#31 jestem bezpieczna...

270 20 17
                                    

*~Sam~*

Josh niósł mnie na rękach... W sumie to mogłam iść sama... Mike przykrył mnie kocem... Tak się cieszę, że po mnie przyszli... Mogłam już leżeć tam martwa... Nie wiem już do czego ten dzieciak jest zdolny... Raz może porwać i zamknąć w ciemnym pokoju, a później przepraszać... Może nie jest taki głupi. Nie powinnam o tym teraz myśleć... wtuliłam się w klatkę piersiową Josha. Czuję się trochę jak dziecko, które nie potrafi o siebie zadbać... Narażali swoje życie, aby wyciągnąć mnie z tego domu... Jak ja się cieszę, że mam takich wspaniałych przyjaciół... Spojrzałam ukradkiem na Mike'a... W kieszeni miał pistolet... Nie... to niemożliwe. Żeby strzelać do takiego gówniarza? Chociaż...nie wiem... Spojrzałam mu na ręce... całe we krwi... Może jednak...

(Sam) Ja... dziękuję za pomoc... Zachowałam się okropnie... Mogłam w ogóle tam nie iść...
(Mike) To nie twoja wina Sammy... Nikt nie wiedział, że on akurat tak będzie...
(Sam) No niby tak... ale powinnam być bardziej ostrożna...

Powoli zbliżaliśmy się do domu. Nalegałam by iść sama, lecz Josh nie dawał za wygraną. W końcu odpuścił i mogłam iść o własnych siłach. Bolą mnie nogi... Jednak dam radę... nie będę się dawała nieść... Martwi mnie fakt, że ten dzieciak może znowu zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. Mam już powoli tego wszystkiego dość... Najpierw śmierć Beth, potem psychol, który okazał się Joshem. Wendigo, z których jednym była Hannah. Potem ten wyjazd i "gwałciciele"... Teraz Allekey... Czy będziemy mieli kiedyś święty spokój? No tak... chyba tylko po śmierci. Myślałam, że będziemy prowadzić normalne życie... Jak widać, myliłam się. W lesie było ciemno... Widziałam, tylko chłopaków i to, co oświetlały ich latarki. Szłam ostatnia... Wszystko mnie bolało... Miałam mroczki przed oczami...

(Matt) Sam? Wszystko w porządku?
(Sam) J...Ja

W tym momencie straciłam przytomność...

*~Mike~*

Patrzyłem jak Sam runie na ziemię. Tylko... dlaczego? Podbiegłem do niej i wziąłem ją na ręce. Spojrzałem na nią... zrobiła się cała blada...

(Josh) Na co czekamy? Musimy biec!

Zaczęliśmy biec... Sammy, nie słabnij! Proszę! Jesteś dla mnie najważniejsza... Dopiero cie odzyskałem! Nie chcę cię znowu tracić... Na horyzoncie widziałem już zarysy mojego domu. Proszę Sammy wytrzymaj jeszcze moment! Byłem już zmęczony, ale musiałem biec... Chris połknął się o wystający korzeń drzewa i musieliśmy na chwilę zwolnić... Coraz trudniej łapałem oddech. Jednak udało nam się... Wbiegłem do domu i położyłem Sam na kanapie. Na szczęście oddycha... okay... teraz pozycja boczna ustalona...

(Mike) Dzwońcie po karetkę!
(Josh) Mike! Zobacz! Ona otwiera oczy!

Rzeczywiście...zaczęła otwierać swoje oczy... Jej wzrok spoczął na mnie...

(Sam) Mike? Co ja tutaj robię...?
(Mike) Już jesteś bezpieczna...

Złapałem ją i przysunąłem do siebie. Odetchnąłem z ulgą... Dzięki Bogu, że nic jej nie jest... Muszę jej pilnować... nie chce dopuścić do powstania tragedii...

(Mike) Jess... przynieś szklankę wody...

Dziewczyna posłusznie udała się do kuchni, a ja siedziałem wtulony z Sam na kanapie... Teraz wzrok wszystkich przyjaciół spoczywał na nas... Ale nie obchodziło mnie to... Ważne, że mam moją Sammy przy mnie... Tutaj jest bezpieczna... W moich objęciach...

(Josh) Sam... brakuje ci czegoś...
(Sam) Nie, dzięki... Chociaż... trochę mi zimno...

Chris przyniósł z góry koc, którym Sam mogła się przykryć... Położyła się na kanapie, a my poszliśmy do stołu obgadać parę spraw...

(Josh) Co mamy robić w tej sytuacji?
(Emily) Zajebać chuja! Niech ma za swoje!
(Matt) Emily, to jeszcze dzieciak.
(Mike) Może ona ma rację?
(Ashley) Oj, nie przesadzaj Mike.
(Mike) On z wielką chęcią Sam by nas pozabijał.
(Josh) Ale to nie znaczy, że mamy być tacy sami jak on. I tak został już postrzelony...
(Jessica) Że co?!
(Mike) To moja wina...
(Emily) Żyje jeszcze?
(Mike) Trafiłem w bark... Żyje... zaprowadził nas do Sam.
(Emily) No to teraz kurwa zawracać i dobić frajera.
(Chris) Sprytny z niego dzieciak. Wydaje mi się, że już nie jeden raz dostał kulkę...
(Ashley) Pewnie masz rację...
(Chris) A co z policją? Może ona zrobi coś w tej sytuacji?
(Mike) Szczerze w to wątpię...
(Matt) Niech każdy nosi przy sobie coś do obrony...
(Chris) Czy to konieczne?
(Mike) Jeśli chcesz jeszcze żyć, to tak.
(Emily) Ludzie, jest już po pierwszej w nocy. Nie wiem jak wy, ale ja idę spać...
(Ashley) Em ma rację, porozmawiamy o tym rano...
(Jessica) Dobranoc wszystkim...

Poszedłem do salonu i wziąłem Sam na ręce... tak słodko spała... spojrzałem na Josha, który patrzył się na mnie wzrokiem "ej! Oddaj mi ją!". Zabrałem ją na górę i położyłem na łóżko... Przykryłem miękką kołderką, a sam położyłem się obok. Sen nam się przyda... dobrze widzieć ją bezpieczną... Obok mnie... Mogę ją obronić... Przytulić... Pocałować... Jest taka piękna... Idealna... Po kilku minutach rozmyślania i mnie dopadł sen.

*~Jessica~*

Nie mogłam spać... Cały czas myślałam... O tym wszystkim... Właśnie uświadomiłam sobie, że Matt nie jest mi obojętny... ale z drugiej strony... ciągle coś ciągnie mnie do Mike'a... Boli mnie, gdy widzę jak on dba o Sam. Jednak to wszystko moja wina... Ciągle się kłóciliśmy. Nic mi nie pasowało... Nawet się cieszyłam, że to koniec... jednak to się zmieniło... Jest mi głupio, że go tak potraktowałam... nie powinnam była tak na niego naskakiwać... Czasu nie cofnę... On ma teraz Sam... Może nie oficjalnie, ale przecież widać, że oni coś do siebie czują... A... Josh? Co on biedny ma w tej sytuacji zrobić... Tyle lat starał się u Sam... a teraz Mike tak po prostu mu ją zabiera... Żal mi go... Godziny mijały, a ja ciągle nie mogłam zmrużyć oka... Pójdę na dół...
Naleje sobie szklankę wody... Cichutko wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju.
Sam i Mike mieli otwarte drzwi... Podobnie jak Ash i Chris... Obie pary spały wtulone w siebie... Może to głupie, ale trochę im zazdroszczę... Opanuj się Jess... Powoli i na palcach zeszłam po schodach... Josh spał na kanapie, a ekran włączonego telewizora świecił mu prosto w twarz... Weszłam do kuchni i nalałam zimnej wody do szklanki... Stałam wpatrzona w okno popijając swój napój... Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Srututututututum tumtumtum

#POLSAT!
Dzisiaj krótko xd, bo wcześniejszy rozdział miał 2000 słów x3 więc ten ma 1000 xdd
Okey, a więc nie przedłużając...
Dawajcie gwiazdki i piszcie komy to mega motywacja do dalszego pisania 💪💪
Do następnego!
Bajo❤!

*~Until Dawn Losy Przyjaciół~*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz