-Oj znam, znam i to, aż za dobrze.-powiedział lekko zachrypniętym i miłym głosem.
-Ha, niby skąd?
-To akurat powinno Cię najmniej interesować.-odparł niewzruszony.
-Marzenia.-stwierdziłam, dość cicho.
-Ee tam. Moje marzenia związane z tobą sięgają dalej niż myślisz.
Nie odpowiedziałam, nie wiedziałam co. No ludzie, jakiś typek, który rozmawia ze mną drugi raz w życiu sądzi, że mnie zna. Niemożliwe. Nawet ja siebie nie znam. Moja osobowość zmienia się tak często, że sama zaczęłam się w tym gubić. Dla tych, których trzeba jestem zimną suką, a Ci, którzy zasłużyli na to milsze wydanie mnie, widzą je bardzi żadko. No chyba, że Zayn, on jest wyjątkiem.
Dalsza podruż mineła nam w ciszy, cholernie krępującej ciszy. Wiem, że Harry co jakiś czas nie pewnie zerkał w moją stronę, jakby liczył, że może zwracam na niego uwagę. Ale ja zauważyłam to tylko dizęki lusterku. Mówiąc szczerze, jak zatrzymaliśmy się pod szkołą byłam jedną z szczęśliwszych osób chodzących po tym świecie.
Wyszłam z tego auta bez słowa, on też się nie odezwał, mówiąc szczerze trapiło mnie to o co mu chodzi.
Napoczątku "normalna" rozmowa, potem ten pocałunek i moje łzy, jeszcze to unikanie mnie, a teraz podwózka? Ten człowiek ma powazne wachania nastroju. Ah i kto to powiedział.Dwie pierwsze matmy mineły, potem ta zrąbana chemia, uhh.
Wchodząc do sali odrazu go zauważyłam, siedział w tej ławce gdzie ja ostatnio. Już miałam nadzieje, że go tu nie będzie, z jakie grzechy jestem w tej starszej grupie z chemi? Ah, no tak, stara szkoła była do przodu z programem i, żeby nie powtarzać materiału, chodzę z starszą klasą na ten "super" przedmiot. Dopiero teraz zauważyłam, że jedyne wolne miejsce jest właśnie obok tego barana, to oznacza, że jak ostatnio bylam na lekcji to musiało dużo osób nie być.
Poszłam do ławki i usiadłam na wolnym miejscu. Kątem oka zauważyłam mały uśmiech na twarzy chłopaka.
Lekcja płyneła nawet, nawet. Jeszcze nie zjechałam psorki, brawa dla mnie. Siedziałam cicho udjąc, że ją słucham, ah te marzenia. Po chwili zobaczyłam ja Harry kładzie mi jakąś karteczkę na zeszycie.
Naprawdę? Harry! Bosz, liściki to w podstawówce. Wiedziałam, że ten człowiek jest zacofany umysłowo, ale żeby, aż tak?
Czy jak rozmawiam sama ze sobą w myślach to źle? Ups.
Odwinęłam kartkę na, której widniało pięknę kaligraficzne pismo. No nie piwiem, zaskoczył mnie. Zaczęłam czytać.
Przepraszam za tamtą. Wiem, że jestem dupkiem, ale tak będzię lepiej. Odwiąze Cię po szkole.
Wyjęłam długopis i odpisałam, wiem, że to idiotyczne, no ale...
Debil, idiota, kretyn. Masz okres czy co? A i łaski bez z tą podwózką.
Oddałam kartkę, on tak szybko wziął się za czytanie jakby liczył na jakiś wiersz miłosny. Po chwili kartka spowrotem leżała u mnie. Bosz, czuję się jak dziecko.
Chcesz żebym użył siły? I tak Cię podwiąze, nie ma żadnego ale.
Odrazu odpisałam.
Siły? Ty? Ha dobre.
Oddałam kartkę, a dosłownie sekunde później znów leżała przy mnie. Jak on to zrobił?
Tak siły. Odwiązę Cię.
Odpisałam.
Powtarzasz się.
Odpisał.
Koniec tematu. Akurat nie masz nic do powiedzienia.
Odpisałam.
Akurat tak się składa, że mam bardzo wiele.
Oddałam mu te jego kartęczkę, a zanim zdążył mi ją zwrócić zadzwonił dzwonek. Szybkim krokiem ruszyłam w strone wyjścia z sali.
Gdy byłam juz na korytarzu i skręcałam w lewo wpadłam na kogoś. Tylko, że to ona wylądowała na ziemi.
Dziewczyna o blond włosach i miłym wyrazie twarzy. Była ładna, gdyby nie fakt, że wyglądała jakby jednorożec zwymiotował tęczą. Dosłownie. Patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach. A ja zamiast ją zjebać, wyciągnęłam do niej rękę i pomogłam jej wstać.-Jesteś?-zapytałam miłym tonem, którego tak żadko używam w szkole.
-Alice.-powiedziała nieśmiało i wlepiła wzork w podłogę.
-Sky.-powiedziałam i podałam jej rękę.
†††
Podoba się? Czy może coś zmienić? Uff, moje pierwsze fanfiction. Chyba nie jest tak źle... :')
CZYTASZ
Straciłeś mnie || H.S.✔
Fanfiction"-Odważny się nie poddaje. -Nie Scar. Odważny uznaje siłę innych." [Informuje, że opowiadanie zawiera dużą ilość błędów, których jestem całkowicie świadoma.. Nie chcesz? Nie czytaj.. Nie zostaną one poprawione, ponieważ najzwyczajniej w świecie mi s...