MARA
Impreza nie skończyła się za dobrze jeżeli tak właśnie można było to nazwać. Znaczy dla nas miała koniec od razu po wejściu Dillona. Podszedł do nas w momencie gdy Maksym złapał mnie za rękę z zamiarem wyjścia z klubu.
- Maksi, a gdzie się wybierasz? - zatrzymał nas jego przenikliwy głos. - Nie przywitasz się ze swoim brachem?
Maksym poklepał po plecach chłopaka nadal trzymając mnie usilnie, tym razem za rękę.
Trochę nie wiedziałam o co chodzi i w jakim to stanie ma się dana sytuacja. Przybrałam jednak minę rozumiejącej Mary i swoim wdziękiem przywitałam Dillona. Świdrował zapalczywie moją sylwetkę.
- Mara, to Dillon - podaliśmy sobie ręce. Myślałam, że Maks przedstawi mnie jako swoją dziewczynę ale nie zrobił tego.
- Kolejna dziewczynka? - spytał posyłając mi zjadliwy uśmiech. Odpowiedziałam tym samym.
Dziewczynka? Kim on do cholery był?
Wyłączyłam moje wdzięki nadal mu się przypatrując. Dillon był... wyglądał na niebezpiecznego i nie przyjemnego. Pomimo jego chudej sylwetki i zapadłej klatki piersiowej zapewne od palenia papierosów nie czułam przed nim strachu. Raczej respekt.
- Skąd wytrzasnąłeś taką sztunię?
Maksym zignorował pytanie.
- Co tu robisz?
- Mam parę spraw do załatwienia - powiedział jakby to wyjaśniało wszystko.
Puściłam dłoń Maksyma. Przytłaczała mnie nowo poznana osoba. Nie gustowałam w takich mrocznych gościach.
- Pójdę do łazienki - ścignęłam Maksa za koszulkę chcąc zwrócić jego uwagę na siebie.
Popatrzył na mnie i kazał mi na siebie uważać. Odchodząc od nich i kierując się przez tłum usłyszałam głośny, zachrypnięty śmiech Dillona i jego pytanie :
- Dobrze się ją pieprzy? Za ile chciałbyś mi ją na dzisiaj oddać? Dawno nie pukałem takiej dupy i...
Dalszej wypowiedzi nie chciałam słuchać. W łazience była jak zwykle wielka kolejka, ale przepchałam się na początek.
- Co robisz? - niektórzy zwracali mi uwagę i popychali mnie do tyłu. Gdy jednak dotarłam do drzwi od toalety i dopadłam umywalki, zwymiotowałam.
- Tym razem ci darujemy, dziewczyno - pierwsza w kolejce poklepała mnie po policzku i przepuściła do środka kabiny.
Okręciłam papier wokół ręki i wytarłam twarz. Miałam nadzieję, że Maksym wyprowadzi Bellsa z błędu. Nie byłam tylko laską do łóżka.
Spuściłam wodę i podeszłam do lustra. Odkręciłam kran pozwalając spłynąć mojemu zwymiotowanemu jedzeniu. Mdłości minęły. Naprawdę towarzystwo Dillona nie sprzyjało mojej psychice. Obmyłam twarz nie zwracając uwagi na plamy tuszu pod oczami.
Maksyma znalazłam na zewnątrz. Palił papierosa z jakimś chłopakiem. Nieobecność Dillona skomentowałam głośnym 'uf'.
- Płakałaś? - spytał obtaczając mnie w pasie.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do kolegi od papierosa.
- A ty to kto?
- Ben - podał mi rękę i pocałował jej grzbiet. - Chodzę z Sadem na zajęcia.
Zaśmiałam się. Nie czułam się sobą. Nie wiedziałam czy to przez alkohol czy nie fajne spotkanie, ale...
Pokręciłam głową.
CZYTASZ
Stick the rules
عاطفيةKażdy mówi, że przeciwieństwa się przyciągają! W tym przypadku jest zupełnie inaczej! Maksym Sade uwielbia kobiety - do tego zalicza się też jego matka, którą kocha ponad wszystko, no i nawet bardziej! Gdy jedna z nich - Emily Parker - zrobi mu bard...