Przyjaci(el)ółka

327 27 6
                                    

MAKSYM

Na każdej z imprez jak to ma się w zwyczaju zaliczam laski. Jednakowoż mógłbym zaprzeczyć temu stwierdzeniu jak na prawdziwego studenta University College Birmingham przystało i powiedzieć : Tak dziś zdarzyło się coś zupełnie innego niż dotychczas.

Nie przespałem się z nikim.

Tylko całowałem.

Z Kirą Richardson.

Współlokatorką Callie i dziewczyną na którą leciał Aaron. Nie powinienem tego robić jednemu z lepszych kumpli i to jeszcze z takim z którym dziele pokój, ale Maksym Sade najpierw myśli kutasem, a nie głową. A szczerze mówiąc od dawna mam chęć na blondynkę. I jeszcze większą chęć na zaliczenie właśnie tej.

Więc oprócz całowania na piątkowej imprezie do niczego nie doszło, za to następnego dnia Kira pojawiła się przed moimi drzwiami. Zanim weszła spytała czy aby na pewno nie ma Aarona. A gdy zastrzegłem, że nie i tak sprawdziła każdy kąt pokoju.

Bardzo sie zdziwiłem, gdy powiedziała, że nie chce się ze mną przespać. Tylko spędzać ze mną czas. Na przytulaniu, całowaniu i macaniu.

Z jej głosu nie wywnioskowałem sprzecznych sygnałów. Postawiła sprawę jasno i podobało mi się to tak samo jak moja nowa przyjaźń z Maddy.

Właśnie teraz siedzieliśmy z Kirą u mnie na łóżku zastanawiając się jak zrobić zadanie z angielskiego.

- Poddaje się - jęknęła i odrzuciła książki daleko od siebie.

- Co ty taka zbulwersowana, hę? - uniosłem kącik w wardze do góry.

- Nie mam dziś humoru. I jeszcze strasznie wkurza mnie Aaron.

- Co zrobił?

- Nic. Po prostu jest - nadęła policzki.

- Kitty - tak mówiła do niej siostra. Uwielbiałem się z nią droczyć używając tego zdrobniałego imienia. Tak bardzo go nienawidziła.

- Maks - wydęła wargi.

Kira naprawdę była ładna. Dziwiłem się, że zawiesiła wzrok na kimś takim jak Aaron. Byli totalnym przeciwieństwem siebie. Ona niegrzeczna, spontaniczna, buntownicza. On zorganizowany, miły i przezorny.

Gdybym był Aaronem nie chowałbym dupy za każdym zakrętem gdybym ją widział lub czmychał z jej pola widzenia gdy wchodziła do stołówki i mogła go przyłapać z inną dziewczyną. W tym przypadku tą inną dziewczyną okazała sie Lesslie. Za to ja miałem Faworka. Miałem. Ta. Od dawna się nie odzywała. Minął tydzień i prawie dwadzieścia dwie godziny odkąd tu była.

Osiem powalonych dni bez jej ciała. Bez włosów. Bez krzywego uśmiechu. I bez tej charyzmy w oczach. I pyskatego języka.

Brakowało mi jej. A jak się właśnie dowiadywałem z każdą minioną sekundą chyba się w niej zadurzyłem.

Tak.

Tylko co ona na to?

W sumie może ma chłopaka? Inne, lepsze życie. Co mógłbym jej zaoferować?

Psa?

Tak w końcu tego sama chciała.

Pokręciłem głową i oparłem się o ramię Kiry.

- Powiedz mi szczerze. Co się dziś wydarzyło. Między wami?

- Pokłóciliśmy się. Przed wszystkimi. Na zajęciach z pisania.

- To... źle? Nawrzucaliście sobie. Może teraz zrozumie. Co traci.

Zmarszczyła brwi i podrapała mnie granatowym paznokciem w brodę.

- A ty? Kto się tobie podoba?

- Nikt. Serio. Nie rozmawiajmy o mnie, co? - poprosiłem.

Kiwnęła i znowu złapała za podręcznik do angielskiego.

- Chcesz sok?

- Jaki?

- Mam tylko pomarańczowy.

- Może być - zgodziła się. Posłała mi uspokajający uśmiech.

Złapała ołówek między zęby i zagryzła go zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Wiesz, że jestem dziewicą? - wypaliła nagle.

Wiedziałem. Wywnioskowałem to z jej niektórych ruchów lub wycofywania się zza bardzo poufałych sytuacji.

Nie powiedziała mi tego jeszcze. Aż do dziś.

- Tak myślałem - powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Jesteśmy przyjaciółmi, no nie?

- Kira. Chwila, chwila. Wiem do czego zmierzasz. Gdyby było coś na rzeczy, jakaś dziewczyna, powiedziałbym ci.

- Okay. To chciałam usłyszeć - poklepała miejsce obok siebie.

Usiadłem obok i podałem jej szklankę soku pomarańczowego.

- Przerwa pięciominutowa - zakomenderowała.

Wybuchnąłem na to śmiechem. Od godziny robiliśmy przerwy to na siku, to na całowanie czy jedzenie.

- No co? - spytała i zabrała mój telefon. - Czas na obczajanie twojego brata na serwisach społecznościowych - wykrzyknęła.

~~~

Dzisiejszego dnia zebrało mnie jakoś na wspomnienia. Poczekałem aż Aaron zaśnie, a potem myśląc, że to ja śpię pójdzie na dach żeby spotkać się z Kirą. Kiedyś go śledziłem. Ale o tym nie wie.

Przeglądałem dawne zdjęcia mojej byłej dziewczyny, która tak bardzo przypominała mi Faworka. Były tak do siebie podobne, że aż mnie to bolało.

Może dlatego, że kurwa nie chciałem aby okazało się, iż zwróciłem na nią uwagę tylko dlatego, że mi ją przypominała.

Taka nie była prawda.

Zakochałem się w tej zajebistej dziewczynie właśnie dlatego, że była tak inna od tamtej.

Emily Parker była dawną miłością mojego życia. I zrobiła mi niewyobrażalne świństwo pozwalając abym się w niej zakochał. A potem mnie zostawiła.

Pozwoliłam sobie na to tylko dlatego, żeby dać ci nauczkę, Maks. Nie chciałam tego. Sam wpadłeś w swoje sidła.

Zamknąłem oczy i nakazałem sobie spokój.

Raz

Dwa

Trzy

Dasz rade. Oddychaj.

Wyobraziłem sobie mamę stojącą nade mną i uspokajającą mnie w ten jej niezwykły sposób.

Pomogła mi podnieść się po tym upokorzeniu wydobywając ze mnie nowe wcielenie.

Otworzyłem oczy i obtarłem je od zaschniętych łez. Mój palec zawisnął nad ikonką z koszem. Jeszcze raz przyjrzałem się Emily. Nie potrafiłem jednak tym razem zdobyć się na odwagę i po prostu wyłączyłem telefon zrzucając go na podłogę.

Stick the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz