Po weekendzie wróciło szkolne życie, którego tak każdy nie znosił. Poniedziałki były okropne, zwłaszcza rano i nawet największy nerd, by temu nie zaprzeczył.
Kolejne dni mijały, a Zayn wciąż nie dawał znaku życia. Byłem ledwo żywy po źle przespanych nocach, podczas których myślałem co się z nim dzieje.
Martwiłem się, to oczywiste. Po prostu nie chciałem, aby coś mu się stało, ponieważ nie zasługiwał na to, był dobrym, lecz zagubionym chłopakiem i poznawałem go zupełnie od innej strony, która mnie miło zaskakiwała.
Siedziałem pod budynkiem szkoły, paląc pod nią trzeciego już dzisiejszego ranka papierosa i śmiejąc się cicho, bez życia, z tego co opowiadał Louis.
W sobotę próbowałem z nim rozmawiać o Zaynie, jednak wtedy zdenerwował się i powiedział, żebym nie wtrącał się w jego sprawy.
Niedaleko nas, na parkingu rozległ się dźwięk zatrzaskiwanych drzwi samochodu, dlatego przestałem się śmiać i zacząłem szukać źródła hałasu.
Moje spojrzenie zatrzymało się na Zaynie, przez co momentalnie wciągnąłem powietrze ze świstem do ust, po czym przełknąłem ciężko ślinę, obserwując go.
Poprawił okulary przeciwsłoneczne, które miał na nosie, a potem wyjął paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni, które były na niego odrobinę za duże. Miałem wrażenie, że znów schudł, co było właściwie naprawdę niepokojące.
Zaciągnąłem się powoli papierosem, patrząc jak idzie w kierunku wejścia do szkoły, zapalając szlugę, którą już miał pomiędzy wargami.
Poprawiłem się nerwowo na miejscu i przygryzłem wargę, przenosząc wzrok na ziemię z dziwnym uczuciem w środku.
Minęła dłuższa chwila nim zeskoczyłem z murku, wyrzucając niedopałek na trawę, gdzie zgniotłem go butem. Nie czekając na Louisa poszedłem szybko do szkoły, chcąc porozmawiać z Zaynem o ostatniej sytuacji, która wciąż mnie męczyła.
Podszedłem do niego, stał przed swoją otwartą szafką, patrząc na nią bez wyrazu.
- Hej, Ze - powiedziałem cicho, uważnie patrząc na jego twarz - Co się z tobą działo? - spytałem. Miałem nadzieję, że nie będzie zły. Nie chciałem go wkurzyć, widziałem, jak bardzo ma kiepski humor.
Mulat spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, chwilę patrząc na mnie w ciszy.
- Nic - powiedział w końcu bez emocji, na co uniosłem brwi.
- Żartujesz? - zmrużyłem na niego oczy.
Czekałem na jego odpowiedź, jednak ta nie nadeszła, dlatego więc postanowiłem znów się odezwać.
- Czemu nie dawałeś znaków życia? - spytałem z wyrzutem, po czym także zmarszczyłem brwi.
- Nie mogłem - odpowiedział ciszej. Nie byłem w stanie odszyfrować z niego co było nie tak. Znów nałożył maskę, której teraz nikt nie będzie w stanie zdjąć, dopóki ten nie zechce tego.
- Proszę, powiedz mi co się stało, chcę pomóc - podszedłem bliżej, łapiąc jego dłonie, których wierzch zacząłem gładzić kciukami.
- Nie twoja sprawa - Zayn wyrwał się, zaciskając usta w cienką linię, przez co poczułem nieprzyjemne ukłucie w klatce oraz rozpierającą mnie złość, która nabierała na sile.
Dlaczego znów mnie traktuje jak gówno?
- W takim razie okej - warknąłem i odszedłem szybko do swojej szafki, mocno zaciskając dłonie w pięści, w wyniku czego moje kłykcie pobielały, a palce zaczęły boleć.
Nie wiedziałem co działo się z Zaynem, a to mnie trapiło i wkurzało na raz. Nie dawał sobie pomóc, a gdyby to zrobił, postarałbym się doradzić mu i pocieszyć. Teraz czułem się bezradny.
Wyjąłem z szafki podręcznik od chemii przed zamknięciem od niej drzwiczek. Odwróciłem się szybko na pięcie w czasie, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje i poszedłem żwawym krokiem w kierunku sali chemicznej, nie chcąc się spóźnić na lekcję pana Jankinsa.
Kiedy byłem przy sali, nauczyciela jeszcze nie było, na co odetchnąłem cicho z ulgą. Wszyscy czekaliśmy na jego przybycie parę minut nim przyszedł, otwierając sale i wpuszczając nas do środka.
Usiadłem w ostatniej ławce od okna, po czym położyłem na niej głowę, zamykając oczy. Zmęczenie dawało we znaki, mogłem zasnąć tak właściwie w każdym momencie.
Po chwili ktoś się do mnie przysiadł, więc otworzyłem oczy, które przetarłem powoli z cichym westchnięciem, by następnie spojrzeć na osobę, siedzącą obok.
Prawie spadłem z krzesła, widząc Zayna.
- O-oh - wykrztusiłem cicho, jedynie tyle byłem w stanie teraz zrobić. Byłem zaskoczony i zdezorientowany tym, co robi.
W co on pogrywa, do cholery?
Mulat rozsiadł się i przymknął powieki, podczas gdy ja w tym czasie ponownie zlustrowałem jego sylwetkę, robiąc to tym razem dokładniej. Rzeczywiście schudł.
- Jesteś pewien, że nie chcesz mi nic powiedzieć?- spytałem cicho, widząc jak nieznana dla mnie sprawa, męczy go.
Przytaknął zaraz po moim pytaniu, wpatrując się uparcie w ścianę z pustką w oczach, na co westchnąłem ciężko.
Nie potrafiłem od niego tak po prostu odwrócić wzroku, więc nawet nie próbowałem tego robić, zwyczajnie mu się przyglądając.
Zayn w połowie lekcji zagryzł wargę do krwi, kiedy jego oczy zaszły niekontrolowanie łzami. Gwałtownie wstał i wyszedł z sali, uprzednio biorąc swoje rzeczy.
Zerwałem się z miejsca, ignorując spojrzenia wszystkich osób zgromadzonych w sali, następnie wybiegając za Malikiem z mocno bijącym sercem i spoconymi dłońmi.
- Zayn! -
CZYTASZ
Lost Boy ✔ | Ziall
FanfictionCholerny ucisk w klatce piersiowej, smutne oczy, udawany uśmiech, powracające uczucie zagubienia i bezradności, znasz to?