Nie chcę być podobna do matki!
Siedziałam przed lustrem i tępo wpatrywałam się w swoje odbicie w którym również po chwili pojawiła się młoda, wytatuowana blondynka. Prędzej bym powiedziała, że jest tatuażystką niż fryzjerką.
- I jak zdecydowałaś się już na jakiś kolor? - zapytała uważnie mi się przyglądając.
- Nie mam pojęcia - westchnęłam - może mi coś doradzisz? Byle nic ciemnego.
- Mam pomysł. - powiedziała dziewczyna uśmiechając się, aż błysnęły jej oczy. - Ale Ci nie powiem. Zobaczysz dopiero efekt końcowy.
- Zgoda. Tylko zrób coś aby nawet moja własna matka mnie nie poznała.
- O to się nie martw. - powiedziała rozbawiona i trochę zaczęłam się obawiać co ma zamiar zrobić na mojej głowie.
Siedziałam już dobrą godzinę na fotelu wpatrując się w durną szmatę którą Cassie - bo tak miała na imię fryzjerka, zarzuciła na lustro abym nie podglądała.
Wysuszyła mi włosy i nakręciła lokówką.
- Dobra. Gotowe. Zamknij oczy. - powiedziała, a w jej głosie było słychać ekscytację.
Zrobiłam to o co prosiła, a po chwili poprosiła abym je otworzyła. Trochę się obawiałam co zobaczę, bo każdy twierdził, łącznie z matką, że jasne włosy kompletnie mi nie pasuję ale otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Otworzyłam buzię po czym ją zamknęłam. Dosłownie zabrakło mi słów.
- Podoba Ci się? - zapytała niepewnie dziewczyna
- Czy mi się podoba? Ty jeszcze się pytasz? To na pewno ja? - zapytałam niedowierzając
- Pasuje do Ciebie idealnie.
Cassie nie farbowała mi całych włosów. Zostawiła czarny odrost a resztę rozjaśniła i pofarbowała na popielaty odcień. Nie był to siwy a raczej biały wpadający lekko w szary. Kolor był wręcz idealny i na prawdę mi się podobał. Sama chyba nigdy bym się na to nie zdecydowała, więc cieszę się, że pozwoliłam blondynce podjąć decyzję za mnie.
W szafie miałam mnóstwo ubrań, ale musiałam czymś odświeżyć garderobę i poprawić sobie humor.
Zadzwoniłam do Kelly która szybko przyjechała do centrum handlowego w którym się z nią umówiłam. Zawsze miała świetny gust więc zawsze jej słuchałam kiedy coś proponowała. Kupiłam czerwony, koronkowy bralet, czarną, dopasowaną, ołówkową spódnicę, czerwone szpilki i kolejną do kolekcji czarną, skórzaną kurtkę tylko tym razem nie typową na motor, a bardziej elegancką.
Kiedy już byłam obładowana torbami, pojechałyśmy do Kelly bo nie miałam zamiaru wracać do domu.
Przebrałam się w nowe ubrania, zrobiłam ciemne smokey eyes i pomalowałam usta bordową pomadką.
- Wow! Ale z Ciebie petarda - powiedziała Kelly wychodząc z łazienki ubrana w czarne woskowane spodnie i dopasowany, koronkowy top.
- O to chodziło. - zaśmiałam się i posłałam dziewczynie uśmiech.
Zadzwoniłam do Rayana który po kilku minutach wysłał mi smsa z adresem chłopaka ze szkoły który robi dzisiaj imprezę. Co z tego, że jest poniedziałek. Po kolejnych 15 minutach byłyśmy już na miejscu.
- Ale chata.. - wymruczała Kelly rozglądając się po domu - Ten dom jest większy od twojego.
Weszłyśmy do salonu gdzie stała grupka rozchichotanych dziewczyn. Stała wśród nich dziewczyna z którą Justin miział się przed szkoła i suka której nie znoszę.
- O, proszę, a myślałam, że Cię tutaj nie będzie . - powiedziała przesłodzonym głosem nasza szkolna żmija.
- Ach, ja zawsze przychodzę! Zwłaszcza gdy nie jestem przez Ciebie mile widziana. - powiedziałam i odeszłam bo nie miałam zamiaru prowadzić z nią jakiejkolwiek konwersacji.
- Widziałaś ile miała tapety na gębie? - zapytała szeptem Kelly
- Proszę Cię, tyle makijażu co Ashley nie mają na sobie nawet trupy w otwartych trumnach! - jęknęłam, wystarczająco głośno aby wszyscy w pobliżu usłyszeli.
Jestem prawie pewna, że Ashley zrobiła się czerwona jak pomidor, s wszyscy zaczęli się śmiać jak bym powiedziała coś na prawdę zabawnego.
Już od dobrej godziny siedzę wśród 4 chłopaków porządnie wstawiona i rozbawiona. Jeden z nich, który siedział obok mnie przejechał palcami po mojej odkrytej nodze, podwijając lekko spódnicę. Nie miałam nic przeciwko. W sumie nawet lepiej, miałam już chętnego kandydata na tą noc.
- Tobie już starczy. A ty zabieraj z niej te łapy jeśli nie chcesz zaraz zacząć zbierać zębów z ziemi. - warknął ktoś za mną i złapał mnie za ramie
- Zostaw mnie! - krzyknęłam wkurzona i odwróciłam się. Oczywiście przede mną stał nie kto inny jak Justin.
- Jesteś pijana. Wracasz do domu i to już!
- Zapomina się pan, wasza wysokość - syczę. - Nie przyjmuję od Ciebie rozkazów, więc możesz wsadzić sobie w dupę to plastikowe berło. - moi towarzysze się zaśmiali ale szybko ucichli kiedy Justin rzucił im spojrzenie, które bardzo dobrze znałam.
- Mała nie wygłupiał się. Chodź, odwiozę Cię. - powiedział Jaxon, który pojawił się w kuchni. Widział, że Justin jest już na skraju wybuchu, a to wszystko dzięki mnie oczywiście.
- Pojedzie ze mną. - powiedział Justin i złapał mnie za ramie ponownie ale ja ani drgnęłam.
- Nigdzie z tobą nie idę! - warknęłam, a po chwili wisiałam już głową do dołu przewieszona przez jego ramię.
CO ZA DUPEK! Znów mi to robi!
![](https://img.wattpad.com/cover/84676332-288-k959766.jpg)