Patrol, jak patrol. Dzień jak codzień. No... prawie.
Bearns, jeden z wielu przewodników zwiadowców, był właśnie na rutynowym patrolu Berk.
Nie do końca wiedział dlaczego mają obserwować opustoszałą wyspę...Dowódca słyszał coś o szalonych planach Drago, jednak informacje były ściśle tajne.
Podobno sam plan był już nie raz zmieniany.Onkel, przełożony jego przełożonego wytłumaczył mu tylko że nadszedł czas i że dopóki nie spotkają jeźdźców, plan nie będzie mógł wejśc w życie.
Nawet jeśli spotkaja jeźdźców, to pewnie nie wrócą cali. Przez kilka ostatnich dni na patrolu modlił się do Odyna o to, aby tylko nie spotkać żadnych smoków.
Chociaź... Odyn to bóg wojny, więc... to chyba nie był dobry pomysł...-Lecą jakieś smoki! - krzyknął jak na zawołanie jeden z obserwatorów - Od strony Berk. To... to oni...
"Głupi Odyn!" - darł się w myślach Bearns.
W tym samym momencie usłyszał przeciągły gwizd. Wydawał się trwać w nieskończoność. W końcu jednak się skończył, a statek po jego lewej stronie wybuchł w fioletowej eksplozji plazmy.
-Niezły początek...Potem wrak statku (i zapewne ludzi) dobiły dwa kolejne wybuchy. Od nich jednak raził pomaranczowo-żółty ogień.
-Dobrze ekipo, zostały jezcze dwa statki. Może rozwalimy ten po prawej, zanim zaloga załaduje kusze i łuki.
Eret, weź Graya i oblecicie statki od tyłu. Ja zaatakuję z przodu.Powiedział Czkawka, po czym gwałtownie zawrócił Szczerbatka i poszybował w dół.
-Załadować broń! Bądźcie przygotowani, jeźdźcy rozdzielili się i pewnie zaatakują z obu stron! - próbowali się przekrzyczeć obaj dowódcy statków.
Znowu długi gwizd. Znowu wydawał się nie mieć końca.
Bearns obejrzał się za siebie. Zobaczył go. Nocna furia przeleciała tuż obok jego łodzi.
To byla tylko ZMYŁKA.
Kolejny statek wybuchł wsród dwóch bliźniaczych pocisków ognia.
Dowódca pod wpływem fali uderzeniowej upadł na plecy. Pokład się zatrząsł. Kapitan już myślał że statek staje w płomieniach, ale ku jego zdziwieniu, wciaż żył.
Kiedy stanął na nogi, jego oczom ukazały się źródła wstrząsu.
Na JEGO własnym patrolowcu stały sobie trzy smoki. I czterech uzbrojonych ludzi. Wśród nich był... dzieciak. Doslownie nastolatek. NASTOLATEK Z DUŻYM TOPOREM.
Nocna furia zawarczala, kiedy tylko nieznajomy stanął na nogi. W pozycji bojowej stanęły jeszcze dwa gruchotniki z tyłu.
Ze grzbietu czarnego jak noc smoka zszedł jeźdźciec.
Przemówił łagodnym głosem :
-Witaj, co u ciebie?
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka - Wojny Smoków
FanfictionKontynuacja "Zupełnie Nowej Historii", ale w odróżnieniu od niej, tą opowieść będę uzupelniał sam, na bierząco. Życzę miłego czytania :)