Siedzieliśmy w szpitalu na poczekalni od ponad godziny, czekając na moment, gdy lekarz wyjdzie z sali, gdzie obecnie leżał Zayn. Każdy z naszej trójki martwił się o niego, zwłaszcza Maggie, nie potrafiła uspokoić się na choćby minutę, ciągle płakała i było mi jej naprawdę żal. Chcąc dać jej choć trochę otuchy, trzymałem ją na swoich kolanach przytulając do swojego torsu. Wciąż cicho miałcząc pod nosem, powoli oddawała się w ręce Morfeusza i byłem za to naprawdę wdzięczny. Tu nie chodziło o to, że była problemem, nie, po prostu tak mała istotka jaką była nie zasługiwała na tak duży stres i strach, którego dziś doświadczyła. Musiała odpocząć, by czuć się lepiej i mieć więcej siły ma późniejszy czas.
Bujałem nami powoli na boki podśpiewując cicho pod nosem kołysankę, którą mama zawsze śpiewała mi przed snem, lub gdy chciała uspokoić moje nerwy w czasie dzieciństwa. Gdy patrzyłem na lekko uśmiechniętą Maggie moje serce radowało się, bo w końcu byłem w stanie dać jej spokój.
- Panie doktorze - na głos Louisa moja głowa wystrzeliła ku górze, by mieć widok na to co odgrywało się przede mną.
Louis poderwał się ze swojego miejsca, idąc w stronę mężczyzny w pełni wieku, ubranego w biały kitel i trzymającego papiery, które zapewne były badaniami.
- Tak? - na oko czterdziestoparoletni mężczyzna spojrzał na Tomlinsona pytająco z uniesioną brwią.
- Powie nam pan co z Zaynem Malikiem? - spytał z błaganiem w głosie.
Lekarz patrzył na niego przez moment spod byka, potem jednak przychylił odrobinę głowę na bok z wciąż wlepionym spojrzeniem w twarz chłopak przed nim.
- Kim jesteście, panowie? - odezwał się z nieufnością. Należało mieć taką postawę na początek, dlatego Louis nie zraził się po usłyszeniu dociekliwości w głosie mężczyzny.
- Z całym szacunkiem, jestem jego kuzynem - skłamał, wskazując na siebie, po czym skierował jedna rękę w moim kierunku - A to jego chłopak -
Chciałem natychmiast zaprzeczyć, jednak widząc minę Louisa po prostu powstrzymałem się przed tym, ponieważ lekarz w innym wypadku prawdopodobnie nie wyjawiłby nam informacji na temat stanu zdrowia Zayna, a naprawdę martwiliśmy się o niego i musieliśmy wiedzieć na czym stoimy.
- Kuzyn i chłopak - mruknął i spojrzał na papiery, przewijając je kartka po kartce. Zmarszczył brwi i spojrzał z góry na Louisa - Przykro mi, ale pan Malik nic nie wspominał o swoim kuzynie i chłopaku, tak więc proszę odejść, nim wezmę ochronę - ostrzegł nas.
- Do cholery jasnej... - zaczął wściekłe Louis, ale urwał, gdy podszedłem do niego z Maggie na rękach, łapiąc go za ramię.
- Przepraszamy za problem - powiedziałem i odciągnąłem niedowierzającego przyjaciela w stronę recepcji, gdzie zatrzymaliśmy się. Ten sapnął.
- Co to miało być, do kurwy, krasnalu!? - warknął zaciskając dłonie w pięści, na co wywróciłem oczami - Co zamierzasz teraz zrobić, co?
- Ciszej, pajacu, obudzisz dziecko- sarknąłem i poprawiłem delikatnie Maggie na rękach - Zaraz wrócimy i wejdziemy do jego sali, opanuj się - mruknąłem, patrząc w kierunku lekarza, który rozmawiał z dwoma pielęgniarkami.
- Pieprzony kutafon - burknął, gdy także spojrzał w tym samym kierunku.
Parsknąłem cicho oparty o śliską ścianę w odcieniu błękitu i bieli.
- Nie przeklinaj i chodź - złapałem nadgarstek zrzędy, kierując nas do sali po odejściu lekarza i pielęgniarek, którzy wcześniej nam to uniemożliwiali.
CZYTASZ
Lost Boy ✔ | Ziall
FanfictionCholerny ucisk w klatce piersiowej, smutne oczy, udawany uśmiech, powracające uczucie zagubienia i bezradności, znasz to?