32

2K 89 4
                                    

Luke. Nie wiem czy powinnam się bać.  Płakać, a może śmiać się ze swojej bezsilności? Byłam w złej sytuacji, wręcz tragicznej. Skromnie mówiąc jestem w dupie.

Bolał mnie jego mocny uścisk na lewym nadgarstku, trzymał jakby chciał mi go zanieść, co prawdę mówiąc nie było by takie trudne, patrząc na jego postury i wyrobione mięśnie.  Ciągnął mnie w dłuż korytarza, w nieznanym mi kierunku. Nie wydawał się wściekły, czy chodź by zły. Bardziej zadowolony, że ma nad emną tak sporą przewagę. 

Szare brzydkie ściany z opadającej tynkiem. Tak to na pewno nie moje klimaty.

Doszedł do schodów, które prowadzą do góry i zaczął po nich wchodzić, oczywiście wlekąc mnie  za sobą, bo jakże by inaczej. Przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem, z resztą tak jak ja. Nie miałam ochoty ani zamiaru z nim rozmawiać.  No bo sorry, on mnie porwał. Najprawdopodobniej jest jakimś chorym psycholem z sadystycznymu zamiarami. 

Otworzył drzwi i delikatnie mówiąc wepchnął mnie do środka, tak, że upadłam na kolana z jękiem.

-Jęki na później słońce.-powiedział z pogardliwie uśmieszkiem i szarpnął mnie za włosy tym samym sprawiają, że stanęłam na równych nogach.  Gentelmen nie powiem, że nie.-Idziemy.-popędziłem mnie i nadal trzymając za włosy poprowadził do wielkich drewnianych drzwi, które o dziwo prowadziły do normalnego pokoju. Duże dwuosobowe łóżko na środku z czarnego drewna z czerwoną pościelą i mnóstwem poduszek. Ładne meble z takiego samego drewna jak łóżko i białe ściany.  Delikatnie mówiąc to nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać z powodu tego, że akurat tu mnie przyprowadził.-Siadaj na łóżko.-powiedział szorstkie tonem i popchnął mnie w jego stronę.  Jednak ja tylko obróciłam się do niego przodem i nic nie mówiąc pozdrowiłam go środkowym palcem. Co raczej mu się nie spodobał, ponieważ pokonał dzielące nas metry i wymierzył siarczany policzek. Patrzyłam na niego tempem wzrokiem i mówiąc szczerze nie zrobiło to nam nie najmniejszego wrażenia. 

-Ułożyło Ci?-zapytałam głosem bez emocji.

-Nie, ale jak zaraz się nie zamkniesz to zrobię coś co mi ulży, a ty będziesz ryczeć.-warknął.

Już nie reagowałam na jego groźby, miałam je głęboko gdzieś. Usiadłam spokojnie na łóżko i tempo patrzyłam się na niego. Zauważyłam jak się mi przyglada, jak mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. Czułam się nie komfortowo i conajmniej źle.  Czułam się jak kawałek mięsa przed groźnym i głodnym zwierzęciem. Wiem, że nie powinnam pokazywać strachu. No bo co on mi może zrobić?  Co najwyżej zabić, ale sęk w tym, że ja się tego nie boję. Bardziej przeraża mnie to, iż widzi we mnie dziwke, którą bądź co bądź nie jestem. Właśnie tego się boję.  Tego, że skrzywdzić mnie w ten sposób, który według mnie jest gorszy niż śmierć. 

-Niby taka obojętna, a jednak w twoich oczach widać strach.-westchnął przeciągać i jeszcze bardziej wlepionej we mnie swoje obrzydliwe spojrzenie.-Intrygujące.-dodał po chwili namysłu. 

-Leczyłeś się kiedyś psychiatryczne?-zapytałam z pogardą w głosie-tylko i wyłącznie pogarszasz  swoją sytuację. Mówiła moja podświadomość, a ja przyznaje jej z czystym sumieniem racje. Widząc jego karcące spojrzenie dodałam.-Ach no tak, pytanie retoryczne.

Widziałam jak się denerwuje i przemierza dzielącą nas odległość. Jego mięśnie były napięte, a usta ułożone w wąską linie przez co nie obyło się bez komentarza z mojej strony.
-Lukasie zawiało grozą.

Tak jak to powiedziałam tak dostałam w twarz z pięści, nie powiem, że nie bolało. Cholernie mocno bolało.

-Damski bokser.-dodałam z kpiną w głosie.

Idiotka

Zapomniałaś dodać odważna idiotka.

Odpowiedziałam mojej podświadomości.  Jednak ona nie ustąpiła,a ja poniekąd wiedziałam, że ma rację.

Głupia, rozwydrzonaa idiotka, która pragnie śmierci.

I tu się z tobą zgadzam.

W czasie mojej kłótni z własną podświadomości dostałam jeszcze raz w twarz jednak nie zareagowałam. Dopiero kiedy ten szarpnął mnie za włosy powodując mój upadek, spojrzałam na niego z hasłem uśmieszkiem i tylko pogarszając sytuację skomentowałam.

-Duży chłopczyk, który wyrzywa się na kobietach,bo nie poradził by sobie z mężczyzną.

Obrazu pożałowania tego co powiedziałam. Jego oczy pociągnął i była w nich chęć mordu. Rzucił się na mnie jak wygłodniały niedźwiedź i zaczął oglądać pięściami. Bolało. Uderzał na oślep.  W brzuch, rzebra, twarz, gardło. Czułam krew na twarzy i nie samowity ból w całym ciele.

Chciałam tylko jednego. Chciałam przestać czuć.  Uwolnić się od tego. W tym momencie śmierć wydaje się błogosławieństwem, o którym mogę tylko śnić.

Czułam się jakbym miała połamane wszystkie rzebra i rozwaloną całą twarz. Wiedziałam, że spływają po niej stróżki szkarłatnej  cieczy, że dławie  się własną krwią. Nie chciałam tego czuć.  Najprościej Najprościej w świecie zamknęła oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć. 

***

PRZEPRASZAM!!!!
Wiem,że długo nie było rozdziału, ale brak czasu i weny nie pomaga. Przepraszam też  za błędy, k torach jest tu zapewne sporo, jednak nie miałam czasu go sprawdzić

Postaram się dodawać regularnie rozdziały, jednak nic nie obiecuję.

Cieszę się, że ktoś tu jeszcze jest! 😆💝






Straciłeś mnie  || H.S.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz