- Hej, słuchaj, czy nie zapomniałeś jeszcze o tamtym długu? No wiesz, gdyby nie ja, ta Czaszka pewnie leźałby sobie przybity do ostateczności. Jesteś mi coś winien. - Ciągnął Grey, już od ponad pięciu minut o tym, jak ważny jest szacunek do przyjaciół i... temu podobne...
- Chłopie, ty nie wiesz chyba co to znaczy "dług"! Mogę ci to wyjaśnić. Trzymam się jeźdźców, ponieważ uratowali mi życie. Tuż po naszym zakolegowaniu zostałem u nich z przywiązania. Ja jednak traktuję to jako przysięgę. Jeśli którykolwiek z was będzie w potrzebie, staram się wam pomóc. Sam widziałeś Czkawkę? Był kompletnie przybity. A po odzywkach tego szczyla, całkiem się załamał. Co sobie obiecałem, to zrobiłem. Jestem w pewnym sensie przełożonym, po przyjacielsku. Skoro do nas dołączyłeś, to jeśli przysięgniesz że jesteś jednym z nas, to obietnica będzie dotyczyć również ciebie. Dla świętego spokoju, przysięgni do cholery, że jesteś z nami! Ci ludzie mnie ocalili, przed niechybną śmiercią w szeregach Drago, a ty nie dajesz mi wolnej chwili, bo "uratowałeś" mojego smoka przed... chwilowym zapomnieniem.
- Co!? Służyłeś u Drago? Całkiem nieźle posunąłeś się jak na zdrajcę... w dobrym sensie oczywiście.
- Tak, jasne, jasne, przysięgnij!
- Przysięgam. Przyjaciele, na śmierć i życie! - oświadczył uroczyście młodszy z jeźdźców.
"Wycować się", "Niebezpieczeństwo", "Polecieć", "Smoki".
Co to znaczyło? Kod Mówisz - Strzelasz nie był rozpracowany na tyle precyzyjnie, aby tworzyć całe zdania.
Czkawka i Śledzik głowili się teraz nad tym, o co mogło chodzić Albrechtowi.
Na pewno chodziło o sycofanie się z powodu niebezpieczenstwa. Ale kto ma się wycofać? Jeźdźcy, czy reszta Wikingów?
Polecieli na smokach? To raczej niemożliwe. W porcie stało przecieź tylko kilka z kilkuset malutkich staków uderzeniowych, jak i wielkich Niszczycieli i okrętów dowodzenia.
Jednak, Czkawka postanowił :
- Nie zabrniemy daleko, jeśli będziemy myśleć tylko tekstem... Trzeba się zatanowić bardziej dogłębnie.
A więc :
"Wycofaliśmy się przez niebezpieczeństwo... polecieć... NA SMOCZĄ WYSPĘ!!!" No przecież!
Jeźdźcy muszą płynąć na Smoczą Wyspę.
- Dobra mały, liny odwiązane. Wiosłuj a ja go trochę pociągnę. - zarządził Eret, chwytając za linę cumową. - Czaszkochrup! Chwyć za dziób i leć do przodu!
To powiedziawszy mocno pociągnął za sznur, a dzięki współpracy statek szybko wypłynął do głownego portu.
Kiedy Eret, który znowu powrócił na stanowisko kapitana, zacumował statek.
Chwilę potem, rozległ się ryk nocnej furii. To Szczerbatek. Sztukamięs leciała tuż za nim.
Uciechę Czkawki dało się dostrzec jeszcze chwilę przed wylądowaniem.
- Lecimy na Smoczą Wyspę - powiedział bezdyskusyjnie wódz, po czym popatrzał na twarze Graya i Ereta.
Gray był widocznie zachwycony pomysłem, ale starszy z nich wydał się trochę przygnębiony.
- Ale... przygotowaliśmy statek! I to patrzcie jaki! Nie możemy...
- Jasne źe możemy. Taki statek na pewno bardzo przyda się flocie.
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka - Wojny Smoków
FanfictionKontynuacja "Zupełnie Nowej Historii", ale w odróżnieniu od niej, tą opowieść będę uzupelniał sam, na bierząco. Życzę miłego czytania :)