| 1.57 | Jadę Po Ciebie

1.2K 180 24
                                    

Chciałam podziękować za prawie 28 tys. wyświetleń! To niesamowite, kochani! 😱👏😭

A Teraz Enjoy 😏

X

Z A Y N

Wróciłem do domu Horanów starając się nie wrzucać w oczy. Musiałem zabrać broń, która będzie mi potrzebna, gdy pojadę do apartamentowców po Nialla, a prawdę mówiąc Greg był najłatwiejszym celem w całym towarzystwie.

Przekradłem się przez główny hol, chowając się za drzwiami od łazienki, gdy słyszałem nadchodzących ludzi.

Czułem się jak najgorszy przestępca.

- Telefon został ruszony - odezwał się szorstki, kobiecy głos, należący do nikogo innego, jak Claudi.

- Ruszony? - drugą osobą był Greg, na co przekląłem w myślach, ponieważ nie mogłem się na niego rzucić w obecności tej furiatki.

- Dam sobie uciąć rękę, że ruszał go Malik - mruknęła ze złością, widziałem jak zaciskała dłonie w pięści i najchętniej bym je wykręcił.

- Przestaniesz w końcu zwalać wszelką winę na tego chłopaka? - burknął - Co prawda jest opryskliwy, ale jeszcze nie zrobił niczego, co by wymagało naszej interwencji - westchnął.

- Mówię poważnie - Williams zatrzymała się przed wejściem frontowym do domu - Collins widział, jak ten gnojek kręcił się przy telefonie...nie rozumiem po co - westchnęła i ze zmarszczonymi brwiami potarła prawy policzek - Chyba, że...wyjął kartę... -

- Kurwa - Greg wymamrotał - Jeśli to prawda...na pewno pojechał po mojego brata, pakuje się w cholerne bagno - warknął i otworzył drewnianą powłokę, a gdy zauważył mój odpalony samochód, ruszył w jego kierunku, razem z Claudią.

- Cholera - wymamrotałem i rzuciłem się do biegu. Będąc przy Gregu, trąciłem go ramieniem, wyciągając zwinnie pistolet z jego kieszeni.

- Hej! - krzyknął i wyrwał się do przodu, po chwili łapiąc moją rękę.

- Odwal się - syknąłem i popchnąłem go, nie mając innego wyjścia, wiedziałem, że tracę szansę na możliwość bycia przy Niallu, ale w tej chwili liczy się dla mnie to, że muszę go znaleźć i zabrać w bezpieczne miejsce. Później zacznę wszystko odkręcać.

Podbiegłem do auta, natychmiast do niego wsiadając. Zablokowałem wszystkie wejścia zanim dwójka policjantów zdążyła do niego wsiąść i nacisnąłem pedał gazu, kładąc pistolet na desce rozdzielczej.

- Jadę po ciebie, kochanie - wymamrotałem z mocno bijącym sercem.

-

-

Skanowałem uważnie spojrzeniem okolicę przy apartamentowcu, mijając drzewa, za którymi ukrywałem się, gdy ludzie Foutleya stali z bronią.

Czyżby spodziewali się mnie tutaj?

Zacisnąłem szczękę, przenosząc oczy z pionków mojego byłego...szefa, na drzwi, którymi normalnie można dostać się do środka. Jednak nie było mowy, że uda mi się nimi przejść.

Minąłem biegiem brzozy, kierując się na tyły budynku, gdzie stało jedynie trzech gości.

Powolnym krokiem ruszyłem do nich, trzymając się zawzięcie ściany budynku, by nie wrzucać się w oczy. Chciałem jeszcze pomęczyć paru ludzi swoim ciężkim charakterem.

Kiedy mężczyźni odwracali się w moją stronę, sprawdzając teren, kucałem za tujami z kurczowo zaciśniętą dłonią na odbezpieczonym pistolecie.

Mój oddech był urywany i ciężki, dlatego na wszelki wypadek zatykałem sobie dłonią usta.

Wstałem po czwartym razie kucania, po czym podbiegłem do drzwi, które szybko otworzyłem, wchodząc do środka. Kiedy upewniłem się, że nikt za mną nie idzie, odetchnąłem z ulgą, zważając, że wstrzymałem wcześniej oddech.

Wybrałem wierzchem dłoni spocone czoło, świdrując spojrzeniem po schodach i trzech parach drzwi, znajdujących się tutaj.

Gdzie mógł być Niall?

Na pewno trzymali go w jednym z apartamentów na wyższym poziomie. Nie byliby na tyle głupi, żeby przytrzymywać go na niższych piętrach, nie?

Przeszedłem na szeroki korytarz, idąc wzdłuż niego w poszukiwaniu windy. Nie chciałem robić większego hałasu swoją obecnością.

Znalazłem ją, więc wsiadłem do środka, naciskając ostatni guzik.

Zagryzłem nerwowo wargę podczas tego, jak wpatrywałem się w swoje odbicie w lustrzanej ścianie.

Wyglądałem blado, mojego oczy były przekrwione, a usta poranione i suche, dlatego oblizałem je powoli.

Czułem się skoncentrowany i nagle silny, odzyskałem nadzieję na odnalezienie danego chłopaka.

I mimo mojego kiepskiego odbicia, nie wyglądałem na aż tak bardzo słabego.

Walczyłem, by odzyskać to, na czym mi zależało.

Wyszedłem z windy, kiedy jej drzwi rozsunęły się z cichym ocieraniem się metalu o metal, po czym rozejrzałem się po kolejnym szerokim, ale krótkim korytarzem.

Początkowo postanowiłem iść do najdalej znajdujących się drzwi, naciskając na klamkę, ponieważ któreś musiały być otwarte, by inni byli w stanie przemieszczać się bez problemów.

Jednak te nie ustąpiły, więc sprawdziłem jeszcze trzy ostatnie pary, ale i one były zamknięte.

Zszedłem na niższe piętro, powtarzając te same ruchy. Robiłem tak z kolejnymi, niższymi poziomami.

Dopiero na czwartym piętrze jedne drzwi otworzyły się po tym, jak nacisnąłem mocno klamkę, tracąc nadzieję na znalezienie blondyna.

Odzyskałem ją wraz z upadkiem, kiedy się otrząsnąłem. Zrobiłem nieco hałasu, jednak nikt tego nie usłyszał i nie wyszedł, by to sprawdzić.

Dziwne.

Wstałem i otrzepałem dresy, po czym zamknąłem za sobą cicho drzwi, krążąc po pomieszczeniu, które prawdopodobnie brało za salon, wciąż trzymając w prawej dłoni pistolet.

Ruszyłem się po chwili z miejsca, każda minuta była cenna.

Sprawdzałem po kolei każde pomieszczenie, w którym mógłby być zamknięty Niall.

Obstawiałem sypialnie, lecz znalazłem go dopiero w łazience przykutego do rury grzejnika.

Wyglądał naprawdę okropnie, miałem wrażenie, że śmierć stara się go złapać i była naprawdę blisko.

Przerażające.

- Niall - wykrztusiłem, podbiegłem do niego, następnie klękając i przytulając go z myślą, że to wszystko zbyt łatwo poszło.

- Z-ze - wyszeptał słabo, z bólem, a to łamało mi serce.

- Mój mały Irlandczyk - wymamrotałem płaczliwie - Przyszedłem Cię uratować, skarbie -

Lost Boy ✔ | ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz