad wszystko, no i nawet bardziej! Gdy jedna z nich - Emily Parker - zrobi mu bard...