Deszcz, pot i... pocałunek?

294 27 3
                                    

MAKSYM

Deszcz to zjawisko atmosferyczne zupełnie za częste w i tak już deszczowym Londynie. Jednak czasem - jak się okazuje - może być niezwykle otrzeźwiającym doświadczeniem.

Zupełnie jak teraz. W owej sytuacji jaka zaistniała z mojej winy. Pierwszy raz pozwoliłem sobie na płacz przy kimś na kim chyba mi zależało. Najlepsze w tym wszystkim było to, że gdybym miał zmienić rozwój wydarzeń, nie zmieniłbym nic, bo nie chciałem kryć się z tym co dzieje się w moim wnętrzu.

Oczywiście, było ciężko. Mi było strasznie ciężko. A przede wszystkim trudno. Nie umiałem radzić sobie z przeszłością jaką byłem zmuszony zostawić.

Przez cały czas co pięć minut spoglądałem na tylne siedzenie obserwując śpiącą ziejącą zielenią głowę Mary.

Ściskało mnie w żołądku na ten widok. Była niezwykle, zakurwiście wyjątkowa, piękna i jedyna w swoim rodzaju. Jedyna skaza jaka rozciągała się na jej posturze było to powalone podobieństwo do mojej byłej, i jak dotąd jedynej miłości całego mojego nastoletniego życia.

Jak na poprawienie mojego zajebistego humoru zaczął padać deszcz. Siedziałem na masce samochodu podparty na łokciach i zastanawiałem się właśnie nad tym czemu zawsze pada, gdy nikt tego nie oczekuje. W tym samym momencie na mój nos kapnęła kropla, potem druga i kolejna. Nie schowałem się do samochodu. Uznałem, że muszę wziąć na siebie to co oferuje mi los.

Chociaż i tak sam z siebie wiele przeżyłem.

Obserwując markotną minę Mary, przekręcającą się, tak iż mogłem oglądać ją w pełnej krasie doszedłem do wniosku, że muszę to zmienić i jasno postawić warunki jakie ona na samym początku naszej znajomości ujawniła.

A więc seks. Seks bez uczuć.

Zamierzałem czym prędzej odkochać się w zielonowłosej piękności.

Wiedziałem, że nie będzie łatwo, że być może ( a nawet na pewno) nie podołam swoim własnym zasadom.

Jednakże bałem się. Tak cholernie się bałem, tego że to ona mnie zrani. A co gorsza ja zranię ją.

Czułem, że jestem typem osoby która po prostu myśli o sobie i nie potrafi kochać. I naprawdę tak o sobie myślałem.

Byłem zadufanym w sobie dupkiem wielkości największego kutasa na ziemi.

I co z tego, że w dziewięćdziesięciu procentach myślałem penisem zanim mój tok myślenia przełączał się na mózg.

I być może nic by się nie zmieniło, gdybym nie ruszył swojego kościstego tyłka wprost do tylnego siedzenia w samochodzie i nie zaczął budzić jej ze snu.

- Mara, Maraaa - potarłem jej zziębnięte ramię. - Faworku.

Przetarła oczy rozmazując ostatnie ślady tuszu.

Jeszcze nigdy nie wyglądała tak... pięknie.

- Miałaś rację - odparłem. Zmarszczyła nos gdy z moich włosów kapnęły na nią kropelki wody. Uniosła nogi, żebym mógł usiąść obok niej.

- Z czym miałam rację? - spytała wykręcając palce zarazem unikając mojego wzroku.

- Nie powinno nas nic łączyć, Faworku. Nawet imię.

Pokręciła głową rozmyślając nad moją wypowiedzią i cicho przyznając się, że nie rozumie o co mi chodzi. Potarła policzek na którym odcisnęły jej się ślady szminki i suwaka od bluzy.

- Po prostu - jęknąłem. - Zgadzam się na twój układ. Zgadzam się.

- Na jaki kurwa układ, Maks?

Dotknąłem jej nagiej stopy, ale podkuliła od razu nogi pod siebie po kontakcie z moimi palcami. Zmarkotniałem jeszcze bardziej.

Nawet nie wiedziałem co ona do mnie czuje. Czy cokolwiek czuje. Czy coś nią kieruje. Bo być może ma kogoś. Chłopaka czy jakiegoś przyjaciela lepszego pod każdym względem od mojej osoby.

Te myśli zawładnęły mną nagle i nie powstrzymanie, a najlepsze w tym wszystkim było to, że rozjebałem naszą zajebistą, kurwa, relację.

- Nasz układ, Faworku. Seks.

- Okay, tak... - zamilkła przygryzając granatowy paznokieć od kciuka.

- Po prostu widziałaś mnie w chwili słabości. Sam do końca nie wiem czemu tak nagle zacząłem... płakać. Nie zdarza mi to się. A na pewno nie podczas seksu, więc...

Złapała mnie nagle za rękę, którą wymachiwałem w powietrzu.

- Nie musisz się tłumaczyć, Sade. Ty niedorozwinięty spermiomózgi facecie.

Odetchnąłem. Mara ostatecznie wylądowała w moim wielkim uścisku.

- Ale za te przezwiska to ci nie daruję - powiedziałem i pocałowałem ją w usta.

Stick the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz