Bogini Olimpu (KOREKTA)

Rodzice

Ogień wokół powoli gasł. Czułam jak moje emocje gasną razem z nim.

- Więc pamiętasz już wszystko ? - odchrząknął Zeus, gdy dym unoszący się w powietrzu zaczął drażnić go w gardło.

- Nie powiedziałabym, że wszystko. Jednak dużą część - Spojrzałam na boga, który patrzył na mnie z niezadowoloną miną.

- Ale wiesz, że nie musiałaś palić mojego ulubionego domku, prawda? - Przyglądał mi się spode łba.

- Tak tylko uwolniłam swoje emocje. Najwidoczniej też pozbyłam się większości z nich. Czyli tacy są bogowie? Nieczuli, zimni i okrutni?

- Niekoniecznie Saro, niektórzy są zupełnie inni - Zeus westchnął i podrapał się po głowie.

- Co teraz ze mną będzie?

Zamknęłam oczy licząc na to, że odpowiedź, którą otrzymam pozwoli bym się obudziła z tego snu. Jednak to nie nastąpiło, ciągle byłam w tym samym upiornym miejscu. Poczułam zimny oddech na karku, który wywołał gęsią skórkę na moim ciele. Wzięłam głęboki oddech, gdy czyjaś ręka chciała mnie dotknąć, złapałam za nią i pociągnęłam tak, że wylądowała przede mną. Otworzyłam powoli oczy, licząc na to, że zobaczę tam Mike'a. Sama nie wiedziałam dlaczego, chciałam tak bardzo go widzieć. Jednak zawiodłam się. Stała przede mną szarooka, wysoka brunetka.

- Artemida? Co ty tu robisz? - powiedziałam po chwili. Jednak później zorientowałam się, że nie pojawiła się sama. Niepewnie odwróciłam głowę w bok i kątem oka dojrzałam z dziewięciu bogów. Większości nie kojarzyłam. Jednak od razu zauważyłam Apollo, który stał najbliżej mnie.

- Widzisz Saro, wszyscy jesteśmy z tobą. Nie pozwolimy by ci się coś stało. - Gdy usłyszałam słowa bogini, odwróciłam się gwałtownie i wlepiłam w nią swój wzrok.
- Dlaczego chcecie mi pomóc? - Westchnęłam.
- Jesteś częścią każdego z nas. Niestety nie masz rodziców, ale my jesteśmy całą twoją rodziną. Stworzyliśmy cie byś nam pomogła, jednak sami nie potrafiliśmy zapanować nad tobą dlatego to wszystko się teraz dzieje. Bogowie podzielili się na tych co chcą cie zabić i na tych którzy chcą ci pomóc.
- Stworzyliście ? - Słowa Artemidy docierały do mnie bardzo powoli.