10

370 14 0
                                    


     ***********

Wtorek, środa, czwartek mineły bardzo szybko. Na szczęście nie miałam żadnych starć z Justinem. Starałam się go unikać. Piątek po lekcjach spędziłam trochę czasu z Davem bo jakoś reszty moich pseudo przyjaciół nie za bardzo miałam ochotę widzieć. Kate mnie olewa, a Rayana nadal nie ma w mieście i nie daje znaków życia. Jak by wysłanie chociaż głupiego sms'a wymagało grom wie jakiego wysiłku. Siedzieliśmy do późna w mieszkaniu chłopaka i oglądaliśmy różne filmy, więc zostałam u niego na noc. W sobotę rano kiedy wróciłam przywitała mnie w domu głucha cisza. Weszłam do swojego pokoju aby się przebrać, ale moją uwagę przykuła karteczka na moim łóżku .


"Cześć mała,

Nie było Cię w domu, więc nie miałem jak się pożegnać. Wyjechałem, ale nie ciesz się za bardzo, niedługo do Ciebie wrócę. Mam nadzieję że nie stęsknisz się za bardzo.

Ps. masz na prawdę dobry gust co do bielizny!"

- Jakim kurwa prawem grzebał w moich rzeczach! Niech tylko zobaczę że coś zniknęło to przysięgam, że powieszę go za jaja. - powiedziałam sama do siebie.

Ta kartka jest tylko po to aby mnie zdenerwować. Jego brat wyszedł z więzienia, więc po co miał by tu wracać. Z resztą, nie mam się zamiaru tym przejmować. W końcu zniknął z mojego życia, które teraz wróci do normy. (Mam bynajmniej taką nadzieję, ostatnio zbyt często o nim myślę.)


- Cześć Dave! Stęskniłeś się? - powiedziałam do telefonu

- A ty co taka zadowolona?

- Justin wyjechał

- Teraz się cieszysz, a wieczorem będziesz płakać w poduszkę.

- Przestań - fuknełam - To nie jest zabawne

- I wcale nie miało być zabawne. On Ci się podoba i taka jest prawda Liz, i czy tego chcesz czy nie. To że wmawiasz sobie coś innego nie sprawi że tak będzie. 

-Ani trochę!

- Wmawiaj sobie. Przyciągacie się na wzajem. Przede mną nie musisz nic ukrywać.

- Nie jesteśmy magnesami Dave. Dobra, skończ! Nie dzwonię do Ciebie po to aby o nim rozmawiać. Chcę dzisiaj iść do Luny potańczyć. Kelly pewnie tam będzie jak co sobota.

Luna to klub gdzie kiedyś występowały tancerki. W tej chwili scena jest pusta, więc teraz my z niej korzystamy. Z Kelly uczęszczałyśmy na lekcje tańca przez 5 lat. Pewnego dnia kiedy chodziłyśmy po mieście odkryłyśmy ten klub i co tydzień tu bywałyśmy aby powywijać trochę tyłkami. Większość facetów tylko stała i się śliniła, ale my miałyśmy to gdzieś. Taniec kocham równie mocno jak motory i wyścigi. Dawno mnie tam nie było i chciała bym to nadrobić, tak samo jak dawno już nie rozmawiałam z Kelly i na prawdę zaczeło brakować mi tej dziewczyny. 


- Dobra pójdę, ale tylko po to żeby Cię pilnować. Z tobą nigdy nic nie wiadomo, a przez Justina jesteś ostatnio bardziej nerwowa niż zwykle. - na jego słowa przewróciłam oczami 

- Dobrze "tatusiu".

- Będziesz miała coś przeciwko jak zaproszę Grace?

- Pytasz poważnie? Dobrze wiesz jaka jest odpowiedź. - skrzywiłam się 

- Dlaczego taka jesteś. -westchnął - Ona się zmieniła. Nie mówię, że macie od razu być najlepszymi przyjaciółkami ale chociaż spróbujcie się dogadać.

- Dobrze wiesz że nie trawię tej żmiji i z wzajemnością, ona też mnie nienawidzi. 

-Dobra, dobra, starczy już. Umówię się z nią na jutro. Nie było tematu.


Nie chciałam już tego drążyć, ale na prawdę nie mogę pojąć jak ktoś taki jak on może być z kimś takim jak Grace! No boże przecież to jest prawdziwa, pospolita, jadowita żmija. W dodatku nie ma za grosz rozumu. Za to Kelly była by dla niego idealna, pasują do siebie tylko nie wiem dlaczego się tak przed sobą bronią. Powinnam coś zrobić w tym kierunku tylko nie wiem co. Tak wiem... hipokrytka ze mnie. Innych opieprzam, że chcą mi kogoś znaleźć, a teraz sama chcę bawić się w swatkę.


Do Kelly:* : będziesz w klubie?

Od Kelly:* : Jasne, a ty będziesz? Stęskniłam się małpo za tobą, nawet nie dajesz znaku życia!

Do Kelly:* : Długa historia.. Kiedyś Ci opowiem ale dzisiaj chcę potańczyć. Widzimy się o 21 na miejscu? 

Od Kelly: Jasne, będę czekać! <3


Rzuciłam telefon na łóżko i zbiegłam na dół do kuchni coś zjeść. 

-Cześć Skarbie 

A to Ci niespodzianka! Jest sobota godzina 13 , a mój ojciec jest w domu, no poprostu nie wierzę. Trzeba to zapisać w kalendarzu! Ten człowiek pracuje nawet w niedzielę do późna, a przypomnę mamy SOBOTĘ i to w dodatku POŁUDNIE!

- Cześć - powiedziałam zdziwiona - A co się stało że nie jesteś w pracy? 

- Dzisiaj musiałem załatwić tylko kilka formalności w sprawie brata Justina..

- Jasne - burknęłam. - Zadawało mi się że twoja praca polega na wsadzaniu przestępców do więziania, a nie wyciąganiu ich z tamtąd ! - krzyknęłam już mocno podirytowana

Driven J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz