Słabe, sztuczne światło zaczęło przebijać się przez moje zamknięte powieki, co wybudziło mnie z pustego i ciężkiego snu.
Otworzyłem oczy, a wtedy duży ból głowy dawał o sobie znać, tak samo, jak w reszcie ciała, które miało wiele siniaków. Patrzyłem na nie, starając się nie zwymiotować na płytki.
To co ze mną zrobiono było okropne i podłe, nie wiedziałem dlaczego akurat ja. Czemu wybrali właśnie mnie? Nie rozumiałem tego, w dodatku nic nie przychodziło mi do głowy.
Ruszyłem się powoli, mając wciąż przyciśnięte plecy do chłodnej, obłożonej także płytkami ściany. Chciałem ruszyć rękami, jednak nie było to możliwe, gdyż obie zostały przykute do grzejnika kajdankami. Bolały, naprawdę cholernie bolały, ale co mogłem z tym zrobić? Zupełnie nic.
Uniosłem wzrok przed siebie na lustro, w którym widniało moje marnie wyglądające odbicie.
Zdawałem sobie sprawę z tego, jak musiałem źle wyglądać, ale to co zobaczyłem, przeraziło mnie do tego stopnia, że zacząłem płakać.
Czułem bezsilność oraz smutek, gdy lustrowałem powolnie spojrzeniem swoją poranioną i posiniaczoną twarz, która nieprzyjemnie pulsowała, a także piekła.
Moje oczy były całkowicie przekrwione i załatwione, otaczały je ciemne siniaki oraz spuchlizna, oznaczająca się coraz mocniej na przetartej skórze.
Wyglądałem jak umierający i z resztą tak się czułem.
Nie chciałem dłużej tego oglądać, to należało do rzeczy, których nie potrafiłem dłużej znieść na chwilę obecną, dlatego zamknąłem oczy z ciężkim oddechem, opuszczającym spierzchnięte i także opuchnięte usta.
Stawałem się powoli spokojny i dopiero po chwili zorientowałem się, że ogarnia mnie sen. I wiedziałem, jak bardzo jest mi potrzebny, więc nawet nie próbowałem go powstrzymać.
-
-
Obudziły mnie dopiero ręce oplatające moje obolałe i zziębnięte ciało. A najlepsze było to, że ja je znałem bardzo dobrze.
- Z-ze - wykrztusiłem z siebie cicho. Moje gardło niemiłosiernie piekło, w dodatku ściskało się boleśnie przez płacz, który chciał się wydostać na zewnątrz, jednak nie miałem na niego siły, dlatego zdusiłem go w sobie.
- Mój mały Irlandczyk - Zayn odezwał się z płaczliwym tonem, co sprawiło, że moje serce biło szybciej. Nie znosiłem, gdy płakał ze smutku, a właśnie był tego bliski - Przyszedłem Cię uratować, skarbie - po jego słowach, nie wytrzymałem i popłakałam się mimo braku sił oraz silnego bólu w moim ciele, które zaczęło się trząść.
Co chwilę przetwarzałem w myślach jego słowa, huczały mi w głowie.
On naprawdę przyszedł po mnie, jest tutaj i pragnie mnie stąd wyciągnąć.
Zdaje się, że moje błagania w końcu przyniosły efekt.
Mogłem być wolny i bezpieczny. Przy Zaynie.
Otworzyłem usta, by powiedzieć, jak bardzo jestem mu wdzięczny, ale przez suchość w gardle nie byłem w stanie z siebie wykrztusić żadnych słów, jedynie kaszel, który był dla mnie teraz utrapieniem.
- Tylko...tylko muszę pozbyć się tych kajdanek - odsunął się, dlatego kolejna dawka szlochu zatrząsnęła mną. Nie chciałem by się oddalał, jego ramiona były zawsze takie ciepłe i bezpieczne. Potrzebowałem tego, jak niczego dotychczas - Hej, hej, maluchu, nie płacz, poszukam tylko czegokolwiek do otworzenia tego cholerstwa, nie zostawię Cię na pastwę losu. Poczekaj tylko chwilkę - westchnął, wstając.
Zayn przeszukiwał wszystkie szafki, które znajdowały się w łazience, a kiedy w jednej znalazł wsuwkę, mruknął coś pod nosem j podszedł do mnie, klękając na jedno kolano.
Grzebał w wejściu na kluczyk w jednej z kajdanek, po krótkim czasie ją otwierając. Słyszałem jak odetchnął z ulgą, zadowolony z tego, że udało mu się uwolnić moją jedną rękę, która teraz mocno i nieprzyjemnie pulsowała.
- Jeszcze tylko jedna, Niall - starał się mnie pocieszyć i właściwie w pewnym stopniu udało mu się to. Powoli docierało do mnie, że rzeczywiście mam szansę uciec.
Czekałem na to, aż będę mógł rozmasować nadgarstki, a kiedy ten czas nadszedł, rozpłakałem się ponownie. Z mało widocznym uśmiechem na twarzy.
Byłem wolny.
Zayn położył dłonie na moich ramionach z lekko wygiętymi kącikami ust do góry.
- Zabieram Cię stąd - powiedział, a ja skinąłem z załzawionymi oczami.
- Ah, czekaliśmy na ciebie, Zayn -
Mulat migiem odwrócił się przodem do osoby, stojącej w drzwiach, zasłaniając mnie swoim ciałem.
- Jace - warknął.
- Jesteś zbyt przewidywalny, wiesz? Musisz jeszcze trochę poćwiczyć po powrocie do nas - uśmiechnął się z wyższością, co było co najmniej przerażające. Totalny psychol.
- Oh, myślę, że wrócisz, Zaza - odpowiedział i nacisnął coś przy swoim zegarku.
Wciągnąłem gwałtownie powietrze do ust, kiedy nie mogłem złapać oddechu, po czym opadłem na ziemię krztusząc się przy drgawkach.
A potem nastała cisza i ciemność, która całkiem mnie pochłonęła.
------------------------------------------------
Chyba zepsułam to opowiadanie? :((
CZYTASZ
Lost Boy ✔ | Ziall
FanfictionCholerny ucisk w klatce piersiowej, smutne oczy, udawany uśmiech, powracające uczucie zagubienia i bezradności, znasz to?