| 1.63 | Odwiedziny

1.1K 137 4
                                    

Pozostał mi ostatni dzień pobytu w szpitalu, nie mogłem być bardziej szczęśliwy. W dodatku długo oczekiwana randka zbliżała się wielkimi krokami tak samo jak moje nerwy lub podekscytowanie.

Tak naprawdę nie byłem w stanie domyślić się, co Zayn zaplanował na nasze spotkanie. Należał do osób nieprzewidywalnych, ale zwyczajnie to lubiłem, choć nie zawsze ta cecha należała do odpowiednich na daną okazję.

Zayn właściwie mógł zrobić wszystko, więc bezsensownym było zastanawianie się nad miejscem, do którego zdecyduje mnie zabrać.

Cokolwiek to będzie, wiedziałem, że po prostu mi się to spodoba.

Usiadłem na szerokim parapecie, opierając plecy o ściankę wnęki. Patrzyłem przez okno na spadające krople deszczu oraz wsłuchiwałem się w zupełną ciszę tego miejsca. Czułem się wyjątkowo spokojny i uradowany faktem, że już jutro będę mógł opuścić szpital.

Cisza panująca w sali, w której przebywałem od ponad dwóch tygodni, nie trwała jednak długo, została przerwana przez odgłos płukania do drzwi. To musiała być moja mama albo brat, gdyż Zayn był dziś wyjątkowo zajęty.

- Proszę! - wykrzyknąłem, nakładając na usta wyćwiczony delikatny uśmiech.

Drzwi uchyliły się, a do pomieszczenia wszedł Greg z pełną siatką jedzenia i picia, co właściwie najbardziej mnie cieszyło.

To nie tak, że jestem wyrodnym bratem, chodzi o fakt, że Greg za każdym razem odwiedzin stara się zniechęcić mnie do Zayna, bym dał sobie z nim spokój. Uważa go za niebezpiecznego człowieka do znajomości i być może w jakimś stopniu jest to prawdą, lecz za bardzo zależy mi na nim, żebym zwyczajnie mógł go zostawić. Nie zrobiłbym mu tego.

- Hej - powiedzieliśmy w tym samym czasie i dokładnie oboje wywróciliśmy oczami, kiedy brat do mnie podchodził.

- Co tam mi niesiesz? - wyszczerzyłem się.

- Dlaczego mam mieć cokolwiek z tego dla ciebie? - uniósł brwi i położył siatkę pomiędzy moimi nogami - Spokojnie, mały - mruknął, kiedy wyrwałem się do przodu, by sprawdzić, co przyniósł.

Spojrzałem na niego szczenięcymi oczami, które wywołały u niego dłuższy uśmiech, niż ten zaraz po przekroczeniu progu pokoju.

- Oczywiście, że to dla mnie!

- Ponieważ?

- Ponieważ jestem wspaniałym braciszkiem - wyciągnąłem dużą, truskawkową czekoladę, na której widok moje oczy zabłysły w szczęściu.

- Sprawiającym dużo problemów - mruknął, na co po raz kolejny wywróciłem oczami.

- Daj spokój, to już się nie powtórzy - otworzyłem opakowanie i złamałem sobie tabliczkę nieba w głębie, które wylądowało szybko pomiędzy moimi ustami - Mmmm.

- Mam nadzieję, że nie - powiedział poważnym głosem, choć jego twarz wyglądała na rozbawioną i wiedziałem, że jest to wywołane moimi minami "rozkoszy".

- Greg? Co tak właściwie będzie z Jacem? - spytałem cicho po rozpuszczeniu się czekolady.

Zmarszczył brwi, obserwując mnie przez chwilę badawczo. Potem odchrząknął i bardziej się wyprostował.

- O to się już nie martw, my się dobrze nim zajmiemy -

- Po prostu jestem ciekaw - wzruszyłem ramionami - Proszę powiedz mi.

- Ja - westchnął ciężko - Dobra - wymamrotał - Więc póki co Jonathan jest wciąż szpitalu...Zayn...Jakby zrobił mu więcej obrażeń, niż ci zapewne powiedział -

- Postrzelił go w nogę - wciąłem się, nie mogąc tego powstrzymać.

- Ukradzioną bronią...

- To nie istotne. Ważne jest to, że mnie uratował - powiedziałem o tym razem to Greg przewrócił oczami - Kontynuuj. Co później z nim będzie?

- Musimy go najpierw przesłuchać, zanim sąd się nim zajmie i więzienie. Zayn będzie próbował wyciągnąć z niego, jak najwięcej informacji.

- Zayn nie powiedział mi o tym...Czy to bezpieczne? - zmarszczyłem brwi - Przecież oni się pozabijają.

- Dlatego moim towarzyszem numer jeden będzie paralizator.

- Ouch.

Lost Boy ✔ | ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz