#34 szpital...

294 27 52
                                    

*~Sam~*

Mike spojrzał na nóż, który jeszcze w nim tkwił... Potem przeniósł wzrok na mnie... Po policzkach spływały mi łzy... Z jego kącików ust zaczęła spływać krew... Upadł... Cholera jasna! Podbiegłam do niego i zaczęłam uciskać ranę.

(Sam) Dzwońcie po karetkę! Szybko!

Josh siedział przy blacie rękami przecierając twarz... Przecież Mike tutaj walczy o życie... Boże jaka ja byłam głupia... Emily dzwoniła po karetkę, a reszta próbowała mi jakoś pomóc...

(Sam) Mike... proszę nie zostawiaj mnie...
(Emily) Zaraz tutaj będą!

Mam nadzieję, że nie jest za późno... Spojrzałam w jego oczy... puste... Kurwa...

(Mike) S...S...S...Sam...?
(Sam) Mike?! Mike patrz na mnie! Nie odpływaj! Nie odpływaj kurwa!

Boję się... tak strasznie się boję... Mogę go stracić... Każda sekunda się liczy... Okropnie się trzęse... Ręce mam całe we krwi, a twarz czerwoną od płaczu... Ja... nie wyobrażam sobie bez niego życia... Znam go już tak długo... Między mną, a nim wytworzyła się więź... a teraz to wszystko może się skończyć w sekundzie... Po chwili usłyszałam dźwięk karetki. Chris wpuścił ich do domu... Zabrali go... Na podłodze była plama krwi... nie mogę w to uwierzyć... Zabrałam kluczyki do samochodu Mike'a i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta i ruszyłam w kierunku szpitala... Obawiam się najgorszego... Wiem czym skutkuje takie ugodzenie nożem... to straszne... Dlaczego jestem taka głupia... To ja powinnam teraz walczyć o życie... nie Mike... Wspomnienia wróciły... Nasz pierwszy wspólny raz... wszystkie imprezy... Noc w Blackwood... Dzieciństwo... Tak mi strasznie głupio. Po pięciu minutach byłam już przed szpitalem. Wbiegłam do środka... Lekarze wiozą go na ostry dyżur. Podbiegłam szybko do jednego z lekarzy.

(Sam) Panie doktorze, gdzie go wieziecie?!
(Lekarz) Musimy wykonać operacje w trybie natychmiastowym.
(Sam) Jakie są szanse na przeżycie?
(Lekarz) Raczej znikome... ale postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy...

Zostałam na korytarzu... nie mogę uwierzyć w to co powiedział doktor... On... On... Najprawdopodobniej nie przeżyję. Oparłam się plecami o zimną ścianę i zjechałam na podłogę. Skuliłam się i zaczęłam płakać... To wszystko moja wina! Gdyby mnie nie było... wszystko byłoby okay! Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe! Po kilku minutach poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Podniosłam wzrok... To była Ashley. Usiadła obok i objęła mnie ramieniem. Nad nami stała reszta przyjaciół... i Josh... Wyraźnie było mu z tym źle...

(Matt) Sam... Co z Mike'em...?
(Sam) Operacja... Jest małe prawdopodobieństwo, że... że... że...
(Emily) Że co?!
(Sam) Jest małe prawdopodobieństwo, że przeżyję...

W tym momencie rozpłakałam się jeszcze bardziej... On nie może zginąć! Proszę! Boże zostaw go na ziemi!

(Ashley) Ćśśśś... Nadzieja umiera ostatnia Sam... Musimy być dobrej myśli..

*~Josh~*

Co ja zrobiłem... Dlaczego jestem takim idiotą! Zabiłem Mike'a! Przecież lekarze nie dają mu szans... Jestem potworem... Wszystko psuje... nie potrafię żyć ze świadomością, że zabiłem przyjaciela... Ale to jego wina... Przecież on naskoczył na mnie z pięściami... Boże Josh! Zastanów się co ty mówisz! Zachowujesz się jak dziecko, które szuka wytłumaczenia! Ja go zabiłem! Ja go kurwa zabiłem!  Spojrzałem na Sammy... Cały czas płakała... trzęsła się... Powinienem się teraz zabić. Będzie przynajmniej o jednego idiotę mniej. Będzie spokój i już nikogo więcej nie stracę... Będę razem z Hannah i Beth... Josh... ogarnij się. Samobójstwo nie jest wskazane. Teraz musisz to wszystko naprawić... Cholera... tak mi głupio... Usiadłem obok Sam... spojrzała na mnie... Jej oczy... pełne żalu i smutku... nie mogę na nie patrzeć... Muszę coś zrobić... Tylko co? Nie będę przeszkadzał lekarzom w prowadzeniu operacji... Jednak... może to i lepiej, że Mike umrze...? Będę miał Sammy tylko dla siebie. Będę tańczył na jego grobie. Będzie zajebiście! Potem zrobię z jego jelit łańcuchy na choinkę! A z kości mydło! Kurwa Josh! Ogarnij się! Wyciągnęłem z kieszeni tabletkę... połknąć? Czy nie? Przynajmniej zapomnę o problemach... Jednak zdecydowałem, że lepiej będzie jak zostanę przy zdrowych zmysłach... nie można uciekać przed problemami... Połknąłem jedną... Od razu lepiej. Szkoda, że Sammy się nie uspokoiła... Cała spuchnięta od płaczu... Z każdą minutą stres rósł...

--------------------------

Siedzimy tu już od siedmiu godzin... Kilka osób śpi... Cały czas siedzę obok Sam... Jest z nami także Ash... Dobra z niej przyjaciółka... Stara się jakoś pocieszyć Sam... Jednak średnio jej to wychodzi... Ale wydaje mi się, że dla Sam jest ważne nasze towarzystwo... Może nie koniecznie moje... ale fakt, że ktoś jest przy niej... Że wspierają ją w tej sytuacji... Chociaż sami też pewnie się martwią... Tacy przyjaciele to skarb... W końcu Sam odważyła się coś powiedzieć.

(Sam) Dziękuję...

Przytuliła Ashley i wstała... Co ona chce zrobić? Chyba poszła do łazienki... W sumie się jej nie dziwię... siedem godzin bez załatwiania potrzeb. Okropne... Ale to "dziękuję"? Chyba nie zamierza... nie... Josh... O czym ty chłopie myślisz? Może lepiej iść za nią... Będę ją szpiegował...? No nie wiem... Dobra... nie chce jej tracić... Wstałem i ruszyłem w kierunku łazienki... Zostałem przed drzwiami i wsłuchiwałem się w to co się tak dzieje.

*~Sam~*

Przemyłam twarz zimną wodą... Płacze bez przerwy przez siedem godzin... Nawet nie wiem, czy on już nie leży w kostnicy... To straszne... Tracę właśnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu... I to przez to, że uległam Joshowi... W sumie to Mike się na niego rzucił, ale to nie znaczy, że Josh miał używać noża... Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie... Oczy wręcz się prosiły o odrobinę snu, a z twarzy nie znikał kolor czerwony. Na ziemi leżał kawałek szkła. Podniosłam go. Może tak to zakończyć? Może go tam spotkam? Będziemy żyli długo i szczęśliwie... Przystawiłam go do nadgarstka i nagle... puściłam go... nie mogę tego zrobić... Jestem za słaba... Wyszłam z łazienki, a moim oczom ukazał się Joshua... Czy on mnie podsłuchiwał? Zignorowałam go i wróciłam do przyjaciół. Nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać... Już chciałam usiąść, gdy zobaczyłam, że z sali Mike'a wychodzi lekarz... Podszedł do nas i westchnął...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

#POLSAT!
Polsat na prośbę GalaxxyKat
B33
Szczerze, to sama jestem tym podekscytowana  (to oznacza, że nie zasnę xddd)
Mam nadzieję że rozdział się spodobał! :3
A więc nie przedłużając...
Dawajcie gwiazdki i piszcie komy to mega motywacja do dalszego pisania!💪💪
Do następnego!
Bajo❤!
Czymajta się mordy wy moje! :3
Żegna was Misia, trzymajcie się i czeeesc ;33

*~Until Dawn Losy Przyjaciół~*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz