Było mi niewiarygodnie dobrze. Czułam lekkie kołysanie i ktoś bawił się moimi włosami co zawsze uwielbiałam. Natychmiast się ocknęłam, bo zorientowałam się, że zasnęłam sama na huśtawce w ogrodzie, gdzie przyprowadził mnie Justin.
Otworzyłam natychmiast oczy, a ręka, która jak się okazało należała do Justina zamarła w powietrzu. Rozejrzałam się do okoła bo nie za bardzo wiedziałam co się dzieje. Usiadłam i przetarłam twarz dłońmi.
- Zasnęłam.
- Najwyraźniej. Nie chciałem Cię budzić więc przyniosłem koc i poduszkę, żeby było Ci wygodniej.
- Dlaczego nie wróciłeś do domu? Pewnie już jest późno.
- Nie jest jeszcze tak późno. - Wzruszył ramionami. - Wolałabyś gdybym zostawił Cię tu samą.
No tak, czego mogłam się po nim spodziewać, najlepiej unikać pytania zamiast na nie odpowiedzieć. Powinnam już do tego przywyknąć. Całe moje ciało drżało z zimna i chłopak najwyraźniej to zauważył bo zarzucił mi koc na plecy, który spadł wcześniej na ziemię i przyciągnął mnie do siebie przytulając co było do niego niepodobne.
- Dobrze się czujesz? - wymamrotałam
- Co masz na myśli? - wyszeptał mi do ucha chrapliwym głosem na co przeszedł mnie dreszcz.
- Takie czułości nie są do Ciebie podobne. - powiedziałam na co w odpowiedzi usłyszałam jego cudowny śmiech, ale taki prawdziwy.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz kruszynko. - wyszeptał rozbawiony, a mnie ogarnęło jakieś dziwne uczucie.
Kruszynko.. jeszcze nikt do mnie tak nie mówił.. nie powinno mi się to podobać, a jednak i co raz bardziej zaczyna mnie to przerażać. Jednak najbardziej przeraża mnie to, że sama przed sobą zaczynam przyznawać się do tego, że zaczynam coś czuć do tego chłopaka i chciała bym się do niego bardziej zbliżyć, mimo, że jeszcze rano zabawiał się z tą swoją cizią.
Siedziałam tak wtulona w jego ciepłe ciało już chyba wieczność. Niewiele myśląc, odwróciłam się w jego stronę na co spojrzał na mnie zdezorientowany. Wślizgnęłam się mu na kolana po czym pocałowałam nie dając mu zarejestrować co się dzieje. Dopiero po chwili oddał pocałunek i przeją nad nim kontrolę i nade mną. W tej chwili może robić ze mną co chce, a ja nie mam najmniejszego zamiaru protestować.
Jego zimne ręce powędrowały pod moją koszulkę dotykając mojego rozpalonego ciała na co cicho jęknęłam. Włożyłam dłonie pod jego koszulkę badając dokładnie każdy skrawek jego wysportowanego ciała.
Przerwał pocałunek i zdjął mi bluzkę, po czym z pocałunkami przeszedł na moją szyję.
Furtka od ogrodu zaskrzypiała i usłyszałam ciche przekleństwo które z pewnością należało do Jaxona. Szybko zerwałam się z kolan chłopaka i nałożyłam z powrotem koszulkę i usiadłam przed stawem. Nie wiem dlaczego ale nie mogłam spojrzeć Justinowi w oczy. Po prostu nie potrafiłam.
- Przeszkodziłem w czymś? - zapytał rozbawiony Jaxon - Jeżeli tak to sobie idę. Myślałem, że jesteś tu sam i chciałem Ci powiedzieć, że przyszła do Ciebie Jess.
Justin nic nie odpowiedział, ale po chwili słyszałam ponowne skrzypienie co oznaczało, że wyszedł.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał Jaxon, a w jego głosie wyraźnie było słychać troskę. Nie ufałam swojemu głosowi, więc tylko pokiwałam głową i patrzyłam się przed siebie choć tak na prawdę nawet nie wiem na co. - Wiesz, że wszystko co powiesz zostanie między nami.
- Możemy o tym nie rozmawiać tylko posiedzieć w ciszy? - zapytałam beznamiętnym głosem. Nie odpowiedział, więc uznałam to za potwierdzenie. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka i wpatrywałam się w staw. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy, ale wystarczająco długo aby zmarznąć. Jaxon wstał, zdjął bluzę i zarzucił mi ją na plecy.
- Dobra wstawaj i chodź bo zaraz zamienisz się w sopel lodu. - Nie protestowałam tylko wstałam. Jaxon mnie przytulił i skierowaliśmy się w stronę domu. - Do pokoju chyba trafisz. Ja muszę jeszcze jechać coś załatwić. Najpóźniej za pół godziny będę, więc jak byś zmieniła zdanie wiesz gdzie jest mój pokój. - Chłopak pocałował mnie w czubek głowy i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem do samochodu i dopiero weszłam do domu. Miałam wielką ochotę zapytać kim jest Jess, ale tego nie zrobiłam. Z salonu dobiegał kobiecy śmiech, a mi w oczach zebrały się łzy. Szybko wbiegłam do swojego pokoju i za wszelką cenę próbowałam się nie rozpłakać.
*******
Wstałam wyjątkowo wcześnie, w brzuchu mi okropnie burczało bo nie zjadłam wczoraj kolacji, więc zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam miskę, wsypałam do niej płatki i zalałam mlekiem.
Usiadłam przy stole i zamiast jeść mieszałam łyżką płatki, a w głowie kotłowało mi się milion myśli.
Do kuchni wszedł Justin nawet na mnie nie patrząc, jakby mnie tu nie było. Stał do mnie tyłem, więc bezkarnie mogłam patrzeć na jego nagie plecy i tyłek w samych bokserkach. Po kilku minutach przy jego boku pojawiła się blondynka ubrana tylko we wczorajszą koszulkę Justina i uwiesiło się mu na ramieniu. To mnie utwierdziło w tym co wczoraj robili w jego pokoju.
Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. Rzuciłam łyżkę z wielkim hukiem na stół i odeszłam szybkim krokiem od stołu, a kiedy byłam już po za ich zasięgiem pobiegłam do swojego pokoju, który dzisiaj na pewno już opuszczę i nic nie będzie mnie w stanie przed tym powstrzymać. Ani on, ani Jaxon, ani ojciec, który ma mnie głęboko w dupie bo od swojego wyjazdu nawet się ze mną nie kontaktował.
