Zostałam wywieziona do jakiegoś domu, na jakimś odludziu. Jechaliśmy tutaj około godziny a ostatnie 20 minut mijaliśmy same pola i lasy. Wcale się nie zdziwię jak wyciągnie mnie z auta, zabije i zakopie pod którymś z drzewek.
-wysiadaj - warknął chłopak
Nie musiał drugi raz powtarzać. Dupa mnie rozbolała, ten samochód ma cholernie niewygodne siedzenia. Chłopak pociągnął mnie za rękę w stronę domu.
- Kurwa, spokojnie nie mam tak długich nóg jak ty. - warknęłam
- Zamknij się lepiej i chodź.
- Ale z Ciebie nerwus - mruknęłam
- Jesteś tak wkurwiająca, że nawet świętego wyprowadziła byś z równowagi.
- Uznam to za komplement.
Wepchał mnie do dużego pomieszczenia które za pewne było salonem i kazał usiąść. Oczywiście nie posłuchałam się bo to nie leżało w mojej naturze. Skrzyżowałam ręce na piersiach i stałam milcząc.
- Czemu mnie to nie dziwi - wymamrotał i rozsiadł się na kanapie. Radził bym Ci lepiej usiąść bo będziemy tu siedzieć, aż wrócą moi kumple. Może to trochę potrwać. Wyścigi się przeciągneły bo czekali na jakąś pannę która się nie pojawiła.
- No jasne, a ta panna siedzi właśnie z tobą kretynie. - fuknęłam
- Jasne, już Ci wierzę. - przewróciłam tylko oczami bo nie miałam zamiaru mu nic udowadniać.
Siedziałam znudzona na kanapie oglądałam swoje paznokcie. Przydała by się im kosmetyczka. Jak wyjdę z tąd żywa to jutro z samego rana zadzwonię i zapiszę się do Emmy.
Po jakiś 2 godzinach w końcu usłyszałam otwieranie drzwi.
- Mówiłem że wygram - usłyszałam roześmiany głos chłopaka i cholera dam se rękę uciąć że to głos Jaxona. Ja chyba kurwa śnię!
Chłopak wszedł do salonu i kiedy mnie zauważył, staną jak wryty. Jego mina - bezcenna. Ale szczerze, nie było mi kurwa do śmiechu. Zawiodłam się na nim..
- Liz, co ty tu robisz? - zapytał
Za Jaxonem pojawił się Justin. Co tu się dzieje do cholery... Mam nadzieję, że to mi się tylko śni i za chwilę obudzę się z tego koszmaru.
- Co ona tu robi ? - zapytał Justin
- Zapytajcie swojego cholernego kolegi! - wykrzyczałam zła.
- Dex co to ma do kurwy znaczyć ? - zapytał chłopaka wkurzony Justin, a Jaxon nie odrywał ode mnie wzroku.
- Pozwólcie, że przedstawię wam najkrótszą wersję. Byłam na parkingu gdzie ten chłoptaś zastrzelił jakiegoś małolata. Później ukradł auto do którego mnie wepchał siłą. Później przywiózł mnie tutaj. Dodam jeszcze, że mi groził.
-Jesteś aż tak głupi? - Krzyczał - Nawet bez świadków nie potrafiłeś sprzątnąć tego kretyna. W dodatku zrobiłeś to na oczach córki faceta który bez problemu może wsadzić Cię do pudła na wiele lat. - muszę przyznać że był na prawdę wkurwiony.
-Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy może ktoś mnie odwieźć na miejsce zbrodni żebym mogła zabrać swój motor i wrócić do domu?
- Nigdzie nie wracasz. - warknął Justin
- Oj daj spokój. Mam w dupie to dlaczego zabiliście tego kolesia. Nie mam zamiaru nikomu mówić co widziałam, więc lepiej zawieźcie mnie zanim mój ojciec zacznie mnie szukać.
- Liz możemy pogadać ? - zapytał Jaxon
- My? Pogadać ? O czym? Będziesz wciskał mi kolejne bajeczki ? Nie dziękuję. Uważałam Cię Jaxon za przyjaciela. Ale jak widać udajesz kogoś kim nie jesteś. Nie mam zamiaru w to wnikać chcę żeby zniknął z mojego życia.
- Przyjaciele ? - zaśmiał się Justin
- A co w tym śmiesznego ?
- A to, że nie chciałaś żeby wyszedł z więzienia a teraz się z nim przyjaźnisz?
- Zamknij się Justin. - warknął Jaxon
- No co braciszku, przyznaj się.
- Nie no to są chyba kurwa jakieś żarty.. - mruknęłam do siebie. - Przecież macie do cholery inne nazwiska.
- Ja mam po ojcu, Jaxon po matce.
- Nie wierzę... - zaśmiałam się, ale w tym śmiechu nie było nawet krzty radości.
- Proszę Cię Liz wysłuchaj... - nie dałam mu dokończyć
- Skończ, nie chce tego słuchać. Odwieź mnie. Albo nie nie chce jechać ani z tobą ani z Justinem być w jednym aucie. Blondyn mnie przywiózł, więc niech teraz odwiezie.
- Nie ma mowy. - odpowiedział Justin.
Złapał mnie za łokieć i pociągnął w stronę drzwi wyjściowych.
- Nigdzie z tobą nie jade. - opierałam się ale na marne.
Chłopak przerzucił mnie z łatwością przez ramię. Wierzgałam nogami i biłam po plecach, na marne bo dostałam tylko przez to porządnego klapsa w tyłek.
Wsadził mnie do auta i odjechał z piskiem opon.
![](https://img.wattpad.com/cover/84676332-288-k959766.jpg)