MAKSYM
Miała zielone włosy jak połyskująca trawa tuż po deszczu. Chociaż chyba kurwa trochę przesadzam z tym porównaniem ale chodzi mi o sam fakt, że jej włosy były pięknie, fantastyczne i oryginalne. Nikt od tak nie chodził z zielonkawych włosach i nie emanował taką seksualną energią.
I co ważne - nikt nie był zakurwiście idealną Marą Hale, w której jestem zakochany.
Tamtego dnia, to wydaje się tak cholernie dawno temu, wyjęła mi z usta zapalonego przed chwilą papierosa, którym się zaciągnąłem i włożyła go pomiędzy swoje zęby witając mnie szerokim uśmiechem swoich pełnych malinowych warg.
Co prawda nie jestem jakimś znawcą w tym wszystkich romantycznych gestach ale wypadałoby powspominać to jak się poznaliśmy.
Nie wiem w ogóle jak to możliwe, że z jebanego dupka zmieniłem się w latające wokół jej nóg dziecko chcące więcej i więcej od konkretnie tej właśnie dziewczyny. Cholernie idealnej dziewczyny.
Która - żeby ktoś sobie nie myślał - była tylko i wyłącznie moja.
Wracając...
Tamtego dnia gdy tylko na chwile udało mi się popatrzeć na nią pod słońce, zobaczyć jej delikatne kości policzkowe i szeroko otwarte oczy i pamiętać słowa jakie wyszeptała wprost w moje uchu. Oniemiałem. To pamiętam. Nie każdy proponuje ci seks prawda?
Chciałem jej. Pragnąłem całkowicie zanurzyć rękę w jej długich włosach, poczuć jej zapach i spleść dłoń z jej dłonią. Dobra. Kogo ty się oszukujesz Maksym! Wtedy myślałeś tylko o tym, że mógłbyś ją przelecieć!
I zrobiłem to w jebanym schowku na szczotki w moim akademiku.
Potem stanęła na progu mojego pokoju w podartych spodniach i bólu w oczach jaki chciała zatuszować lekkim uśmiechem.Tamtego dnia wyszła ode mnie z parą spodni nike które tylko na niej leżały tak idealnie.
Ile jeszcze razy użyję słowa idealnie opisując moją dziewczynę? Nie wiem. Ale wierzcie mi ona jest przekurwiście idealna. Chciałbym zaznaczyć tu, że wiele przeszliśmy razem. Jako przyjaciele i para. Jako ofiary i zdrajcy. Byliśmy szczęśliwi i smutni na przemian. I groźni i źli. Sprzeczaliśmy się ale dochodziliśmy do porozumienia.
A w tym wszystkim byliśmy przy sobie i się wspieraliśmy.
Nie da się przewidzieć przeszłości, da się ją sobie wyobrazić. Ja wyobrażam ją sobie w samych dobrych barwach, teraz są troszkę różowe, bo Mara nareszcie przefarbowała swoje włosy na wyczekiwany różowy kolor, ale mam nadzieję, że na nowo zmieni ich stały kolor na poprzedni.
Spisuję właśnie wszystkie nasze wspomnienia i moje głupie słowa, które brzmią pewnie jak wyrwane z kontekstu bo nie umiem pisać a jeszcze gorzej idzie mi z mówieniem. Jednakże staram się naprawiać to czynami i pokazywaniem emocji jakie we mnie buzują.
Nie kupuję jej kwiatów, bo uważa że są denne, dostaje ode mnie za to kilogramy czekoladek z musem malinowym, bo uwielbia je podjadać przed snem. To nasz rytuał. Zaraz po skończeniu przez nią szkoły, wydostania się z pod nacisku wspomnień z dyplomem w ręce skoczyła mi na plecy i obcałowała cała szyję.
- Wreszcie jestem wolna, Maks.
Tak powiedziała.
Ja tak samo jestem wolny dzięki niej. Podziałała na mnie otrzeźwiająco. Dzięki niej nie imprezuje tak dużo, nie zaliczam lasek na boku i nie ciągnę pieniędzy od każdego. A o żadną z tych rzeczy nigdy mnie nie prosiła. Ona jest naturalna, tak jak moje poranne całusy składane na jej skroni, albo wieczorne igraszki pod kołdrą na dobranoc.
Jestem jej za to cholernie wdzięczny. Mama jest ze mnie dumna. Nigdy nie oczekiwałem od życia sukcesu na dużą skale. Ale na dzień dzisiejszy wystarczy mi to na co tak długo pracowałem. Na całkowite zaufanie mojej najważniejszej kobiety w życiu tuż zaraz po Marze Hale i brak wstydu przed bratem, który zawsze chciał "być taki jak ten straszy Sade".
Pracuję gdzie tylko się da, nie odkładam też na bok nauki na studiach - w zeszłym roku zaliczyłam wszystkie prace. Każdy pieniążek odkładam na naszą wspólną przyszłość, na dom jakiego oboje pragniemy.
Przeprowadziłem się do chłopaków i mieszkam teraz 24/7 wraz z zielonowłosą, która przeobraziła się w różową landrynkę.
Nawet mój język się zmienia, nie przeklinam tak dużo i zaczynam lubić rozmowy między ludźmi.
Mam też wielką nadzieję, że Mara znajdzie to moje beznadziejne wyznanie, które dla niej napisałem dopiero za jakieś sto lat, kiedy odejdę z tego świata a ona zostanie sama nie opłakując mnie wcale a wcale tylko pamiętając to jak przeżyliśmy naszą przeszłość.
Muszę ustalić to z nią, że umieram jako pierwszy, bo za nic kurwa nie poradzę sobie bez niej na świecie.
To ona jest tą silną częścią nas. To ona podtrzymuję nasze narządy przed totalnym rozpadem.
Pamiętam słowa mojej mamy tuż po tym jak ojciec nas zostawił. Powiedziała : "nigdy tak bardzo nie kochałam nikogo tak jak jego, ale zostawiając mnie dał mi kopa do tego, żeby pokazać mu jak nienawiść może zmienić się w siłę".
Ty jesteś taką siłą. Oprócz nienawiści, która - bądźmy szczerzy, jest w tobie - jest w tobie też miłość, która sprawia, że ból to nic w porównaniu z następnym szczęśliwym momentem naszego życia.
Bardzo mocno cię kocham, Mara. Nikogo nie darzyłem nigdy takim uczuciem i wiesz jak trudno mówić mi takie słowa więc je zapisuje. Umówmy się więc, że przeczytasz to tuż po mojej śmierci, no albo jak będziesz już miała te 80 lat.
Koniec
20.02.18, Birmingham 19 urodziny Mary Hale
CZYTASZ
Stick the rules
RomanceKażdy mówi, że przeciwieństwa się przyciągają! W tym przypadku jest zupełnie inaczej! Maksym Sade uwielbia kobiety - do tego zalicza się też jego matka, którą kocha ponad wszystko, no i nawet bardziej! Gdy jedna z nich - Emily Parker - zrobi mu bard...