Maddy

349 26 9
                                    

MAKSYM

Są ludzie, którzy uwielbiają towarzystwo. Są też tacy, którzy gardzą znajomością z innymi. Szczerze? Trudno mi przypisać się do jakiejkolwiek grupy wyżej wymienionej, gdyż po części znajduję się tu i tu.

Wręcz nienawidzę osób chwalących się swoją subordynacją wśród społeczeństwa. Gorsi są ci, którzy wywyższają się na tle innych.

Ale szalkę przechylają kujony. Wierzcie mi. Ci faceci w okularach profesorów i dziewczyny w spódnicach do kostek z naręczem książek. Ich randka numer jeden to nauka. Potem powtarzanie, aż do skutku, żeby pokazać jak bardzo uważają na to co się co nich mówi.

Nie mam nic do nich. Po prostu jest parę rzeczy w życiu jakie mnie wkurzają. I to jest jedna z nich. Nieunikniona konfrontacja z okularnikami i dziewicami w drogich żakietach i mokasynach. Ot co.

Taka wydawała mi się Madds. Ale co najlepsze okazała się zupełnie inna.

W sumie tak samo jak moja jedna z najlepszych duperaśnych przyjaciółek Kira, potocznie laska mojego wyimaginowanie luzackiego współlokatora Aarona.

W tej chwili posłałem uroczy uśmiech grupce dziewczyn z mojego roku, które plotkowały w kącie w przerwie na lunch. Gdy wszystkie odebrały dobrze mój ruch ustami w górę uniosły zgodnie ręce i pomachały mi szepcząc cześć Maksym tymi swoimi zmysłowymi głosami.

Ruszyłem dalej przerywając mój wewnętrzny słowotok, gdy dotarło do mnie gdzie tak naprawdę zmierzam.

Maddy od samego rana przekonywała mnie na spotkanie ze swoimi najlepszymi kumpelami jak ona to ujęła "pod słońcem, pod ziemią i nawet lepszymi niż mój kutas". Jakoś tak to brzmiało, a wyglądało tak:

Z rana tuż po śniadaniu Maddison dogoniła mnie na korytarzu skręcającym do mojego pokoju. Co pierwsze rzuciło mi się w oczy były jej krótkie blond włosy. Nie omieszkałem powiedzieć jej jak chujowo teraz wygląda. A ona jak to ma w zwyczaju w ogóle się tym nie przejęła.

1:0 dla Maddison.

- Potrzebowałam tego, Maks. Musiałam je obciąć - chwyciła za końcówki. - I nie robiłam tego dla ciebie, ale dla siebie.

Chwyciłem się za serce.

- Jak to? Byłem bezwzględnie przekonany o tym, że robisz wszystko dla mnie, Madds. Zraniłaś mnie.

Podparła się pod boki uwydatniając biust. Miała na sobie pastelowo - różową marynarkę, białą bluzkę z dekoltem i ciemne spodnie. Wyglądała ładnie. Ale nie chciałem jej tego powiedzieć. Nie leciała na mnie. I nawet, jeżeli teraz przyznałem się do tego, że jasna cholera kurwa mać, patrzę się na jej cycki, nie chciałem jej przelecieć. Nie dlatego, że nie była chętna. Co to, to nie. Chodziło raczej o sam fakt, że liczyłem się z jej jebanym zdaniem, chociaż nikt nie wiedział o tym, że znam jakąś Maddison Wszechwiedzącą Thomas.

Oderwałem od niej wzrok, chcąc zapracować na szacunek kosztem tych wspaniałych piersi.

- Nie mam teraz dla ciebie czasu, Maddy.

- Dobrze, że ja mam dla ciebie - powiedziała i wparowała za mną do pokoju.

Nie zważając na jej obecność zdjąłem koszulkę w której spałem szukając białego T-shirtu w moim cudnym bałaganie.

- Więc o co ci chodzi?

Zrobiła słynną minę panny Thomas i wspięła się na palce żeby dorównać mi wzrostem.

- No? - niecierpliwiłem się. Mój pierwszy wykład zaczynał się... właśnie teraz.

- Chciałabym abyś poznał moje kumpele.

Stick the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz