Luke. Nie wiem czy powinnam się bać. Płakać, a może śmiać się ze swojej bezsilności? Byłam w złej sytuacji, wręcz tragicznej. Skromnie mówiąc jestem w dupie.
Bolał mnie jego mocny uścisk na lewym nadgarstku, trzymał jakby chciał mi go zanieść, co prawdę mówiąc nie było by takie trudne, patrząc na jego postury i wyrobione mięśnie. Ciągnął mnie w dłuż korytarza, w nieznanym mi kierunku. Nie wydawał się wściekły, czy chodź by zły. Bardziej zadowolony, że ma nad emną tak sporą przewagę.
Szare brzydkie ściany z opadającej tynkiem. Tak to na pewno nie moje klimaty.
Doszedł do schodów, które prowadzą do góry i zaczął po nich wchodzić, oczywiście wlekąc mnie za sobą, bo jakże by inaczej. Przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem, z resztą tak jak ja. Nie miałam ochoty ani zamiaru z nim rozmawiać. No bo sorry, on mnie porwał. Najprawdopodobniej jest jakimś chorym psycholem z sadystycznymu zamiarami.
Otworzył drzwi i delikatnie mówiąc wepchnął mnie do środka, tak, że upadłam na kolana z jękiem.
-Jęki na później słońce.-powiedział z pogardliwie uśmieszkiem i szarpnął mnie za włosy tym samym sprawiają, że stanęłam na równych nogach. Gentelmen nie powiem, że nie.-Idziemy.-popędziłem mnie i nadal trzymając za włosy poprowadził do wielkich drewnianych drzwi, które o dziwo prowadziły do normalnego pokoju. Duże dwuosobowe łóżko na środku z czarnego drewna z czerwoną pościelą i mnóstwem poduszek. Ładne meble z takiego samego drewna jak łóżko i białe ściany. Delikatnie mówiąc to nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać z powodu tego, że akurat tu mnie przyprowadził.-Siadaj na łóżko.-powiedział szorstkie tonem i popchnął mnie w jego stronę. Jednak ja tylko obróciłam się do niego przodem i nic nie mówiąc pozdrowiłam go środkowym palcem. Co raczej mu się nie spodobał, ponieważ pokonał dzielące nas metry i wymierzył siarczany policzek. Patrzyłam na niego tempem wzrokiem i mówiąc szczerze nie zrobiło to nam nie najmniejszego wrażenia.
-Ułożyło Ci?-zapytałam głosem bez emocji.
-Nie, ale jak zaraz się nie zamkniesz to zrobię coś co mi ulży, a ty będziesz ryczeć.-warknął.
Już nie reagowałam na jego groźby, miałam je głęboko gdzieś. Usiadłam spokojnie na łóżko i tempo patrzyłam się na niego. Zauważyłam jak się mi przyglada, jak mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. Czułam się nie komfortowo i conajmniej źle. Czułam się jak kawałek mięsa przed groźnym i głodnym zwierzęciem. Wiem, że nie powinnam pokazywać strachu. No bo co on mi może zrobić? Co najwyżej zabić, ale sęk w tym, że ja się tego nie boję. Bardziej przeraża mnie to, iż widzi we mnie dziwke, którą bądź co bądź nie jestem. Właśnie tego się boję. Tego, że skrzywdzić mnie w ten sposób, który według mnie jest gorszy niż śmierć.
-Niby taka obojętna, a jednak w twoich oczach widać strach.-westchnął przeciągać i jeszcze bardziej wlepionej we mnie swoje obrzydliwe spojrzenie.-Intrygujące.-dodał po chwili namysłu.
-Leczyłeś się kiedyś psychiatryczne?-zapytałam z pogardą w głosie-tylko i wyłącznie pogarszasz swoją sytuację. Mówiła moja podświadomość, a ja przyznaje jej z czystym sumieniem racje. Widząc jego karcące spojrzenie dodałam.-Ach no tak, pytanie retoryczne.
Widziałam jak się denerwuje i przemierza dzielącą nas odległość. Jego mięśnie były napięte, a usta ułożone w wąską linie przez co nie obyło się bez komentarza z mojej strony.
-Lukasie zawiało grozą.Tak jak to powiedziałam tak dostałam w twarz z pięści, nie powiem, że nie bolało. Cholernie mocno bolało.
-Damski bokser.-dodałam z kpiną w głosie.
Idiotka!
Zapomniałaś dodać odważna idiotka.
Odpowiedziałam mojej podświadomości. Jednak ona nie ustąpiła,a ja poniekąd wiedziałam, że ma rację.
Głupia, rozwydrzonaa idiotka, która pragnie śmierci.
I tu się z tobą zgadzam.
W czasie mojej kłótni z własną podświadomości dostałam jeszcze raz w twarz jednak nie zareagowałam. Dopiero kiedy ten szarpnął mnie za włosy powodując mój upadek, spojrzałam na niego z hasłem uśmieszkiem i tylko pogarszając sytuację skomentowałam.
-Duży chłopczyk, który wyrzywa się na kobietach,bo nie poradził by sobie z mężczyzną.
Obrazu pożałowania tego co powiedziałam. Jego oczy pociągnął i była w nich chęć mordu. Rzucił się na mnie jak wygłodniały niedźwiedź i zaczął oglądać pięściami. Bolało. Uderzał na oślep. W brzuch, rzebra, twarz, gardło. Czułam krew na twarzy i nie samowity ból w całym ciele.
Chciałam tylko jednego. Chciałam przestać czuć. Uwolnić się od tego. W tym momencie śmierć wydaje się błogosławieństwem, o którym mogę tylko śnić.
Czułam się jakbym miała połamane wszystkie rzebra i rozwaloną całą twarz. Wiedziałam, że spływają po niej stróżki szkarłatnej cieczy, że dławie się własną krwią. Nie chciałam tego czuć. Najprościej Najprościej w świecie zamknęła oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć.
***
PRZEPRASZAM!!!!
Wiem,że długo nie było rozdziału, ale brak czasu i weny nie pomaga. Przepraszam też za błędy, k torach jest tu zapewne sporo, jednak nie miałam czasu go sprawdzić.Postaram się dodawać regularnie rozdziały, jednak nic nie obiecuję.
Cieszę się, że ktoś tu jeszcze jest! 😆💝
CZYTASZ
Straciłeś mnie || H.S.✔
Fiksi Penggemar"-Odważny się nie poddaje. -Nie Scar. Odważny uznaje siłę innych." [Informuje, że opowiadanie zawiera dużą ilość błędów, których jestem całkowicie świadoma.. Nie chcesz? Nie czytaj.. Nie zostaną one poprawione, ponieważ najzwyczajniej w świecie mi s...