Przywitałam się z przyjaciółmi czymś co miało brzmieć jak "cześć", ale niestety tak nie zabrzmiało. Nikt nie zdawał się zauważyć mojego parszywego humoru oprócz Dave'a który zna mnie na wylot i zawsze potrafi przejrzeć mnie kiedy kłamę, a uwierzcie że robie to prawie perfekcyjnie.
- Co jest mała ? - Zapytał Dave
- Nic nie jest..- burknęłam, na co przewrócił oczami
- Chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku ławki - A teraz mów co Cię w dupę ugryzło.
- To coś - zrobiłam cudzysłów palcami w powietrzu - nazywa się Justin. Mój ojciec wczoraj, a raczej dzisiaj przyszedł do domu z tym parszywym gnojkiem i poinformował mnie, że zostaje u nas na noc. Ale to nic, lepsze jest to, że jednak nie była to jedna noc tylko będę mieszkać z nim pod jednym dachem przez tydzień. Cały cholerny tydzień rozumiesz? A zapomniała bym jeszcze o tym, że rano wylał na mnie chyba dzban wody, żebym ruszyła dupę do szkoły.
- Dobrze, chociaż raz nie spóźnisz się na pierwszą lekcję. - zaśmiał się za co spiorunowałam go wzrokiem bo dla mnie wcale to nie było takie zabawne. - I co mu zrobiłaś? Bo jestem pewny, że mu się odwdzięczyłaś . - powiedział z łobuzierskim uśmiechem na ustach
- No proszę Cię, nie była bym sobą gdybym ot tak to olała. - zaśmiałam się - zaczełam go wyzywać jak głupia. Kiedy wykrzyczałam że chyba laska mu nie dała na moje nieszczęście ojciec wparował do salonu. Nie żebym się go bała czy obchodziło mnie jego zdanie, ale wolałam żeby nie było świadków. - powiedziałam rozbawiona
- A co on na to ?
- Upomniał mnie za język. Kiedy wyszedł chciałam wparować mu do pokoju ale zamknął się na klucz. Waliłam drzwi ale nie chciał mi otworzyć, aż w końcu powiedziałam że ma małego i otworzył. Po małej wymianie zdań dostał jeszcze z liścia i tyle. - wzruszyłam ramionami
- Oj mała. - zaśmiał się chłopak, po czym zrobiłam to samo
-Przysięgam, że go któregoś pięknego dnia zabiję, a jak wyjdzie cały z mojego domu to ja wyląduje w psychiatryku. Chociaż po tym co zrobiłam dzisiaj rano mam wrażenie, że to ja wyląduję w trupiarni. - zaśmiałam się głośno bo wyobraziłam sobie minę Justina kiedy zobaczy motor. Z pewnością lepiej było by to zobaczyć na własne oczy.
- Coś mi się wydaje, że nie tylko dostał z liścia. Powiedz, że moja intuicja mnie myli.?
- Nie, nie myli. Spuściłam mu powietrze z kół.
- Kurwa, mała, igrasz z ogniem. - westchnął chłopak na co ja tylko machnęłam ręką.- Wiesz, że to nie skończy się dobrze. Jak wrócisz do domu to masz przejebane. Dobra, no chodź już bo spóźnimy się na zajęcia, a to że jesteś na pierwszej lekcji to żadkie zjawisko.
- Ej - szturchnęłam go w ramię udając obrażoną - Widzimy się w porze Lunchu?
- Jasne że tak, lecę na zajęcia. Pa mała - nic nie odpowiedziałam tylko poszłam w stronę w klasy. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli i coś szeptali. Szczerze, na prawdę zaczeło mnie to irytować.
Kiedy usłyszałam swoje imię wśród dziewczyn obok których przechodziłam nie wytrzymałam.
- Proszę, nie zapomnijcie pocałować mnie w mój zajebisty tyłek kiedy przestaniecie mi go obgadywać, bo jak widać dzięki niemu macie po co żyć ! - powiedziałam sarkastycznie , na co wszystkie ustały wystraszone że przyłapałam ich na obgadywaniu mojej osoby.
Po tym jak wytargałam naszego szkolnego króliczka - Alison za włosy na oczach całej szkoły, żadna dziewczyna nie śmiała ze mną zadzierać.
- T-to nie tak. - zająkała się jedna z nich
- Zejdzicie mi lepiej z oczu.- warknęłam, i przewróciłam oczami.
Nie lubię ludzi za to że są fałszywi.. W oczy są tacy słodcy że aż mdli, a za plecami obrobią Ci dupę z każdej możliwej strony.
Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie. Czekałam tylko na porę Lunchu, by posiedzieć trochę w towarzystwie Dave'a. Jest jedyną osobą, której sama obecność mnie uspokaja. Ostatnio bardzo mało czasu spędzamy razem ale wiem, że ma problemy w domu i nie może poświęcać mi tyle czasu ile bym chciała.
Siedziałam na stołówce, wpatrzona w butelkę wody która stała przede mną. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka na co się uśmiechnęłam.
- Co tam?
- Nic.. co dzisiaj masz w planach? - zapytał
- Chyba nic, a co proponujesz?
- W takim razie zabieram Cię dzisiaj do kina.
- Brzmi świetnie, a na co ? - zapytałam podekscytowana
- Zobaczymy. - wzruszył ramionami