MARA
Drodzy czytelnicy, jeżeli ktokolwiek z was oczekiwał złego zakończenia tej historii - bardzo się mylił. I ty i ty i ty! Ci którzy obstawiali przy dobrym, mogę dać wam buziaka, albo - oczywiście jeżeli tylko będziecie chcieli - pozwolę dać wam klapsa w mój superaśny Tyłek Mary Hale! Yeah.
Po usłyszeniu wiadomości od dyżurującego lekarza potwierdzającego zgon Duke'a Blacka zanotowany 25 grudnia 2017 roku o godzinie 16.37, nie byłam załamana. Co prawda otworzyłam szeroko buzie i spodziewałam się krzyku jak nie złości to przynajmniej zdziwienia ale ej serio nie ruszyło mnie to aż tak bardzo jak uważałam!
Odchrząkuję właśnie żeby opowiedzieć wam zakończenie zajebiście przecudownej historii miłosnej dwojga waszych ulubionych bohaterów. Dobrze wreszcie napisać, że jestem najlepsza!
Wracając. Jakże się okazało Duke Black nie miał żadnych pieniędzy, które mógłby przeznaczyć - również z myślą o sobie - na swój własny pogrzeb.Następnego dnia zostałam wypisana ze szpitala bo "okaz zdrowia tylko zawadzałby miejsca". Tak pożegnał mnie lekarz prowadzący.
Wsiadłam razem z miłością mojego życia i ścisnęłam go mocno za rękę gdy tylko sięgnął do pasów.
- Muszę ci coś powiedzieć.Ale wiedział. Ostatnio zauważyłam, że wie wiele rzeczy, których nawet nie brałam pod uwagę do zrobienia. Wie to co przed nim zatajam, to co do niego czuje, wie o mnie więcej niż ja chciałabym wiedzieć o sobie. To cholernie pociągające ale też straszne jak film "To" z 1990 roku (i to wcale nie sarkazm!).
- Nie będę kwestionować twojej decyzji. Jesteś jego jedyną rodziną i to co zrobisz jestem w stanie zrozumieć.
Więc przygotowaniami do pogrzebu zajęłam się sama. Jestem przekonana, że Duke czekałby na bogate zakończenie jego życia, pogrzeb z wielkimi smutkami i płaczem, z milionem ludzi którzy pomimo, że go nie znali przyszli, bo to w końcu Jebany Duke Black. Ten sławny gość.
Niestety. Nie tyle środki jakie posiadałam, albo raczej jakich nie miałam, co brak zaproszeń na tę uroczystość, bo po prostu nie było kogo, świadczył o tym, że mój przyjaciel zmarł za wcześnie. Powinien pożyć jeszcze parę lat, dorobić się dobrego życia, braku problemów i do tego wspaniałego romansu, ale....
- Brak mi słów, bo i tak żadna osoba nie zrozumie tego co wobec siebie czuliśmy. Nikt nie będzie wiedział o tym jakie marzenia mieliśmy, jak udawało nam się podkradać czekoladę w sierocińcu, w jakie bójki on się wdawał i z jakich opresji wychodziliśmy cało. Duke Black powinien mieć przed sobą jeszcze wiele kubków kakao z piankami i gofrów z bitą śmietaną. Teraz jednym pożywieniem będą robale zamieszkałe wraz z nim pod ziemią. Ale Duke Black jakiego znamy, a raczej jakiego ja znam, zje je z uśmiechem na twarzy i powie, że był to najlepszy posiłek jaki kiedykolwiek jadł.
Bił mi brawo mój chłopak, a z oczu Kiry leciały nawet łzy. Erazm trzymał przyciśniętą do siebie Callie i pocieszał ją słowami szeptanymi w ucho.
Tak naprawdę na pogrzeb Ciacha Numer 2 zawitało dwanaście osób, nie było wylewania łez ani serpentyn załamania.
Nie płakałam, chociaż dziś, 3 stycznia 2018 już roku, gdy Duke Black został pochowany na dobre i złe, zrozumiałam co tak naprawdę się stało. Dziwiłam się, że tak dobrze przeżywam jego odejście a nagle stojąc nad grobem zabrakło mi tchu, zaczęłam osuwać się na kolana i dociskać głowę tuż przy ziemi.
- O mój Boże!
- Mara, kochanie.
- O mój Boże - powtórzyłam. - Jak on mógł mi to zrobić. Czemu mnie zostawił.
Maksym przytulił mnie do siebie i pozwolił ryczeć w swoje ramię. Pomimo nagłego deszczu, siedzieliśmy razem go opłakując. Może to głupie, może nie konieczne ale zaczęłam wspominać co chwila to co razem przeszliśmy. A Maks mnie słuchał. Ten frajer usiadł na mokrej ziemi, trzymał mnie za prawą rękę a lewą ocierał łzy łączące się razem z płynącym deszczem na moich policzkach w jedno.
Nie pamiętam jak długo tam byliśmy i jakim cudem dostałam się do domu. Od jutra zaczynał się nowy i ostatni semestr w mojej szkole, ale jedyne o czym teraz myślałam była tragedia jaka mnie dopadła. To było takie okropne. Wypłakiwać sobie oczy, gdy nigdy się tak wiele nie płakało.
- Chcesz zostać sama?
Pokręciłam przecząco głową i odwróciłam się na łóżku w stronę leżącego obok Maksyma. Poduszka Duke'a nadal nim pachniała.
- Nie chcę żebyś mniej zostawiał.
Położyłam głowę na jego ramieniu i wtuliłam się w jego lewy bok.
- Tak bardzo nie chciałam żeby to wszystko tak wyglądało, no wiesz że się rozkleję i że w ogóle cokolwiek będę czuć po tym co się stało. Ale czuję to milion razy mocniej niż wcześniej.
- Co to znaczy?
Ułożyłam podbródek na jego piersi i spojrzałam w przenikliwe oczy mojego chłopaka.
- To znaczy miłość. Miłość do ciebie.
~~~
- Cześć kochanie! Musisz mi tyle opowiedzieć!!! - krzyknęłam do ucha Kiry gdy tylko przekroczyła próg mieszkania. - Jak z Aaronem? Hmm?
- Mogę cię spytać o to samo!
Przeszłyśmy do salonu w którym siedzieli już wszyscy moi współlokatorowie.
- Crew chciał cię bardzo poznać - szepnęłam do jej ucha.
- Ach tak? Który to?
- To...
- Cześć jestem Crew twój wierny faaaan - ostatnie słowo demonstracyjnie przedłużył podając jej rękę.
- Miło mi cię poznać. Co ty na to żeby zapozować ze mną w następnej sesji na bloga!
- O boże spełnienie marzeń - zapiszczał.
Wchodząc do salonu Kira zatrzymała mnie łapiąc za ramię.
- Jest bardzo uroczy! - powiedziała z uśmiechem klepiąc mnie w tyłek i splatając nasze palce. - Brakowało mi ciebie, moja najważniejsza przyjaciółko!
- Czy coś jest na rzeczy? - uniosłam brwi do góry.
- Chyba tak. Właśnie stałam się innym człowiekiem. I naprawdę zaczęłam siebie akceptować.
- Strasznie się cieszę. To koniec chowania piękna za czarnymi ubraniami w rozmiarze XXL?
Skinęła potwierdzająco. Przytuliłam ją do siebie starając się nie popłakać. Brakowało mi jej. Pomimo roku różnicy pomiędzy nami stałyśmy na równi, chociaż pięć miesięcy temu Kira pewnie zaśmiałaby mi się w twarz gdybym zaproponowała jej sukienkę w kwiatki albo zezłościła gdybym zabrała jej kosmetyczkę pełną czarnych kredek i ciemnych tuszu do rzęs. Pięć miesięcy temu była uwięziona w dziwnej relacji z Gavinem, nie sądziła że teraz usiądzie przy niej największa miłość jej życia, w locie złapie jej spojrzenie i odda soczystego buziaka na jej skroni. Tak samo jak ona dzięki niemu, i ja dzięki Maksowi i vice versa nauczyliśmy się jak naprawdę powinniśmy żyć. Szybko, najlepiej, przy ludziach którzy nas kochają po drodze zahaczając o marzenia dodając je do listy - zrobione.
To naprawdę brzmi jak denne zakończenie historii miłosnej dwóch nastolatków z Birmingham. Ale to właśnie to podoba mi się w tym najbardziej. Że jesteśmy niezwykli w swojej zwykłości.
Chociaż jeżeli mam być szczera - a nie mogłabym nie być, w końcu jestem Mara Hale, prawda? - to mój tyłek i w ogóle cała ja ( oprócz tych małych cycków, argh) jestem niezwykła, fantastyczna i przebojowa! Co czyni mnie najlepszą bohaterką na świecie!!!
CZYTASZ
Stick the rules
RomansaKażdy mówi, że przeciwieństwa się przyciągają! W tym przypadku jest zupełnie inaczej! Maksym Sade uwielbia kobiety - do tego zalicza się też jego matka, którą kocha ponad wszystko, no i nawet bardziej! Gdy jedna z nich - Emily Parker - zrobi mu bard...