Dave wiedząc co za chwilę się stanie, złapał mnie w pasie na tyle mocno abym nie mogła się wyrwać.
- puszczaj mnie Dave - krzyczałam i wyrywałam się chłopakowi
- Wiem co chcesz zrobić, nie pozwolę Ci się znów na niego rzucić bo to się źle skończy. Z resztą obiecałaś mi coś...
- Nic Ci nie obiecałam... powiedziałam tylko, że się postaram ale on sam cały czas się prosi aby dostać w zęby.. - powiedziałam, aż dziwnie spokojnie
- Lepiej posłuchaj chłopaka - zaśmiał się Justin
- Zamknij się kretynie! To wszystko przez Ciebie!
- Komuś tu by kaganiec się przydał
No nie... nie daruję mu tego... Starałam się sprawiać wrażenie spokojnej co chyba mi się udało bo Dave poluźnił uścisk. Niestety mój plan nie wypalił bo kiedy chciałam znów rzucić się na chłopaka, mój przyjaciel w porę zareagował. Zrezygnowana w końcu odpuściłam.
- Wal się! - krzyknęłam i pokazałam Justinowi środkowy palec po czym odeszłam
- Bardzo dojrzale!
***
Stałam, przyglądałam się jak inni biorą udział w wyścigu. Byłam wściekła na Justina, ale i na siebie również. Gdybym go zignorowała to w tej chwili to ja bym tam była. Ale nie ja zawsze musze mieć ostatnie słowo.
Po chwili usłyszałam syreny policyjne. Wszyscy zaczeli odjeżdzać z piskiem opon tylko nie ja. Oparłam się o motor i czekałam znudzona. Nie miałam zamiaru uciekać, jak zwykle zadzwonią do mojego ojca, a ten będzie kazał mi wracać do domu i czekać w salonie. Później wygłosi swoje przemówienie jaka to jestem głupia i nieodpowiedzialna. Szczerze? Nie dbam o to. W ten sposób mogę chociaż zwrócić na siebie uwagę, bo HALO ja też potrzebuję trochę uwagi ze strony któregoś z rodziców. Na matkę nie mam co liczyć, więc poprostu robie na złość dla ojca aby przypomnieć o swoim istnieniu. Czasami mam wrażenie jak by wogóle zapomniał że ma córkę.
-Elizabeth to znowu ty ? - westchnął mężczyzna
Tak policjant o imieniu Thomas zna mnie bardzo dobrze, i zawsze zwraca się do mnie moim pełnym imieniem choć wie że tego nie znoszę. Myślę, że robi to celowo ale i tak go lubię.
- Witam, też się cieszę że Pana widzę - powiedziałam z uśmiechem na ustach, bo na prawdę cieszę się, że trafiłam właśnie na niego. Jest jeszcze John którego nie lubię. Strasznie naburmuszony facet...
- Twój ojciec będzie wściekły - przeczesał nerwowo włosy
- To niech zacznie poświęcać mi więcej uwagi - mruknełam pod nosem tak cicho aby nie usłyszał
- Umówmy się tak, jedziesz grzecznie jak na cywilizowanego człowieka przystało tą swoją maszyną do domu i czekasz na ojca. Zadzwonię do niego i powiem co się stało tak jak zawsze. Kiedy przestaniesz mu przysparzać problemów co? I bez tego ma już ich dużo. Nie uważasz że wystarczy że musi użerać się z przestępcami? Dziwię się że nie zabrał Ci jeszcze tego ścigacza.
- Bo wie że urządze mu piekło w domu jak to zrobi. - powiedziałam zła, że wogóle coś takiego zasugerował. Mój motor to moje dziecko.
- Dobra jedź już i uważaj na siebie.
-Dobrze, dobranoc. - mruknełam
- Dobranoc Elizabeth
Jest godzina pierwsza w nocy a ja siedzę w salonie i czekam na ojca. Za chwilę zasnę tu z nudów. Siedziałam oglądałam swoje paznokcie, kiedy drzwi fontowe się otworzyły. Kiedy zobaczyłam z kim ojciec wszedł do mieszkania szczęka opdła mi do samej ziemi i myślałam że wpadnę w histerię.
- Co on tutaj robi ? - wycedziłam przez zęby
- Ciebie też córeczko miło widzieć. - westchnął ojciec - Justin idź do kuchni, się rozgość zaraz tam przyjdę.
- Dobrze, panie Richie.
- O zobacz nawet potrafisz być uprzejmy. - powiedziałam z nutą ironii w głosie do chłopaka
- Elizabeth ! - krzyknął ojciec
- Czego !? - odpyskowałam - I nie mów do mnie Elizabeth, dobrze wiesz że tego nie znoszę. - podniosłam głos
- Zwracaj się miło do gościa. Justin jest synem mojego przyjaciela któremu jestem winien przysługę, a że jest późno zostanie u nas dzisiaj na noc.
- Po moim trupie, nie będę z tym kimś spać pod jednym dachem. - wykrzyczałam piskliwym głosem, na prawdę byłam wściekła
- Myślę że ten temat jest już zakończony. - odpowiedział twardo ojciec - A to że znów brałaś udział w wyścigach nie ujdzie tobie płazem.
- Wiesz co ? Te moje wyścigi są niczym w prównaniu z tym co robisz TY! Kto normalny pomaga wypuścić przestępców z więzienia?! - Krzyczałam
- Elizabeth! dobrze Ci radzę, nie wtrącaj się!
- Jasne - prychnęłam - Nie chce mi się z tobą gadać, baa ja wogóle nie mogę nawet na Ciebie patrzeć. - wykrzyczałam i pobiegłam na górę i zamknęłam się w swoim pokoju.