#46 w klubie...

258 22 34
                                    

*~Josh~*

Razem z Sammy jesteśmy już u Ashley i Chrisa. Los chciał, że jesteśmy pierwsi... Rzuciłem okiem na Sam, która pomagała Ashley zapiąć wisiorek... Wygląda tak pięknie... Jak księżniczka... Moja księżniczka. Obserwowałem dokładnie jej każdy ruch... Każdy wykonywała z wielką precyzją i wdziękiem... Nie mogę uwierzyć jakim ja jestem szczęściarzem... Że ją mam... Że mogę budzić się obok niej... Podziwiać ją... Spędzać z nią każdą wolną chwilę... A pan Mike to mnie może w dupe pocałować. Mam go gdzieś. Niech się odczepi... Co kilka minut zaczęło przybywać coraz więcej twarzy... Matt, Jess, Emily, Mike... To już wszyscy... Jednak jestem zdania, że gdyby nie było tutaj Mike'a, to byłoby jeszcze lepiej. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem... Podszedłem do Sammy i złapałem ją za talię. Mike cały czas nas obserwował. Niech cierpi. Niech wie jak to jest, gdy ktoś zabiera ci kogoś kogo kochasz... Na kim ci zależy...

(Chris) To co? Zbieramy się?
(Emily) To ruchy! Ruchy! Bo nam drinki wykupią!
(Ashley) Nie musimy się spieszyć! Mamy czas!
(Josh) Im szybciej tym lepiej!
(Matt) Em uważaj bo w alkoholizm popadniesz.
(Emily) Weź spierdalaj.
(Jessica) Matt... nie zniżaj się do jej poziomu...
(Emily) Wypraszam sobie! Od kiedy zrobiła się z ciebie taka dobra duszyczka?!
(Jessica) Od kiedy poznałam miłość swego życia!
(Emily) Matt'a? Dziewczyno, on cie wyrucha i zostawi.
(Jessica) Matt trzymaj mnie... Ja nie wytrzymam więcej z tą suką...
(Mike) Ogarnąć dupy! Mamy się bawić... A ja razie tylko się kłócimy.
(Ashley) Musimy się wyluzować!
(Chris) Dobra zbierajmy się już. Powoli dochodzi dwudziesta druga.

--------------------------

Dojechaliśmy do klubu. Miał specyficzną nazwę... Ibiza... No nie powiem... Dość ciekawa. Od razu w oczy rzuciły mi się kolorowe światła lampek oraz tłumy ludzi, które próbują dostać się do środka. Może przesadzam... nie jest ich tak dużo... Jednak nie brakuje tutaj też pijaków... Ludzie... Nie przesadzajmy. Jest dopiero dwudziesta druga! Pewnie dopiero co przyszli. Muzyka przeszywała mnie na wylot. Mimo tego, że stałem oddalony o trzydzieści metrów, to czułem ją w kościach. Jedno jest pewne... Takie miejsca nie są dla mnie. Nie wiem dlaczego, ale po horrorze z Blackwood mam do zabaw mieszanie uczucia... Wolałbym siedzieć teraz przed telewizorem, otulony kocem jak naleśnik i wpatrywać się w programy telewizyjne, które mają na celu wyczyścić mi mózg. Jednak życie nie jest takie proste jak mi się wydaje... Jednego dnia możesz mieć siostry, a drugiego już nie. Ehhhh... No cóż trzeba się jakoś wyluzować... Wdech... I wydech... Jakoś to będzie... Sam wyczuła we mnie niepokój, dlatego złapała mnie za rękę i śmiało prowadziła w stronę wejścia. Wydaje mi się, że w naszym związku to ja jestem tym słabym czymś, które potrzebuję opieki... Zachowuje się jak dziecko... Muszę pokazać jej, że stać mnie na coś męskiego. Nie jestem przecież kulką gówna. Jestem dorosłym, pewnym siebie mężczyzną. Weszliśmy do środka. Boże święty ile tutaj ludzi... Praktycznie wszyscy tańczą... Od tej muzyki nie słyszę własnych myśli... Boli... Ałaaaa! Moje uszy! Po kilku sekundach zorientowałem się, że Emily zniknęła. No nieźle... Znając życie, to zaraz zostanę tutaj sam. Obleciałem wzrokiem wszystkich przyjaciół, którzy starali się jakoś zapanować nad wszystkim. Byłem pewny, że ludzi będzie mniej... Wszędzie spocone ciała, ocierające się o siebie i skaczące w rytm muzyki. Po chwili zjawiła się Em.

(Emily) Załatwiłam nam miejsce!
(Ashley) Co?! Gdzie!?
(Emily) W strefie VIP!
(Josh) Jak ty to zrobiłaś?!
(Emily) Mam swoje sposoby.

Zaczęliśmy przeciskać się przez ludzi. Em szła na przedzie. Zapach potu ranił moje drogi oddechowe. Może Ci ludzie się świetnie bawią... Jednak dobrze by było gdyby to przerwali i użyli dezodorantu... Ten zapach nie należy do przyjemnych. Jedną ręką trzymałem Sam, której mina mówiła, że też to czuję... W końcu dostaliśmy się na drugi koniec sali. Emily siedziała już przy stoliku. Jestem ciekawy jak załatwiła nam miejsce w strefie VIP. Ważne, że w ogóle mamy dziękuję usiąść. Razem z Sammy usiedliśmy na dużej, białej kanapie. Może nie wyglądało to jakoś mega, jednak było dosyć przytulnie.

(Matt) Dobra ja i Mike pójdziemy po alkohol.
(Mike) Matt, ale wiesz, że ją nie mogę pić...?
(Matt) Oj Mike! Wyluzuj!
(Mike) Matt, serio.
(Matt) Jeszcze się przekonamy. Choć ze mną po drinki!

----------------------------

Siedzimy tutaj już... trzy godziny? Alkohol zaczyna panować nad moim mózgiem. Tylko Mike nic nie pił... Aż dziwne. Jeszcze nikt z nas nie poszedł tańczyć. W końcu Emily odważyła się zabrać na parkiet kilka osób...

(Emily) Dziewczyny! Idziemy tańczyć!
(Jessica) Nie chcę mi się...
(Emily) Nie marudzić tylko ruszać dupska!
(Sam) W sumie... Co nam szkodzi?
(Ashley) To co dziewczynki? Idziemy!
(Matt) Idę z wami!

Cała grupa zniknęła w tłumie... Ja, Chris i Mike zostaliśmy przy stole. Dziwne... Pan Michael, dusza towarzystwa... A został przy stole?

(Mike) Ja idę do kibla. Zaraz będę.

W końcu poszedł. Nie chce z nim rozmawiać... Jednak wydaje mi się, że mi wybaczył. A może nie? Kurde Josh... Twój umysł pod wpływem alkoholu może rozwiązywać nawet teorie naukowe. Spojrzałem na Chrisa, który dopijał już chyba... piąte piwo... Chyba zauważył, że go obserwuje, bo spojrzał w moim kierunku i uśmiechnął się szeroko. Szykuje się jakaś rozmowa...

(Chris) I jak bracie? Jak tam się układa z Sam?
(Josh) Jest... Idealnie!
(Chris) A w łóżku? Jaka jest?
(Josh) Nie ma takiej drugiej Sam.

Zaczęliśmy się śmiać jak głupi. W końcu mieliśmy już dużo wypite. Rozmawialiśmy o wszystkim. Zaczęło się na naszych kobietach, a skończyło na sensie życia i życiu po śmierci. Za to właśnie lubię Chrisa. Mogę z nim o wszystkim porozmawiać. Zawsze poprawi mi humor i razem śmiejemy się jak dzieci. W pewnej chwili podeszła do nas dziewczyna... Wysoka... Szczupła... burza loków opadała na jej uśmiechniętą twarz. Nie miałem pojęcia kto to, ani po co tu przyszła... Ubrana dość wyzywająco... Nawet bardzo... Nie powiem... wyglądała bardzo seksownie... Miałem ochotę... Boże Josh co się z tobą dzieje! Ale Ugh...

(Dziewczyna) A wy panowie? Nie idziecie tańczyć?

Miałem ochotę ją... Josh do cholery jasnej! Opanuj się! Masz Sam! Kochasz ją!

(Josh) Wolimy zostać tutaj. Może się do nas przyłączysz?

Spojrzałem na nią zalotnym wzrokiem... Chyba zrozumiała o co mi chodzi... Josh kurwa! Dziewczyna podeszła do mnie... Robiła to z takim wdziękiem... Te kocie ruchy... nie mogę się opanować... Usiadła na moich kolanach... I połączyła nasze usta...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział!
Jest do dupy! Ale jest! XDD
Mam nadzieję, że się podoba!
Dawajcie gwiazdki i piszcie komy to mega motywacja do dalszego pisania 💪💪
Do następnego!
Bajo ❤!

*~Until Dawn Losy Przyjaciół~*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz