Nie cierpię nie mieć internetu :/ Wybaczcie że tak długo nic nie dodawałam :(
----------------------------------------------------
Po drodze na imprezę, Louis zatrzymał auto na pobliskiej stacji benzynowej, by zatankować i przy okazji kupić mi amerykańskiego hot doga, którego zawsze jadłem, gdy byłem w takim miejscu jak to. Głupi nawyk wyrobiony w wakacje, nie potrafiłem go zmienić i szczerze mówiąc nawet nie chciałem, ponieważ kochałem jedzenie, zwłaszcza fast foody.
Mój przyjaciel był pierwszym, który wyszedł z samochodu na zewnątrz. Zmarszczył brwi poprawiając swoją bluzę, zasunął ją i obciągnął w dół, by wygładzić granatowy materiał. Musiało zrobić się jeszcze chłodniej na dworze, niż przedtem, a w dodatku zaczęło kropić.
Westchnąłem ciężko i z niechęcią opuściłem kabinę czarnego BMW, zamykając za sobą drzwi z cichym trzaśnięciem. Zadrżałem na kontakt chłodnego powietrza z moją skórą i zdołałem jeszcze bardziej pożałować, że nie wziąłem ze sobą bluzy. Należę do osób, które nienawidzą zimna - zawsze wolałem siedzieć w domu pod kocem i laptopem na nogach zamiast biegać z innymi dzieciakami na zewnątrz z sankami - a obecna sytuacja jest dla mnie okropna i niekomfortowa.
Oparłem się o drzwi od strony swojego siedzenia, kierując spojrzenie na Louisa tankującego samochód ze ściągniętymi brwiami. Nie przepadał za taką pogodą razem ze mną i większością osób, które zdążyłem poznać. Zayn w ogóle nie wyszedł z samochodu, więc z nim było widocznie najgorzej.
- Pospiesz się, Louis. Zimno mi - mruknąłem pod nosem na tyle głośno, by mnie usłyszał. Spojrzał na mnie rozdrażniony, dając mi tym znać, żebym przestał go pospieszać. No tak, nie cierpi, gdy ktoś to robi.
Po tym jak pojazd przyjaciela był gotowy do dalszej drogi, poszliśmy oboje do budynku, aby Louis mógł zapłacić za paliwo i kupić mi jedzenie. Kiedy to robił, ja chodziłem po sklepie, szukając czegoś słodkiego, co przypadłoby mi do gustu oraz jakiegoś gazowanego napoju. Wziąłem pepsi, żelki i M&M's. Podszedłem do kasy, gdzie stał Tomlisnson, i położyłem na ladzie wybrane rzeczy, które trzymałem w rękach. Zdążyłem posłać uroczy uśmiech szatynowi, stojącemu za kawałkiem drewna, nim Louis dał mi kuksańca w ramię.
- Ała - pisnąłem cicho, kiedy jego dłoń zderzyła się z moim ramieniem. Usłyszałem śmiech chłopaka za ladą, był melodyjny i przyjemny dla ucha. Spojrzałem znów na niego, dokładniej przyglądając się jego twarzy. Ostre rysy twarz, wąskie usta, zielone oczy i czarne włosy- to wszystko według mnie było doskonałym połączeniem, nigdy bym nie przypuszczał, że ktoś taki jak on, spodoba mi się tak bardzo, ponieważ taki typ chłopaków nie podobał mi się. Ten jest miłym i ładnym wyjątkiem.
Kasjer policzył Louisa co chwila na mnie zerkając, to wywołało ciągły uśmiech na mojej twarzy. On także unosił co jakiś czas kąciki swoich ust, na które zdarzało mi się zerkać.
- Jezu, ludzie, po prostu przedstawcie się sobie i wymieńcie się numerami, a nie róbcie tu jakiś gównianych podchodów - odezwał się w końcu zirytowany Louis. Patrzył raz na mnie, raz na niego.
Zaśmialiśmy się oboje patrząc na siebie. Chłopak przede mną w końcu pokręcił rozbawiony głową i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Jestem Jonathan, ale wolę jak mówią na mnie Jase - wyszczerzył się. Uścisnąłem jego dłoń odwzajemniając tak samo szeroko uśmiech.
CZYTASZ
Lost Boy ✔ | Ziall
FanficCholerny ucisk w klatce piersiowej, smutne oczy, udawany uśmiech, powracające uczucie zagubienia i bezradności, znasz to?