#39 Josh... ja też ją widziałam.

254 27 19
                                    

*~Sam~*

Nie mogę już... To co robię jest straszne... Potrzebuję Mike'a... Jednak tak samo potrzebuje Josha... Głupio tak wybierać... Nie lubię krzywdzić ludzi... Może powinnam się wycofać...? Zostać starą panną z kotami? Cholera... Ja nie chcę ich tracić... Jestem pewna, że Josh potrzebuje mnie bardziej... Mike jest trochę takim psem na baby... Co nie zmienia faktu, że jest bohaterem... Zależy mi na nim... Dlaczego życie jest takie trudne...? Usiadłam na ławce w drugiej części szpitala. Chciałam pobyć sama. Pomyśleć... Obok mnie kręciło się wiele lekarzy i pielęgniarek... W oddali widziałam też Emily. Stała przed automatem. Mam szczerą nadzieję, że mnie nie widzi. Nie chce rozmawiać o tym, co było ostatnio na wyprzedaży. Chyba się wkurzyła... To by wyjaśniło jej kopanie w maszynę. Pomogę jej... nie będę taka wredna. Wstałam i podreptałam w stronę napuszonej Em.

(Sam) Hej Em! Co się dzieje?
(Emily) To gówno się znowu zawiesiło! Ta sama historia! Cholera!
(Sam) Uderz w to.
(Emily) Ja?
(Sam) A kto?
(Emily) Myślałam...
(Sam) Jak się nauczysz to będziesz już na przyszłość wiedziała.
(Emily) Ehh... Spróbuję.

Dziewczyna wzięła krótki rozbieg i naskoczyła na starą maszynę.

(Emily) AŁAAAA KURWA!

Z automatu wypadł jeden batonik.

(Emily) Co tak mało? Chciałam wszystko!
(Sam) To już kwestia czy masz szczęście.
(Emily) Dobre i tyle... Dzięki Sam.
(Sam) Drobiazg.

Emily poszla w swoją stronę, a ja postanowiłam, że wrócę do Ashley i Chrisa. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w kierunku przyjaciół.

*~Mike~*

To wszytko tak szybko się stało... Mogłem jej nie całować... Ja pierdole! Jestem pojebany! Mogliśmy normalnie porozmawiać jak ludzie... Jednak ja musiałem od razu się na nią rzucić z ustami... Wiesz co Mike? Idź się zabij. Kocham ją jak wariat... nie chce jej tracić przez moje głupie zachowanie... Jednak najważniejsze jest to... Aby to ona była szczęśliwa. Uwielbiam widzieć ją radosną... Kiedy ten czarujący uśmiech maluje się na jej twarzy... Dobra... Spokój Mike... Bo jeszcze mi stanie... Hah... Przeniosłem swój wzrok na okno. Cały czas pada... Nie lubię deszczu... kojarzy mi się z płaczem... Jest tak smutno i ponuro... I nudno... Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej. Jęknąłem z bólu... Położyłem stopy na lodowatej podłodze.

(Mike) Dobra... Teraz powoli...

Powoli wstawałem... Każdy ruch kosztował mnie sporą dawką bólu... Jednak dawałem radę. Udało się! Stoję! Moje ciało przeszedł dreszcz. Nieprzyjemny dreszcz... Z chodzeniem było trochę prościej... Złapałem się za brzuch, a konkretniej w miejscu przebicia i wyszedłem z pokoju. Przed salą siedziała cała paczka... Tylko brakowało Emily i tego idioty... Josha.

(Matt) Mike?!
(Ashley) Wracaj do łóżka!
(Mike) Sam... musimy pogadać...
(Sam) Mike nie powinieneś wstawać...

W tym momencie wróciła Emily... Trochę się zdziwiła moją obecnością...

(Emily) Co ty tu robisz...? Jezusie! Jaki ty jesteś blady!
(Jessica) Wracaj do pokoju!
(Mike) Czuję się świetnie! Dam sobie radę.
(Sam) Mike proszę cię...
(Mike) Chciałbym z tobą porozmawiać...

Jest mi coraz słabiej. Utrata krwi daje o sobie znać... Obraz zaczyna mi się rozmazywać... Jednak nie mogę się poddać... Muszę z nią pogadać... Teraz...

(Sam) M...M...Mike? Wszystko Okay...?
(Mike) T...Tak...

Powiedziałem to takim słabym głosem. Oczy zaczęły zamykać mi się same... Walcz Mike... nie poddawaj się...

(Matt) Cholera!

Przyjaciele podbiegli do mnie. Matt i Chris złapali z obu stron, a ja starałem się zachować przytomność. Nie mogłem tej rozmowy przełożyć na później? Mike... Pomyśl czasami. Zaprowadzili mnie do łóżka i zawołali pielęgniarke... Czeka mnie przesłuchanie...

-----------------------------------

Jest już późny wieczór... Godzina dwudziesta trzecia... Przynajmniej tak mi się wydaje. Przyjaciele dalej siedzą w szpitalu... Próbowałem ich namówić na powrót do domu... Jednak nic z tego nie wyszło. Może jutro dadzą się przekonać? Mam nadzieję, że tak... nie będą siedzieć tutaj, aż ja wyjdę... Ostatni raz spojrzałem w okno... Padać nie przestało... Po kilku sekundach... Odpłynąłem...

*~Sam~*

Obudziłam się wtulona... W ścianę...? O ile można to tak nazwać. Głowę miałam o nią opartą... Co oznacza, że ból kręgosłupa mam gwarantowany... Wyprostowałam się... nie myliłam się... Boli jak cholera... Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam na śpiących przyjaciół. Brakowało Josha... Wczoraj nie widziałam go prawie cały dzień... Może wrócił do domu...? Szczerze w to wątpię... Poszukam go... Pewnie ukrywa sie przed światem... Znając go to pewnie tak... Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Gdybym była Joshem... Gdzie bym poszła... Do piwnicy lub na strych... Będzie na ostatnim piętrze. Tak czuję... Wybrałam, że przejdę się schodami. Od dzieciństwa nie lubiłam jeździć windą. Tak zostało do dziś. Czeka mnie sporo wchodzenia... Stopień za stopniem dam radę... Zaczęłam wdrapywać się na kolejne piętra. Po pięciu minutach byłam już na samej górze... Z tabliczek można było się dowiedzieć, że to hospicjum... Na korytarzach było ciemno... Cicho.... Spokojnie... Czyli idealne warunki dla Josha... Zaczęłam błądzić po korytarzach z nadzieją, że w jednym znajdę zgubę. Nie bałam się, lecz trochę tutaj niepokojąco... W końcu trafiłam na człowieka w czarnej bluzie... Siedział skulony na ziemi. To musi być Josh. Kucnęłam przed postacią i złapałam za kaptur. Chłopak podniósł głowę... nie myliłam się. To był Josh. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam zaraz obok. Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.

(Sam) Joshy... Co się dzieje?
(Josh) Ja widzę je...
(Sam) W sensie kogo...?
(Josh) Hannah i Beth... Prześladują mnie... nie dadzą mi żyć... Widzę je codziennie... Mówią do mnie. Chcą mnie przekonać abym do nich przyszedł... rzucił te leki...
(Sam) Josh... Ja...

Powinnam mu powiedzieć o tym, że widziałam Hannah... Że rozmawiałam z nią o nim... Wątpię, że w to uwierzy...

(Sam) Ja też widziałam Hannah... Rozmawiałam z nią...
(Josh) Że co?!
(Sam) Pamiętasz...? Jak uciekłam tak nagle do lasu...? Biegłam za dziewczyną... To była Hannah...
(Josh) Żartujesz...? Robisz sobie ze mnie jaja?
(Sam) Mówię prawdę.
(Josh) Boże... Nie, nie, nie, nie, nie... To nie może być prawda...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

#bardzoniepodobajacymisierozdzial

Tak strasznie mi się nie podoba! ;-;
Jednak chciałam dokończyć te zdarzenia ze szpitala...
Co oznacza, że w następnym będzie przeskok czasowy:3
Dzisiaj troszeczkę krócej xd ale tylko picuszek.
Okay, a więc nie przedłużając...
Dawajcie gwiazdki i piszcie komy to mega motywacja do dalszego pisania 💪💪
Do następnego!
Bajo ❤!
( ͡° ͜ʖ ͡°)

*~Until Dawn Losy Przyjaciół~*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz