To tylko kolejny dzień

277 17 10
                                    

MARA

Jestem typem osoby śpiącej do południa uwielbiającej miękkość pościeli i śniadanie wprost do łóżka. Phi. Nigdy nie pozwolono mi tego zakosztować, ale cóż miałam oczekiwać? Całe moje życie było do dupy. I nawet to co spotkało mnie wczoraj nie zmieniło mojego zdania. Bardziej uzgodniło mnie w przekonaniu, że jestem beznadziejnym człowiekiem.

Obudził mnie nieznaczny ruch po prawej stronie i po chwili poczułam jak Duke wstaje z łóżka zostawiając mnie samą z poczuciem pustki.

Mara Hale nigdy nie była taka smutna.

I samotna też.

Otworzyłam oczy i od razu zmrużyłam je pod oświetlającym mnie nikłym promieniem słońca. Szarpnęłam za pościel wyswobadzając się z jej gburowatego uścisku. Czułam się jak jeden wielki worek wody. I to... powąchałam włosy... śmierdzący worek wody. Albo potu. Jak kto woli.

Zaczęłam macać ręką po łóżku zasłaniając się ramieniem. Nie znalazłam nigdzie telefonu Duke'a i słuchawek, ale jedno spojrzenie na szafkę nocną utwierdziło mnie w tym, że leży właśnie tam. Poczłapałam tam udając, że wcale nic mnie nie boli.

Było po ósmej. Dziś była sobota, więc jak co tydzień prowadziłam zajęcia fitnessu tuż po 16.

Westchnęłam i skierowałam się na korytarz szukając wszędzie łazienki. W końcu gdy ją znalazłam odskoczyłam jak poparzona widząc sylwetkę jakiegoś faceta myjącego się za szybą prysznica - być może jednego z współlokatorów, a co za tym idzie przyjaciół Blacka.

- Naprawdę przepraszam - wykrzyknęłam potykając się o framugę i lądując z głośnym pluskiem na podłodze wśród mokrej podłogi.

- To ja... - zaczął wypadając z pod prysznica nagle zatrzymując wzrok dłużej pomiędzy moimi udami.

Cholera. Przecież nie mam majtek! Zacisnęłam nogi powstrzymując się od syknięcia po zderzeniu siniaków wielkości - jak mniemam - piłki futbolowej.

Nie zraziłam się, bo ja się okazało koleżka z pod prysznica również nie grzeszył nagością, a co do tego - zaczęło być mi bardzo gorąco i mokro wcale nie od wody na kafelkach - był cholernie przystojny.

- Ja pierdzielę!

- Ja pierdzielę bardziej - powiedział podając mi dłoń i pomagając wstać.

Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na siebie w lustrze. Wyglądałam jak bomba atomowa po nieudanym wybuchu, albo gorzej. I nie zawdzięczał temu Gavinowi. Przygładziłam swoje napuszone włosy i wykręciłam rąbek koszulki, aby wyleciała z niej woda.

Zwróciłam wzrok na mega przystojnego koleżkę z pod prysznica i po spotkaniu z jego wzrokiem w odbiciu lustrzanym uśmiechnęłam się pierwszy raz od ponad dziesięciu godzin. Odwzajemnił uśmiech wybuchając śmiechem tak nagle, że również mu zawtórowałam patrząc w jego ciemne oczy i obserwując lekkie zmarszczki wokół ust. No cóż musiał mieć więcej lat niż ja i Duke. Dałabym mu z dwadzieścia siedem. Tak na oko.

- Mara, prawda? - spytał łapiąc za ręcznik i okręcając go wokół swoich bioder.

Skinęłam głową drapiąc się po udach i podwijając mokrą i chłodną koszulkę. Miałam ochotę ja zdjąć.

- Przeszkadza ci ona? - spytał po raz kolejny patrząc na to co wyczyniam z koszulką Duke'a.

- Trochę - wzruszyłam ramionami.

- Zdejmij ją - powiedział niemal błagalnie tak, że jego oczy się zaświeciły. Potarł swoje jasne włosy i jeszcze raz posłał mi cudny pół uśmiechem.

Stick the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz