Dwie twarze starego forda

302 28 16
                                    

MARA

Można mieć wiele przyjaciół, tak samo wiele wrogów, powiedziała kiedyś Mara Hale (nie wnikajcie).

Jak się okazało ja mam więcej kolegów do łóżka. Chodź wcale nie chciałam tak myśleć jednak właśnie chyba tak mogłam być odbierana.

Wiele osób różnie reaguje na dane sytuacje. Niestety mam tak, że w pewnych momentach - najbardziej tych krytycznych - nie wiem co powinnam robić. I nadal nie wiem czy moje znikome milczenie naprowadziło nas jednak na dobrą drogę do dalszej znajomości.

Po spotkaniu z Kirą, Maksym ( i tak wole Mały Kutasik) zaproponował, że odprowadzi mnie do samochodu. Zgodziłam się dlatego, że niczego innego nie chciałam w tamtym momencie, a do tego Kira sama kazała mu to zrobić bez sprzeciwu. Więc w ogóle byłam ucieszona i zdziwiona jednocześnie. W końcu okazało się, że oboje znamy Kirę. I oboje uważamy ją za przyjaciółkę.

- Więc gdzie teraz jedziesz? - spytał.

- Jadę położyć się na łóżko - odparłam wymijająco patrząc kątem oka na deskę rozdzielczą. Widniały tam wielkie czerwone cyfry : 21:23. Zamykali mi wejście do internatu za około godzinę.

- Mara - powiedział. Było to jak miód dla moich kubków smakowych.

- Tak? - odparłam gładko.

Uśmiechnął się przez zęby i po chwili wypluł gumę do żucia jaką miał w buzi na chodnik.

- W sumie nic. Wsiądź do samochodu. Zamknę za tobą drzwi. Albo... jednak nie zamknę - powiedział i gdy siadałam na fotel zajął miejsce pasażera.

- Co ty robisz? - spytałam zdziwiona jego zachowaniem.

- Zabiorę cie gdzieś. Ruszaj - nakazał, a ja bez sprzeciwu włączyłam silnik ciekawa co tym razem jego mały kutas wymyślił.

Kierował mnie przez całą trasę; aż po pół godzinie wreszcie stanęliśmy na jakimś rozdrożu wokoło drzew. Kiedy wyszliśmy i stanęliśmy przed samochodem, który oświetlał nas reflektorami, spytał:

- I jak?

- Maksym - powiedziałam.

- Tak?

Przybliżyłam się do niego, żeby zaraz wziąć go w objęcia. Zwilżyłam usta czując przepływającą przez mój organizm chwilę słabości.

Pocałował mnie lekko jakby też nie był pewien tego ruchu, dopiero po chwili zaczął gwałtowniej poruszać językiem.

Stężałam pod jego dotykiem czując sunącą rękę na moim ramieniu. Zsunął mi bluzkę i zahaczył palcem o ramiączko od stanika. Uff. Założyłam dziś jedną z moich najlepszych kompletów bielizny od Victorii Secret.

Lekko popchnął mnie na maskę mojego starego forda i uniósł moje nogi tak, żebym oplotła go w pasie. Znowu mnie pocałował. I znowu. I znowu.

- Masz dziś tak cudowne usta - zamruczał i zaczął zataczać ścieżkę pocałunkami wprost do moich piersi.

- Jak się nazywasz?

- Maksym - odparł zdziwiony pytaniem.

- Pełne imię i nazwisko - wydukałam przygryzając wargę, gdy jego biodra diametralnie spotkały się z moimi. Niech włoży go już we mnie. Boże. Nie umiałam dłużej na to czekać. Zaczęłam walkę z jego paskiem i rozporkiem. Wybrzuszenie w dżinsach w jakich jego tyłek wyglądał wprost zjawiskowo powiększało się miarowo.

- Maksym Sade.

- Sade. Sade. Sade. Rozbierz mnie - poprosiłam.

Ułożył mnie delikatnie na masce mojego auta. Zsunął delikatnie całkowicie moje spodnie i podważył koszulkę. Gdy zdejmował mi biustonosz włożyłam rękę w koronkowe majtki.

- Sade - zajęczałam.

Zimne powietrze owiało mnie ze wszystkich miejsc, gdy czekałam na niego naga i gotowa. Pełna pożądania. W końcu za około dwie godziny miał zacząć się pierwszy listopada.

- Pośpiesz się - ponagliłam, gdy szukał gumki w portfelu.

- Już. Już.

- Sade.

Odrzucił nasze ubrania na ziemie i przestając szukać prezerwatywy osunął się na mnie. Wszedł we mnie gwałtownie, aż zachłysnęłam się powietrzem.

- Kurwa, Mara - powiedział. - Kurwa. Jak ty to robisz?

- Urok osobisty. To te małe cycki.

- I mały fiut.

- Pasujemy... do siebie - wyjąkałam. Poruszał się we mnie coraz szybciej. Czułam tylko jak wbijam się w mój samochód całą sylwetką.

- Tęskniłem.

- Ja też - zawyłam.

- Kocham to - warknął. - Kocham z tobą spać. Kocham cię rżnąć do nieprzytomności. Kocham to, Mara. Sprawiasz, że seks to nie przyjemność ale moja inspiracja. Jesteś jak pierdolona inspiracja. Twoje ciało - ruszył się. - Nawet te małe cycki. Kurwa podniecają mnie w cholerę. - I znów. Znów. Znów. Zatrzęsłam się czując w podbrzuszu falę ekscytacji, czekając tylko na to aby ostatecznie dojść.

- Sade, ja... - nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzyłam na jego nieprzeniknioną minę czując się sforsowana. Jak gdybym zrobiła coś niewłaściwego, a nawet się nie odezwałam.

Wtedy wyszedł ze mnie, aby spuścić się obok.

Otarł oczy i schował głowę w dłonie tak nagle, że moje oczy nie zajerestowały jego ruchu. Z opóźnieniem zwróciłam się w jego stronę pełna obawy nad tym co właśnie miało miejsce. Było dobrze, cholera było wspaniale, a teraz... coś uległo zmianie.

Zgięłam ręce w pięść.

- Zrobiłam coś źle? - spytałam kiedy nagle jego plecy zatrzęsły się od szlochu.

Pokręcił przecząco, ale łzy spływające po jego policzkach świadczyły zupełnie o czymś innym.

- Co się stało? Maksym. Co się stało? - błagałam o odpowiedź, ale on jedynie zagryzł policzek od środka.

Złapałam jego twarz w swoje małe dłonie z obgryzionymi paznokciami i starłam jego łzy. Płakał jak gdyby został skrzywdzony. I myślę, że miał jakąś tajemnice. Być może tak wielką jak moja.

- Myślisz tylko o seksie? Czy liczy się tylko seks? - zapytał po chwili zwracając głowę w moją stronę. Jego ciemne oczy były wilgotne. Złapał mnie mocno za nadgarstek na co lekko się skrzywiłam. Nie chciałam dać po sobie poznać tego bólu, jaki przeszedł po moim wnętrzu. Aczkolwiek wiedziałam, że to on w tamtym momencie bardziej cierpi. Nawet z nieznanego mi powodu.

Dotknęłam jego dolnej wargi i starłam wilgoć jaka została mu w kąciku.

- Czego chcesz Maksym?

- Chcę cię znowu przelecieć - powiedział na wpół prosząc na wpół nakazując.

- Czy to naprawi to co właśnie się stało?

Pokiwał głową.

- W takim razie rób to. I nie płacz. Chcę ciebie. Zaufaj mi.


Byłam zrozpaczona jego zachowaniem, jednakże nie chciałam nawet o tym myśleć. Jak zwykle było trudno. Zależało mi na nim. Nie na seksie. Uwielbiałam seks. Seks z nim. Seks z Maksymem. Ale... nawet nie chciałam dopytywać czemu tak nagle zaczął płakać. Co takiego mogło się wydarzyć, iż jego silna wola straciła resztki podtrzymującej jej energii? Co takiego miało miejsce, że popłakał się gdy zaczęliśmy się kochać?

Pytania kłębiły mi się jak milion gwiazd nad nami i starałam sobie je uporządkować. Jednakże starałam mu się pokazać właśnie teraz, że jestem. Jestem wtedy gdy potrzebuje bliskości. Nawet takiej jak ta. Tylko fizycznej.

Stick the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz