Z tego względu, że wczoraj poszłam wcześniej spać obudziłam się zanim zdążył zadzwonić budzik. Od samego rana chodziłam struta bo mój przyjaciel nie dawał żadnego znaku życia. Wykonałam codzienną, poranną toaletę i zrobiłam trochę mocniejszy makijaż niż zwykle. Założyłam białe rurki, szarą koszulę i w tym samym kolorze sneakersy na koturnie. Włosy lekko podkręciłam lekko na prostownice, bo miałam jeszcze dużo wolnego czasu. Na śniadanie nie miałam ochoty, więc wziełam tylko jabłko które zjem w samochodzie. Tak, w samochodzie. Pogoda jest paskudna i zapowiada się że będzie padać. Zabrałam jeszcze torebkę i wyszłam z domu.
Do lekcji mam jeszcze 20 minut, w oddali zauważyłam Dave'a siedzącego na murku. Tym razem to ja postanowiłam wyciągnąć pierwsza rękę choć tak na prawdę nic nie zrobiłam.
-ekhm - chrząknełam na co chłopak podniósł na mnie wzrok - Cześć, możemy pogadać ?
- Cześć, jasne - powiedział zachrypniętym głosem
- Możesz powiedzieć dlaczego jesteś na mnie obrażony? - westchnęłam
- Nie jestem na ciebie obrażony, jestem zły na siebie, że tak się zachowałem. Wcześniej pokłóciłem się z Grace. Kiedy zobaczyłem tych wszystkich facetów jak się ślinią miałem wrażenie że zaraz na Ciebie się rzucą. W końcu się wkurwiłem i zabrałem Cię ze sceny. Przepraszam, ale nie chciałem żeby stała Ci się krzywda.
- Ale mimo to odeszłeś... - powiedziałam cicho
- Nie, wiem kiedy poszłaś do domu, kiedy wróciłaś do środka poszłem za tobą, ale siedziałem z daleka od Ciebie.
-Wiesz co Dave? -spojrzałam na chłopaka
-hm?
- Kocham Cię, najbardziej na świecie. - podeszłam i przytuliłam go mocno
- Ja Ciebie też mała. - powiedział i pocałował mnie w czoło na co się uśmiechnęłam - Wchodzimy do szkoły?
- Jasne, widzimy się na lunchu?
- Pewnie , na razie. - powiedział i poszedł w kierunku swojej klasy, a ja skierowałam się w stronę szafek.
Wszystkie dziewczyny które mijałam zachowywały się jak wariatki. Wyglądały dosłowie jak by były o krok od orgazmu i paplały coś o jakiś chłopaku co wogóle mnie nie interesowało. Kiedy wyciągałam książki z szafki obok mnie pojawiła się podekscytowana Kate.
-Słyszałaś albo raczej widziałaś? - zapytała piskliwym głosem, na co zmarczyłam brwi. (szczerze, myślałam że już wogóle zapomniała że istnieję bo przez ostatnie kilka dni się do mnie nie odzywała)
-O czym albo kogo?
- O nowym chłopaku w naszej klasie, jest taki przystojny i uroczy. Wszystkie dziewczyny o nim gadają, na prawdę nie słyszałaś? - zapytała zszokowana
- Aaa to dlatego chodzą jak by kisiel w majtkach miały, a raczej już mają.
- Jak byś go zobaczyła też byś miała, sama z chęcią bym się nim zajęła ale ta żmija Amber już go chyba usiedliła. Nieodstępuje go na krok.
- Biedaczek, jeszcze nie wie co go czeka. - Zaśmiałam się
- Nie chcesz go zobaczyć ? - zmarczyła brwi na co ja wzruszyłam ramionami
- Nie specjalnie mnie interesuje, z resztą przecież zobaczę go na lekcji za 5minut. - przewróciłam oczami.
-To chodź bo nie chcę się spóźnić na lekcję do pani Kollins.
Usiadłyśmy jak zwykle w pierwszej ławce przed samą nauczycielką, bo oczywiście tak mnie uwielbia że chciała mieć mnie blisko siebie ( czujecie ten sarkazm). Nienawidzę tej kobiety to wcielone zło, od kiedy przesadziła nas do pierwszej ławki wolę się wcale na jej lekcjach nie odzywać.
Kiedy znudzona układałam książki jedna na drugiej dobiegł mnie głos pani Kollins i westchnienia wszystkich dziewczyn. Co do cholery ze mną jest nie tak, zaczełam się zastanawiać. Wszystkie dziewczyny zachowują się jak nienormalne bo jakiś szkolny playboy pojawił się w szkole, a mnie to nie rusza. A może to jednak z nimi jest coś nie tak? Z pewnością.
-Kochani, przywitajcie nowego kolegę Jaxona. Dopiero przeprowadził się do naszego miasta i było by miło z waszej strony jak byście pomogli mu się tu zaklimatyzować jak również oprowadzić po szkole. Nikogo tutaj nie zna, więc może jest ktoś chętny go oprowadzić.
Cholera, cholera i jeszcze raz cholera. To nie może być on. Spojrzałam na chłopaka i ujrzałam te piękne brązowe oczy wpatrzone w moją osobę i ten chytry uśmieszek na ustach. Dosłownie jak bym widziała Justina. W myślach jęknęłam, jak w tej chwili mogę o nim myśleć. Już mam jakieś urojenia skoro myślę że tak bardzo jest podobny do niego. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.
- Pani Kollins myślę, że znam tu jedną osobę która chętnie mnie oprowadzi. - na słowa chłopaka Amber zapiszczała jak idiotka, a ja przewróciłam oczami - prawda Liz?
Uśmiechnęłam się w myślach, że to jednak miał mnie na myśli, a nie tą idiotkę. Jej mina była bezcenna kiedy usłyszała moje imię. 1:0 dla mnie "kochana".
- Chyba - odpowiedziałam od niechcenia za co dostałam kuksańca w bok od Kate
-Ała, za co to ? - zapytałam szeptem dziewczynę
-Skąd ty go znasz? - Zapytała ciut za głośno bo chłopak spojrzał w naszą stronę i się uśmiechną. I przysięgam, ma identyczny uśmiech jak Justin, ale to przecież nie możliwe. On cały jest do niego podobny albo ja mam już jakieś urojenia.
-Widział mnie wczoraj w Lunie, a później Kelly dała mu mój numer. - powiedziałam jak by to było nic takiego, bo w sumie było.
-Zazdroszczę Ci - westchnęła, a ja tylko pokręciłam rozbawiona głową
Jaxon usiadł w ławce za nami i widziałam jak Kate się tym stresuje. No przysięgam nie wiem co jest z tymi dziewczynami nie tak. Pani Kollins sprawdziła obecność i zaczeła prowadzić lekcje. Po kilku minutach milczenia Kate odwróciła się do Jaxona i zapytała
-Masz może brata ? - szczerze rozbawiło mnie to pytanie
- Mam, ale w tej chwili znajduje się w innym mieście. - zaśmiał się chłopak - Ale z pewnością jak tu przyjedzie dam Ci jego numer - powiedział i puścił jej oczko, na co dziewczyna mało nie zemdlała, a mnie na prawdę rozbawiła ta sytuacja.
-Dlaczego słyszę rozmowy? - krzyknęła nauczycielka
- Bo ma Pani uszy? - Powiedział Jaxon chodź bardziej brzmiało to jak pytanie
Na prawdę ledwo powstrzymałam się przed wybuchem śmiechu. Nauczycielka zrobiła się purpurowa ze złości, ale nic nie odpowiedziała tylko prowadziła dalej lekcje. Wyjełam telefon z kieszeni, aby napisać smsa.
Jaxon: Wiesz? Chyba jednak dam Ci szansę
Po chwili poczułam kopnięcie w krzesło, więc odwróciłam się w stronę chłopaka
-Cieszę się - wyszeptał z wielkim uśmiechem na ustach.