Trochę mnie tu nie było ale ostatnio kompletnie nie mam na nic czasu, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie. Niedługo wszystko powinno wrócić do normy i obiecuję, że postaram się aby chociaż raz w tygodniu pojawił się tu nowy rozdział.
Dzisiaj niestety tylko taki krótki, bo miałam wolną zaledwie chwilkę, a koniecznie chciałam coś dodać.
Miłego czytania kochani! :*
_______________
Och, ale ja jestem głupia. Jak mogłam pozwolić, żeby choć przez chwilę taka myśl przeleciała mi przez głowę. Jak ktoś taki mógł by mnie pokochać skoro mój ojciec, ani matka - kobieta która mnie urodziła nie potrafią okazać mi choć odrobiny miłość.
Nikomu na mnie nie zależy i to nigdy się nie zmieni. Nie powinnam w ogóle dopuszczać takich myśli nawet na chwilę bo tylko się rozczaruję...
Justin.. chłopak, który w ciągu kilku dni zaliczył dwie panienki. Jak ktoś kto nie angażuje się w związki mógł by zakochać się w kimś takim jak ja. Dla niego byłam kolejną zdobyczą, a ja powinnam potraktować go tak samo jeśli chcę zostać przy zdrowych zmysłach.
- Porozmawiaj ze mną - wyszeptał, głaszcząc delikatnie mnie po policzku. Zamknęłam na chwilę oczy poddając się tej przyjemności.
Nie mogę dopuścić go do swojego serca do którego ma już cholernie blisko. Muszę założyć pieprzoną kłódkę i wyrzucić klucz aby nie mógł się tam rozgościć.
Rozpaczliwie potrzebowałam czyjegoś dotyku i jedyne gdzie mogłam go wpuścić to do swojego łóżka i to w tej chwili.
- Pocałuj mnie. - powiedziałam co raczej zabrzmiało jak błaganie. Justin zawahał się przez chwilę, ale szybko jego usta znalazły się na moich. Zarzuciłam mu dłonie na kark przyciągając go bliżej do siebie.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?- zapytał na co ja energicznie pokiwałam głową, bo nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słowa. - Chodź na górę. - Wyszeptał między pocałunkami.
Ogarnięci jakimś szaleństwem ledwo pokonaliśmy schody. Szarpnął za klamkę, otwierając drzwi na oścież i weszliśmy do tonącego w mroku pokoju.
Całował mnie zachłannie a jego twardy członek naciskał na rozporek dzinsów których w tej chwili próbowałam się z niego pozbyć. Jego dłonie jak oszalałe błądziły pod koszulką na mojej nagiej skórze. Zsunął mi kurtkę z ramion, a po chwili w jej ślad poszła koszulka. Moje ręce wślizgnęły się pod pod jego t-shirt, kładąc dłonie płasko na jego brzuchu, po czym ściągnęłam mu ją przez głowę.
Jego dotyk budził we mnie dreszcz.
- Nie przestawaj, proszę. - wyszeptałam błagalnie z ustami przyciśniętymi do jego ust.
Czułam się przy nim taka niewinna, bezbronna...
Podniósł mnie i posadził na łóżku. Zdjął mi buty i skarpetki. Wtulił nos w mój nagi brzuch i zajął się guzikiem od dżinsów po czym szybko się ich pozbył. Zostałam w samej, czarnej, koronkowej bieliźnie. Patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem jak by resztkami sił powstrzymywał się aby się na mnie nie rzucić, a ja miałam ochotę wykrzyczeć aby to w końcu zrobił.
- Chcesz mnie zabić kobieto?
Najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi, bo popchnął mnie delikatnie tak, abym opadła na łóżko. Po chwili znalazł się nade mną. Zaatakował moje usta delikatnym ale zarazem władczym pocałunkiem i cholera mam wrażenie, że to tylko sen. Że to wszystko nie dzieje się na prawdę, ale nawet jeśli to sen to nie chcę się obudzić.
