#7 Nowe pomysły.

426 30 12
                                    

*~Mike~*

Dzisiaj sobota! Takk! Cały dzień wolny! Brakowało mi tego przez ostatnie pięć dni! Leżałem w łóżku do godziny 9. Hmmm.... mieszkam u Ashley i Chrisa.... miło by im było gdyby ktoś przygotował im śniadanie. Zszedłem po schodach na dół. Ups... chyba ktoś mnie już wyprzedził. Ashley stała w kuchni i smażyła jajecznicę. Alex (tak się nazywa wilk Mike'a) biegał po podwórku. Wpuściłem go do domu. Przy okazji wyszedłem na świeże powietrze. Ciepło się zrobiło... BOŻE MAM ŚWIETNY POMYSŁ! Wyjedziemy z paczką pod namioty! Mike jesteś zajebisty. Wbiegłem do domu i ruszyłem w kierunku kuchni. Ashley nakładała jajecznicę na talerze.

(Mike) Hey Ashley. Mam mega pomysł!
(Ashley) Hejka Mike! Co ty znowu wymyśliłeś?
(Mike) Zabieramy się wszyscy na namioty! Do lasu!
(Ashley) Co?! Kiedy?!
(Mike) Jeszcze nie wiem...zadzwonię do wszystkich i się zapytam...
(Ashley) Okey.
(Mike) Tylko mam prośbę... mogłabyś zadzwonić do Jess? Trochę wstydzę się z nią rozmawiać...
(Ashley) Jasne, nie ma sprawy.
(Mike) Dzięki Ash!

-------------------------------------------

Okey dzwoniłem już do wszystkich... jedziemy od poniedziałku do czwartku. Muszę wziąść urlop. Będzie zajebiście! Tak jak było jeszcze kilka lat temu na górze Washington'ów... przeszłość jest poza kontrolą. Najgorsze jest to...że... to wszystko... moja wina... Hannah mnie kochała... ja traktowałem ją jak zabawkę... Miałem z niej bekę... tak strasznie żałuję... czasu nie cofnę... Nie zasługiwała na to by stać się wendigo. Gdyby nie Sam... pewnie nie byłoby mnie teraz... wszyscy zawdzięczają jej życie... w sumie mi też... Ta cała akcja ze spalaniem domu... nie chce tam wracać. Poczułem... futro na dłoni.. a tak... to Alex. Pewnie chce abym poszedł z nim na spacer.

(Mike) Dobrze staruszku, już idziemy.

Zameldowałem Ash, że idę z Alexem do parku. Założyłem mu szelki i ruszyliśmy w wybranym kierunku.

*~Matt~*

Nie mogłem spać. Em cały czas się wierciła. Pewnie miała koszmar, że ktoś spalił jej wszystkie buty. Ehh... Mike rano dzwonił. Cieszę się wyjeżdżamy razem pod namioty. Mieliśmy gdzieś taki duży namiot... został pewnie na strychu. Ruszyłem po schodach na górę. Cichutko, aby nie budzić Em. Otworzyłem drzwi i zacząłem przeglądać kartony. W jednym z nich musi być. *kaszlenie*
Kurwa... ile kurzu... to chyba ten... jest napisane "biwak". Otworzyłem pudełko. Znalazłem! Wyciągnąłem namiot z kartonu. Czekaj Matt... tam coś jeszcze leży... to zdjęcie... OOO! To zdjęcie moje i Mike'a z obozu harcerskiego! Mieliśmy wtedy 10 lat! Pamiętam to jakby to było wczoraj! Ciekawe czy teraz też będzie tak super...

*~Sam~*

Świetnie! Namioty! W lesie! Będzie znakomicie! Już nie mogę się doczekać! Pamiętam jak jeździłam z Hannah na obozy przetrwania. Co było już nie wróci... Sam tylko nie płacz... jesteś silną babą! Już 14... jasne Sam, najpierw śpisz do 12, a potem się dziwisz... czas pobiegać!
Zabiorę... wodę... telefon... słuchawki.

----------------------------------------
Park. Godzina 14: 30

Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zobaczy. Wyglądałam tragicznie! Zero makijażu. Podkrążone oczy. Nie miałam czasu zająć się sobą. Okey na razie nikogo nie widać. Tam ktoś jest! Idzie z wielkim bialym psem. Zaraz, zaraz to... Mike! KURWA. Może mnie nie zobaczy. No nie... biegnie w moją stronę...

(Mike) Cześć Sam! Co tutaj robisz?
(Sam) H..hej Mike! Biegam...
(Mike) Z taką sylwetką?! Wyglądasz świetnie!
(Sam) Dzięki!

Czy on właśnie powiedział, że wyglądam świetnie? Przecież nawet dobrze włosów nie czesałam! Rozmawialiśmy chwilę... dwie godziny? Głównie o planach na tydzień. Alex biegał po lesie jak szalony. Słodziak z niego!

(Sam) Dobra którego lasu jedziemy?
(Mike) Jest jeden las... oddalony o 50 kilometrów. Razem z Matt'em jeździliśmy tam na obozy w dzieciństwie. Namioty rozłożymy koło strumyka. Możesz zabrać się ze mną do auta.
(Sam) Dzięki! Właśnie miałam o to pytać!
(Mike) Widzisz... czytam ci w myślach!
(Sam) To o czym teraz pomyślałam?!
(Mike) O mnie...Nago.
(Sam) Mike! Ty zboczuchu!

Zbliżała się 18. Musiałam się zbierać.

(Sam) Okey Mike, ja już będę biegła do domu.
(Mike) Szkoda... czemu tak szybko?
(Sam) Mike gadamy jakieś 2-3 godziny!
(Mike) Serio?! Myślałem że tylko 15 minut!
(Sam) W miłym towarzystwie czas ucieka... to do poniedziałku!
(Mike) papa! Będę po ciebie o 10!

Trochę wcześnie jak dla mnie... ale trudno mi się dziwić...

*~Ashley~*

Godzina 19.

Mike długo nie wraca. Chris siedział przed komputerem i nie ma zamiaru się ruszyć. Muszę poszukać gdzieś namiotu...

(Ashley) Chris! Słońce! Zejdź na chwilę!
(Chris) A muszę!?
(Ashley) Jakbyś nie musiał to bym cię nie wolała!

W końcu zszedł!

(Ashley) Pójdziesz ze mną do składzika? Muszę poszukać namiotu i śpiworów.
(Chris) Okey... długo ci to zajmie?
(Ashley) śpieszysz się gdzieś?
(Chris) Właśnie grałem...

Wkurzyłam się.

(Ashley) Dobra idź, SAMA sobie poradzę!

Chris nic nie odpowiedział. Posłusznie uciekł na górę. Boże jaki z niego leń! Najlepiej to cały dzień by grał. Drzwi się otwierają. Mike wrócił do domu.

(Ashley) O świetnie się składa! Pomożesz mi?
(Mike) Jasne! O co chodzi?
(Ashley) poszukasz ze mną namiotu.

*~Jessica~*

Szczerze? To nie chciałam jechać pod te namioty. Jednak musiałam się wyrwać z domu. Mam problemy... pieniędzy brakuje... maści na blizny się kończą... powoli nie stac mnie na czynsz. Czas poszukać pracy... Usiadłam na kanapę i włączyłam laptopa. Oglądałam oferty pracy conajmniej trzy godziny. Te, które najbardziej mi odpowiadały zapisałam na kartce. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.

-----------------------------------------------

Niedziela. Godzina 10.

*~Chris~*

Ash znowu jest na mnie zła. Pewnie chodziło o wczoraj. Ehhhh.... dzisiaj jej pomogę. Pojedziemy na zakupy... spamujemy się... to zajmie cały dzień!!!

Tak uczyniła więc cała reszta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej!! Dzisiaj rozdział o 1 w nocy.... chciało mi się spać dlatego nie jest on taki dokładny... wiem, źle zrobiłam, ale nie mogłam się powstrzymać!
Okey! Do następnego! Bajo ❤


*~Until Dawn Losy Przyjaciół~*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz