Nie mogę uwierzyć, że jest już ponad 3000 wyświetleń!
Z tej okazji wyjątkowo postaram się dodać dzisiaj jeszcze jeden rozdział.
Dziękuję!
_________________
Liz:
Weszłam do pustego domu i zostawiając walizkę pod drzwiami pobiegłam na górę. Włączyłam najgłośniej jak się da muzykę z nadzieją, że zakłóci burzę myśli panującą w mojej głowie. Wzięłam szybki prysznic, niesforne włosy związałam niedbale w kucyk i zrobiłam makijaż mocniejszy niż zwykle, bo musiałam jakoś zakryć te nieszczęsne sińce pod oczami. Pełne usta pomalowałam na krwisto czerwony kolor, bo wiedziałam, że wszyscy będą zwracali uwagę wtedy tylko na nie. Nawet dziewczyny... bo wiem, że niejedna mi ich zazdrości.
Stałam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie i szczerze mówiąc nie poznawałam tej dziewczyny którą się teraz stałam...
Założyłam poszarpane, jeansowe spodenki z wysokim stanem które świetnie podkreślały mój tyłek ( i nie do końca go zakrywały), czarną koszulkę i skórzaną kurtkę, a do tego kozaki sięgające za kolano.
Musi wrócić dawna Liz. Pewna siebie dziewczyna którą wszyscy uważają za zimną sukę co uważałam zawsze za komplement, potwierdzenie, że nikt nie śmie ze mną zadzierać.
Zbiegłam podekscytowana do garażu z którego wyprowadziłam swój największy skarb, największą, jedyną miłość i wyprowadziłam na zewnątrz.
Silnik zastartował i maszyna z pomrukiem obudziła się do życia. Lśniący chrom zadrżał z mocą. Boże, jak mi tego brakowało!
Droga umykała mi pod kołami kiedy przemierzałam tak dobrze znane mi uliczki.
Zatrzymałam się się przy motorze Dave'a i zeskoczyłam z maszyny. Wszystkie oczy na torze były skierowane w moją stronę i większość osób chyba nie mogła uwierzyć, że tu jestem. Szczerze mówiąc wcale się nie dziwię.
Przez całe zamieszanie jakie było ostatnio w moim życiu, a raczej nadal trwa dawno mnie tu nie było. Z resztą wystarczy popatrzeć, wiele nowych twarzy których tu nigdy wcześniej nie widziałam.
Dave stał zszokowany patrząc na mnie tak jak by myślał, że ma halucynacje.
- Nie przywitasz się ze swoją przyjaciółką?
- Co ty tu robisz? - warknął - Nie powinno Ciebie tu być! Tu nie jest teraz dla Ciebie bezpiecznie. - dodał ciszej przez zaciśnięte zęby.
- Niby dlaczego? Nie będę uciekać przed tym gnojem. Nie boję się go! Już nie...
- Mała... - powiedział łagodnie - Nie wiesz do czego ten koleś może się posunąć. Sprawia wrażenie normalnego, ale oboje wiemy, że to mogą być tylko pozory... Gdzie jest Justin?
- Nie wypowiadaj przy mnie nawet tego imienia. - warknęłam.
- Co już się stało? - westchnął
- On się stał. - odpowiedziałam sucho. - Nie chcę o nim dzisiaj rozmawiać.
- Wiesz, że on się tu pojawi ? Zajął twoje miejsce. - powiedział na co prychnęłam
- Proszę, proszę kogo my tu mamy. A już miałem wrażenie, że tylko wymyśliłem sobie, że istniejesz!
- Rayan! - odwróciłam się w stronę chłopaka i szybko rzuciłam mu się na szyję - Jak ja za tobą cholernie tęskniłam dupku. - powiedziałam i na pewno wyczuł radość w moim głosie.
Chłopak zaśmiał się głośno i mocno mnie przytulił.
- Ja za tobą też tęskniłem szkrabie. Wystrzałowo wyglądasz. Chyba będę musiał Cię dzisiaj pilnować.
- Raczej niech oni się pilnują. - powiedziałam z diabelskim uśmiechem na ustach
- Dobra musimy Cię na chwilę opuścić bo Austin szuka Dave'a, ale obiecuję, że zaraz do Ciebie wracamy.
- Nie musicie się śpieszyć.
- Mamy sporo do obgadania. - rzucił i wmieszali się w tłum.
Oparłam się o motor i rozpuściłam włosy, które opadły mi na ramiona.
Moją uwagę zwróciły szepty, sztuczne chichoty tych pustych panienek które się tu kręciły i głośny ryk silnika.
Chłopak zeskoczył z motoru i po chwili otoczył go wianuszek dziewczyn, na co przewróciłam oczami.
Deja vu... Drugi casanova.. - pomyślałam.
Miał zmierzwione od wiatru, brązowe włosy którym z pewnością przydał by się już fryzjer chociaż wyglądają uroczo. Na oko miał jakieś 22, może 23 lata, buźkę i ciało modela.
Rzucił mi przelotne spojrzenie swoimi błyszczącymi oczami i posłał diabelski uśmiech, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz po kręgosłupie. Może i był cholernie przystojny ale ten koleś nie wróżył nic dobrego.
Same kłopoty, mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku od jego przystojnej twarzy i tego ciała, chociaż zdecydowanie bardziej podoba mi się Justin.
STOP.
Miałam nie myśleć o tym palancie. Miałam wyrzucić ze swoich myśli i swojego życia tego dupka.
Chłopak szedł w moją stronę czym byłam trochę zaskoczona, bo w końcu miał wokół siebie cały harem chętnych panienek.
- Cześć księżniczko. - powiedział zachrypniętym głosem na co się wzdrygnęłam. Nie znoszę kiedy ktoś mnie tak nazywa. Fatalne posunięcie kolego.
- Bez przesady. Czy ja wyglądam na księżniczkę? - zagadałam słodko
- Nie ślicznotko, wyglądasz jak mój mokry sen.
SERIO?
Włoski zjeżyły mi się na karku. Po mojej minie z pewnością wiedział, że jestem zniesmaczona jego komentarzem.
Co za dupek.
Nie powiem, że jestem jakąś cnotką czy coś, ale bez przesady. Ten koleś ma na prawdę rozbuchane ego. Nawet Justin nie jest tak bezczelny, a mój kiepski humor tylko wszystko pogarszał i mój wybuchowy charakterek zaczął wychodzić na światło dzienne.
- Ja Ci dam mokry sen. Kiedy z tobą skończę,będziesz jeszcze przez miesiąc robił pod siebie! - warknęłam
- Ohoho ktoś tu wstał lewą nogą, spokojnie szkrabie. - usłyszałam za sobą głos Rayana - Radził bym Ci uważać Ash. Ta mała z pozoru niegroźna istotka bez problemu mogła by obciąć Ci jaja i podać na kolację.
Boże, mina bruneta była bezcenna! Miałam ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem chodź jeszcze przed chwilą tak jak to zasugerował Rayan obciąć mu jaja, gdyby nie to, że obok pojawił się Justin, rzucając spojrzenie to na mnie to na chłopaka.
Momentalnie się spięłam pod jego natarczywym wzrokiem i miałam ochotę uciec stąd jak najdalej.
- Siema. - rzucił lekko Rayan po czym objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie jak bym należała do niego.
Justin skinął mu głową ale wzrokiem wędrował za ręką która mnie obejmowała. Jego oczy mówił wszystko. Był wściekły jak cholera, a ja bardzo z tego się cieszyłam i mam zamiar wykorzystać Rayana, aby wkurzyć go jeszcze bardziej, a wiem, że przyjaciel mi w tym pomoże.
