#38 rozmowa.

228 22 22
                                    

*~Josh~*

Wpadłem na jedną z pielęgniarek. Upadła na ścianę, a ja na ziemię. Tak mi głupio... Czuję się jak taki pospolity idiota...

(Agnes) Nic ci nie jest...?
(Josh) Nie... A pani...?
(Agnes) Jestem cała... Coś się stało...?
(Josh) Nie... Nic... Proszę nie zawracać sobie mną głowy... Jeszcze raz przepraszam.

Nim usłyszałem odpowiedź... Uciekłem... Bałem się nawet spojrzeć jej w oczy. Co ze mnie za mężczyzna? Najlepiej to bym cały czas siedział zamknięty w domu... Z zapasem jedzenia i telewizją na zawsze... Hah... Marzenia. Czułem na sobie wzrok każdego, kto koło mnie przechodził... Okropne uczucie... Dlaczego nie mogę być w domku... Bezpiecznym i ciepłym... Wszedłem po schodach na ostatnie piętro. Z tego co się dowiedziałem to tutaj leżą osoby, które umierają... Szpital razem z hospicjum... Usiadłem pod ścianą w ciemnym korytarzu... Tutaj mi dobrze... Może nie jest tak jak w ciepłym domku, ale lepsze to niż nic... Nie miałem nawet ochoty słuchać muzyki... Siedziałem skulony, na lodowatej podłodze... Nawet nie wiem po co siedzę w tym jebanym szpitalu...
Sammy... Potrzebuję cie... Nawet nie masz pojęcia jak bardzo...

*~Sam~*

Josh dziwnie się zachowuje... Bierze coraz więcej tabletek... Co mnie martwi. Ciągle gdzieś znika... To nie jest dobry znak... Dziwię się trochę... Skoro potrzebuje pomocy... To dlaczego o nią nie poprosi? Przecież my chcemy mu pomóc. Nikt nie chce mu zaszkodzić... Może się boi...? To by wszystko tłumaczyło... Powinnam z nim porozmawiać... Może nie teraz... Jednak ta poważna rozmowa i tak nas czeka. Teraz pójdę odwiedzić Mike'a... Chciałabym jeszcze z nim pogadać... Najgorsze jest to... Że on ma do mnie wyrzuty... Wiem... Zachowuje się okropnie. Najpierw śpię z Mike'em, a potem całuje się z Joshem. Czuję się jak... Dziwka... Może przesadzam, ale nie jest mi z tym dobrze. Ranię ich obu. Nie potrafię się zdecydować... Nie zasługuje na takich wspaniałych mężczyzn... Podeszłam do pielęgniarki, która właśnie wychodziła z pokoju Mike'a.

(Sam) Przepraszam... Czy mogę odwiedzić Pana Michaela?
(Agnes) Oczywiście! Śmiało!
(Sam) Dziękuję!

Miła kobieta... To dobrze, że żyją na świecie jeszcze tacy mili ludzie... Myślałam, że nastała era typowych "Em". Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Mike. Bawił się palcami. Wyglądało to tak dziecinnie... I tak słodko! Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. W końcu moje "dziecko" podniosło wzrok i uśmiechneło się od ucha do ucha.

(Mike) Spodziewałem się ciebie.
(Sam) Za długo mnie znasz.

Usiadłam na krzesełku obok łóżka. Trochę twarde... Jednak lepsze to niż nic. Cieszę się, że chociaż mam na czym usiąść.

(Mike) Nudno tutaj... Chciałbym już wrócić do domu...
(Sam) Tak jak każdy...
(Mike) Sam... Nie musicie tutaj siedzieć...
(Sam) To przeze mnie tutaj jesteś...
(Mike) To nie jest twoja wina.
(Sam) Ja... widzę, że masz do mnie wyrzuty...
(Mike) To źle widzisz... nie jestem na ciebie zły.
(Sam) Tylko tak mówisz...
(Mike) Eyyy...

Złapał mnie za policzek i przysunął mnie do siebie.

(Mike) Wszystko jest Okay...

Połączył nasze usta w nadzwyczaj namiętnym pocałunku... Jednak... Źle się z tym czuje... On całuje świetnie... Jest taki zmysłowy i delikatny... Jednak... Nie mogę... Oderwałam się od niego.

(Mike) Coś nie tak...?
(Sam) Ja... nie powinnam... Przepraszam!

Wybiegłam z pokoju, nie oglądając się za sobą... W końcu do mnie dotarło... Że cały czas kogoś krzywdzę...

*~Josh~*

(Agnes) Halo...? Nic Panu nie jest...?

Obudził mnie cichy głosik dziewczyny... Musiałem przysnąć... Trochę głupie zachowanie z mojej strony... Jednak ja zawsze zrobię coś głupiego... To nic nowego. Zaraz... to ta sama dziewczyna, w którą dzisiaj wpadłem... Oznacza to, że zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio... Jednak teraz odważę się spojrzeć jej w oczy...

(Josh) Nic mi nie jest... Musiałem trochę przysnąć.
(Agnes) Rozumiem... Tylko dlaczego tutaj siedzisz...?
(Josh) To nie jest twoja interes... Zostaw mnie samego...
(Agnes) Ej... Spokojnie... Nikt nie chce cie skrzywdzić...

Wydaje mi się... Że ona myśli o mnie, jak o jakimś pojebie. Nie dam się tak traktować...

(Josh) Zostaw mnie samego!
(Agnes) Chce ci tylko pomóc...
(Josh) Gdyby to było takie proste...

Schowałam twarz w dłonie. Nie chciałem na nią patrzeć... nie chciałem na nic patrzeć... Dlaczego ludzie nie mogą mi dać świętego spokoju...? Dziewczyna usiadła obok mnie.

(Agnes) Powiesz mi co się dzieje...? Będzie ci lżej...
(Josh) Nie powinienem...
(Agnes) Spokojnie, ja chce ci pomóc...
(Josh) Weźmiesz mnie za wariata...
(Agnes) Ja sama jestem dziwna.
(Josh) Bo... Ja straciłem siostry... to było jakieś... półtora roku temu... W Blackwood Pines... Moi rodzice mieli tam schronisko... Wybraliśmy się tam całą paczką. Było zajebiście... Upiłem się z moim kumplem do utraty przytomności... Reszta zrobiła Hannah żart... Czyli mojej siostrze. Ona wybiegła z domu. Jej siostra bliźniaczka poszła jej szukać... Już nie wróciły... To wszytko przez nich...

O wendigo nie będę jej mówił, bo mnie jeszcze wyślę do psychiatryka czy coś tego typu. Muszę uważać na ludzi... Kilka razy już się zawiodłem.

(Agnes) To okropne...
(Josh) Nie mogłem sobie z tym poradzić. Miałem schizy. Musiałem chodzić na terapię do psychologa. Jednak postanowiłem się zemścić na nich... Zaprosiłem ich znowu do Blackwood. Udawałem psychopate... Wszystko nagrywałem... Ugh...
(Agnes) Boże...

Nie będę jej mówił nic więcej o Blackwood... Jeszcze zadzwoni po policję... Nie chce trafić za kraty. Tym bardziej do tego pierdolonego psychiatryka...

(Josh) Byłem w szpitalu psychiatrycznym 3 miesiące... Gówno to dało. Ciągle muszę brać leki... Ja ciągle widzę Han i Beth...
(Agnes) Rozumiem cie... Jak byłam mała... Po moim tacie przejechał pociąg... Chciał mnie uratować, a sam zapłacił życiem... Widziałam... Jak jego wnętrzności turlają się po torach... Okropne przeżycie... Do dzisiaj nie mogę się z tym pogodzić. Mam poczucie winy i widzę go codziennie w moich snach... Prosi mnie o pomoc... Gdy miałam piętnaście lat próbowałam popełnić samobójstwo... Ale poznałam wspaniałych ludzi... Oni mi pomogli. Gdyby nie ich pomoc... To by mnie tutaj nie było...
(Josh) Przykro mi...
(Agnes) Moja mama miała problem z narkotykami... nie interesowała się mną.. Zostawiła mnie...
(Josh) To okropne...
(Agnes) Ja... muszę już iść... Muszę przebrać jedną panią... A zaraz będę musiała pomoc w przygotowaniach do operacji. Jakbyś chciał jeszcze pogadać... To będę kręcić się gdzieś po szpitalu...
(Josh) Dobra... Dzięki za rozmowę... Bardzo mi pomogła.

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i wytarła łzę, która spłynęła po jej policzku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest rozdział! :D
Dedykowany: MorderczyniCzasu
Mam nadzieję, że się podoba :3
Dawajcie gwiazdki i piszcie komy to mega motywacja do dalszego pisania 💪💪
Do następnego!
Bajo ❤!
( ͡° ͜ʖ ͡°)

*~Until Dawn Losy Przyjaciół~*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz