15.Damon Salvatore. Porwany.

201 19 9
                                    

*-No witam ,witam.*- powiedział jakiś głos za mną
-Cześć. A teraz ,możesz mnie łaskawie rozwiązać bo chciałbym ci skręcić kark?-powiedziałem z ironią w głosie.
-Hahaha-ktoś zaczął się śmiać-chciał byś.
-No nawet nie wiesz jak. Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
-Właściwie od ciebie nic. Ja chcę ciebie. Będziesz moim kozłem ofiarnym.
-Hmm, brzmi cudownie-powiedziałem sarkastycznie, uśmiechając się sztucznie.
-Zobaczymy czy tak powiesz jak zacznę prowadzić na tobie moje badania.
Dalej nic nie mówiłem ponieważ facet wstał i podszedł do ,mnie.
Miał na sobie zwykły lekarski fartuch, z plamkami krwi gdzieniegdzie.
-Mam nadzieję ,że to się zagoi-powiedział wyjmując z kieszeni fartucha skalpel. Zbliżył się do mnie po czym otworzył moje lewe oko szeroko i przytrzymał powieki kciukiem oraz palcem wskazującym u lewej ręki w prawej ręce trzymał skalpel ,który po chwili zbliżył do mojego oka. Naciął je, a Ja jęknąłem z potwornego bólu.
Krwawiło.
Nic nie widziałem.
-Nieeee...!-krzyczałem lecz to na nic
On... On się śmiał... Drwił z mojego bólu i cierpienia.
-Ty kretynie!!! Czemu to robisz?!-zacząłem się na niego wydzierać.
-Bo mogę. A teraz Ashley, zabież go do celi-powiedział groźny doktorek po czym wstrzyknął mi chyba werbene bo strasznie bolało.
-Tak jest.-powiedziała zdradziecka wiedźma po czym zabrała mnie do celi. Było tam dosyć przestronnie ale ciemno i strasznie. Na prawie czarnych cegłach było napisane:
           Damon Salvatore.           WIĘZIEŃ 00.
Dziwne- pomyślałem- z kąd On mnie zna...
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie jakże ciepły głos wiedźmy:
-Przepraszam.
-Co?
-Przepraszam, że cię zdradziłam.
-Co On będzie ze mną robił?
-Nie wiem.
-To się dowiedz!-krzyknąłem- musisz znaleźć Elene, w końcu masz u mnie dług.
-Dobrze znajdę objecuję.
-Czemu mnie wydałaś?
-On ma moją... Moją córkę. Obiecał ,że jak cię wydam to ją odzyskam.
-Okej. A teraz proszę cię idź z tąd ,gdy ten psychol odda ci córkę, zabiję go, tylko mnie uwolnij.
-Dobrze.
Gdy wiedźma wyszła z pomieszczenia w ,którym leżałem prawie nieprzytomny, nagle ktoś otworzył drzwi.
-Witam, witam. Jak się czujemy?
-Nie przesadzaj doktorku.
-Okej ,czyli dobrze. Idziemy właśnie na kolejne badania-zaśmiał się ponuro po czym podszedł do dźwigni ,którą przesuną i powiedział-Mam nadzieję, że po tym będziesz potulniejszy.
Poczułem w powietrzu werbenę, wszystko mnie bolało i szczypało ,moje całe ciało płonęło.
Zacząłem krzyczeć i jęczeć z bólu.
*-*Perspektywa Stefana*-*
Siedziałem przy biurku i nagle miałem znów tą wizję

Wizja:
Siedziałem na drzewie czekając na niewiadomo co, w oddali przy innym drzewie dostrzegłem Elene ,która siedziała i pisała w pamiętniku, po chwili zaóważyłem ,że ktoś się do niej zbliża.
To Damon.
Podszedł do niej i przytulił Ją od tyłu, Elena się uśmiechnęła i pocałowała Damona w usta.
To był głęboki całus.
Po chwili zaczęli coś mówić ,wyczuliłem zmysły słuchu i usłyszałem ich rozmowę:
-Kocham cię najbardziej na swiecie i nigdy cię nie opuszczę-powiedział Damon.
-Objecujesz?
-tak-powiedział po czym znów się pocałowali.

Wizja czy co to w ogóle było zniknęło a ja zaóważyłem, że jestem spocony.
Chciało mi się płakać ,chciałem rozwalać wszystkie żeczy które były do okoła, lecz powstrzymałem się i wziąłem sobie butelkę z wiski.
Zacząłem pić.
Podobno po alkocholu zmniejsza się pragnienie krwi.
Po chwili wziąłem telefom do ręki i wykręciłem numer do Eleny.
-Witaj Stefan-powiedział głos w słuchawce.
-Gdzie Elena?-spytałem wkużony.
-Blizko mnie.
-Kim jesteś?
-Niklaus
-Gdzie Elena ,gdzie jesteście?!-Teraz byłem wkużony na maksa.
-U mnie w willi, przyślę ci dane esemesem.
Po chwili przyszedł Esemes od Eleny a właściwie Niklausa.
Damon musi mi pomóc- pomyślałem.
-Halo Damon?-zapytałem.
-Nie.-odpowiedział głos w słuchawce
-Kto mówi?
-Twój największy koszmar.
-Gdzie jest Damon?!-krzyknąłem.
-Uspokuj się. U mnie na stole operacyjnym.
-Że co?!
-Słyszałeś, pogudź się z tym i nie szukaj Go, bo do wieczora nie będzie żył.
Ktoś po drugiej stonie się rozłączył domyślam się, że to albo jakiś psychol, albo wróg Damona, albo co najgorsze łowca wampirów.
-Kurwa!-krzyknąłem sam do siebie-Terzeba ich znalezć!
Pierwsze co pomyślałem to: Znaleźć Bonnie.
Wsiadłem od razu w swojego czarnego jaguara i pojechałem w stronę domu Bonnie.
-Dzień dobry -powiedziałem-Jest morze Bonnie?
-Jest, w czym mogę pomóc.
-Szukam mojego brata Damona i chciałem...-zacząłem lecz nie było mi dane skonczyć.
-Damon jest w Londyn, Brighton ,jakieś dwie i pół godziny z tąd.
-Był u pani?
-Był ,szukał Eleny, została porwana przez Niklausa.
-Co?! Czemu ja o niczym nie wiem?!-powiedziałem bardziej do siebie niż do babci Bonnie.
-Idź ,szukaj go. Czuję, że coś mu się stało.
-Dobrze dziękuję, dowiedzenia.
-Dowidzenia.
Wsiadłem zpowrotem do jaguara i odjechałem z pod domu Bloom'ów a stronę Brighton.
Po dwóch i pół godzinie byłem w mieście, od razu skierowałem się w stronę baru "red barr" w którym często przesiadywał Damon gdy tu mieszkaliśmy.
-Dzień dobry-powiedziałem gdy tylko podeszłem do kelnerki. Była to wiedźma Ashley
-Dzień do...-powiedział lecz ja się wtrąciłem.
-Darujmy sobie "kulturę"-powiedziałem robiąc niewidzialny cudzysłów w powietrzu-gdzie Damon?!
-Nie mogę powiedzieć-odpowiedziała .
-A ja nie mogę przestać celować w ciebie tym nożem-powiedziałem po czym wziąłem do ręki nuż z blatu baru i przyskrzyniłem "kelnereczkę" do ściany.
-Fatoms-powiedział a ja odleciałem na drugi koniec pomieszczenia, jęknąłem z ból-zapamiętaj to: nigdy nie zadzieraj znwiedźmą!
-Gdzie jest Damon!-krzyknąłem.
-Zaprowadzę cię-powiedziała.
Poszedłem za nią na tyły baru po chwili poczułem za sobą oddech szybko się odwruciłem i wyciągnąłem z ręki jakiegoś "doktorka" strzykawkę.
-Czego?!-krzyknąłem-widzę, że pogrywasz ze mną wiedzmo.
-On trzyma Damona-wycedziła przez zęby.
-Dobra doktorku zabieraj dupe w kroki i prowadź mnie do niego-powiedziałem groźnie, po czym szliśmy w stronę hotelu.
Po jakichś pięciu minutach byliśmy w hotelu a doktorek otwierał drzwi do piwnicy.
-To tu-powiedział.
Żuciłem go jeszczę o ścianę tak ,że stracił przytomność i poszedłem w stronę dźwięku,  metalu.
-Damon?!-powiedziałem.
-Cześć braciszku -powiedział uśmiechając się na moj widok.
-Wszystko okej-zapytałem po czym wyważyłem kraty i wszedłem do środka celi.
-Jasne ,nie licząc tego ,że mam złamane żebra to wszystko jest dobrze-zaśmiał się po czym jękną z bólu.
-Chodź ,zabieramy cię z tąd-powiedziałem roztżaskując  kajdanki i łańcuchy w uścisku.
-Już biegnę-powiedział Damon.
-Jasne-powiedziałem po czym chwyciłem go pod ramię tak by mógł dojść do wyjsciam.
Wyszliśmy z budynku po schodach, Damona usadowiłem na fotelu jaguara a sam wruciłem do doktorka.
Zuciłem go raz, drugi,trzeci o ścianę aż ,w końcu dostał krwotoku i wykitował, wiedźma miała szczęście bo uciekła.
Wruciłem do jaguara i zacząłem:
-Czemu mi nie powiedziałeś ,że Elena została porwana?-powiedziałem z wyżutem.
-Przepraszam, chciałem ją sam wydostać.
-Jesteś głupi-powiedziałem po czym uśmiechnąłem się i dałem mu ręką po głowie, po czym oboje się śmieliśmy-to wiesz gdzie jest Elena?
-Jasne!-powiedział uśmiechając się.-willa na ulicy  Beulah Hill
Byla 2:00 w nocy. Jechaliśmy z prędkościa jakichś 90 kilometrów na godzinę i po kilku minutach byliśmy pod białą willą.

Cześć wszystkim!😍😍😍
Mam nadzieję, że rozdział jest fajny.
Szczeże mówiąc najbardziej się nad nim napracowałam. Musiałam poszukać ulicy na której będzie się znajdować willa przede wszystkim XD.
😂😂😂
Jest to chyba najdłuższy rozdział jaki do tąd napisałam hehe 😄😍😘
Więc jestem z siebie dumna.
Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania ,pozdrawiam serdecznie
          Zosiek😊😄😍💘💝💕😘

1192-słowa.

Dwa Pamiętniki ✅✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz