40.

437 24 11
                                    


Nie chcę być podobna do matki!

Siedziałam przed lustrem i tępo wpatrywałam się w swoje odbicie w którym również po chwili pojawiła się młoda, wytatuowana blondynka. Prędzej bym powiedziała, że jest tatuażystką niż fryzjerką.

- I jak zdecydowałaś się już na jakiś kolor? - zapytała uważnie mi się przyglądając.

- Nie mam pojęcia - westchnęłam - może mi coś doradzisz? Byle nic ciemnego.

- Mam pomysł. - powiedziała dziewczyna uśmiechając się, aż błysnęły jej oczy. - Ale Ci nie powiem. Zobaczysz dopiero efekt końcowy.

- Zgoda. Tylko zrób coś aby nawet moja własna matka mnie nie poznała.

- O to się nie martw. - powiedziała rozbawiona i trochę zaczęłam się obawiać co ma zamiar zrobić na mojej głowie.

Siedziałam już dobrą godzinę na fotelu wpatrując się w durną szmatę którą Cassie - bo tak miała na imię fryzjerka, zarzuciła na lustro abym nie podglądała.

Wysuszyła mi włosy i nakręciła lokówką.

- Dobra. Gotowe. Zamknij oczy. - powiedziała, a w jej głosie było słychać ekscytację.

Zrobiłam to o co prosiła, a po chwili poprosiła abym je otworzyła. Trochę się obawiałam co zobaczę, bo każdy twierdził, łącznie z matką, że jasne włosy kompletnie mi nie pasuję ale otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Otworzyłam buzię po czym ją zamknęłam. Dosłownie zabrakło mi słów.

- Podoba Ci się? - zapytała niepewnie dziewczyna

- Czy mi się podoba? Ty jeszcze się pytasz? To na pewno ja? - zapytałam niedowierzając

- Pasuje do Ciebie idealnie.

Cassie nie farbowała mi całych włosów. Zostawiła czarny odrost a resztę rozjaśniła i pofarbowała na popielaty odcień. Nie był to siwy a raczej biały wpadający lekko w szary. Kolor był wręcz idealny i na prawdę mi się podobał. Sama chyba nigdy bym się na to nie zdecydowała, więc cieszę się, że pozwoliłam blondynce podjąć decyzję za mnie.


W szafie miałam mnóstwo ubrań, ale musiałam czymś odświeżyć garderobę i poprawić sobie humor.

Zadzwoniłam do Kelly która szybko przyjechała do centrum handlowego w którym się z nią umówiłam. Zawsze miała świetny gust więc zawsze jej słuchałam kiedy coś proponowała. Kupiłam czerwony, koronkowy bralet, czarną, dopasowaną, ołówkową spódnicę, czerwone szpilki i kolejną do kolekcji czarną, skórzaną kurtkę tylko tym razem nie typową na motor, a bardziej elegancką.

Kiedy już byłam obładowana torbami, pojechałyśmy do Kelly bo nie miałam zamiaru wracać do domu.

Przebrałam się w nowe ubrania, zrobiłam ciemne smokey eyes i pomalowałam usta bordową pomadką.

- Wow! Ale z Ciebie petarda - powiedziała Kelly wychodząc z łazienki ubrana w czarne woskowane spodnie i dopasowany, koronkowy top.

- O to chodziło. - zaśmiałam się i posłałam dziewczynie uśmiech.

Zadzwoniłam do Rayana który po kilku minutach wysłał mi smsa z adresem chłopaka ze szkoły który robi dzisiaj imprezę. Co z tego, że jest poniedziałek. Po kolejnych 15 minutach byłyśmy już na miejscu.

- Ale chata.. - wymruczała Kelly rozglądając się po domu - Ten dom jest większy od twojego.

Weszłyśmy do salonu gdzie stała grupka rozchichotanych dziewczyn. Stała wśród nich dziewczyna z którą Justin miział się przed szkoła i suka której nie znoszę.

- O, proszę, a myślałam, że Cię tutaj nie będzie . - powiedziała przesłodzonym głosem nasza szkolna żmija.

- Ach, ja zawsze przychodzę! Zwłaszcza gdy nie jestem przez Ciebie mile widziana. - powiedziałam i odeszłam bo nie miałam zamiaru prowadzić z nią jakiejkolwiek konwersacji.

- Widziałaś ile miała tapety na gębie? - zapytała szeptem Kelly

- Proszę Cię, tyle makijażu co Ashley nie mają na sobie nawet trupy w otwartych trumnach! - jęknęłam, wystarczająco głośno aby wszyscy w pobliżu usłyszeli.

Jestem prawie pewna, że Ashley zrobiła się czerwona jak pomidor, s wszyscy zaczęli się śmiać jak bym powiedziała coś na prawdę zabawnego.



Już od dobrej godziny siedzę wśród 4 chłopaków porządnie wstawiona i rozbawiona. Jeden z nich, który siedział obok mnie przejechał palcami po mojej odkrytej nodze, podwijając lekko spódnicę. Nie miałam nic przeciwko. W sumie nawet lepiej, miałam już chętnego kandydata na tą noc. 

- Tobie już starczy. A ty zabieraj z niej te łapy jeśli nie chcesz zaraz zacząć zbierać zębów z ziemi. - warknął ktoś za mną i złapał mnie za ramie

- Zostaw mnie! - krzyknęłam wkurzona i odwróciłam się. Oczywiście przede mną stał nie kto inny jak Justin.

- Jesteś pijana. Wracasz do domu i to już!

- Zapomina się pan, wasza wysokość - syczę. - Nie przyjmuję od Ciebie rozkazów, więc możesz wsadzić sobie w dupę to plastikowe berło. - moi towarzysze się zaśmiali ale szybko ucichli kiedy Justin rzucił im spojrzenie, które bardzo dobrze znałam.

- Mała nie wygłupiał się. Chodź, odwiozę Cię. - powiedział Jaxon, który pojawił się w kuchni. Widział, że Justin jest już na skraju wybuchu, a to wszystko dzięki mnie oczywiście.

- Pojedzie ze mną. - powiedział Justin i złapał mnie za ramie ponownie ale ja ani drgnęłam.

- Nigdzie z tobą nie idę! - warknęłam, a po chwili wisiałam już głową do dołu przewieszona przez jego ramię.

CO ZA DUPEK! Znów mi to robi!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 04, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Driven J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz