Pov SkyPierwszy odruch, który się pojwawił był szarpnięcie, chęć ucieczki. Ale nie, ten ktoś, kto mnie obejmował prztulił mnie bardziej i właśnie wtedy to poczyłam. Te znajome perfumy. Popierdoleniec. Jak miło. Po chwili, znalazł się na przeciwko mnie. Trzymał mnie za ramiona i patrzył głęboko w moje oczy,a co za tym idzie ja rozpływałam się w jego szmaragdowych źerenicach.
Hahaha, nie wytrzymasz długo! Przyznaj się nie umiesz się na niego gniewać!
Ohh, zamknij się już! Ale to była prawda, durna i nie zrozumiała, ale prawda. Cała złość, którą obdażyłam bruneta zniknęła.
-Boże Sky tak się martwiłem! Chodź do domu, proszę.-powiedział sumpatycznym głosem i zrobił oczy kota ze shreka.
I jak ja mam mu odmówić? To jest nie realne!
Wiedziałam, że wymiękniesz, jesteś Ale swoją drogą, nie powinnaś odpuszczać. Nie daj mu satysfakcji, że jest Ci potrzebny. Sky! On jest dupkiem!
Krzyczała moja podświadomość.
Dupkiem! Seksownym i cholernie pociągającym, ale nadal dupkiem.
-Sky! Musimy iść-Z zamyślenia, gdzie odbyłam kłótnie z własną podświadomością wyrwał mnie baryton Harr'ego.
-Ty musisz iść.-powiedziałam z jak największą obojętnością.
-My.-poprawił mnie.
-Ja nic nie muszę.
-Sky nie utrudniaj.-westchnął ciężko.
-A jak lubie?-powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
-Co? Chyba wkurwiać ludzi.
-Tak, a szczególnie ciebie.
-Idziemy.-powiedział tym razem stanowczo, a ja pokazałam mu środkowy palec i nie ruszyłam się z miejsca.
-Naprawdę MUSIMY.-powaga w jego tonie mnie przeraziła.
-Pieprz się.
-Uhh, tylko utrudniasz.
Po tych słowach przerzucił mnie sobie przez ramie i zaczął kierować się w strone wyjścia parku.
No kurwa czy ja wyglądam na jakąś rzecz, którą można przekładać z miejsca na miejsce?
Zaczęłam go bić po plecach i się szarpać. Krzyczała bym, ale to i tak by gówno dało. W sumie to, że go bije też go nie rusza.
-Ohh, mała, mała.-powiedział jakby do siebie.
-Mała to jest twoja pała.-odwarknęłam, przestałam się już miotać to i tak by nie pomogło.
-Zawsze możesz sprawdzić.-mimo, że nie widziałam jego twarzy, to wiedziałam, że widnieje na niej teraz łobuziarski uśmiech.
Postanowiłam go troszkę podkusić i się z nim pobawić.
-Mogę.-powidziałam figlarnie i kolanem przejechałam po jego kroczu, zadrżał. No nie powiem takie zachowanie mnie usatysfakcjonowało.
-Nie zaczynaj, bo jak wrócimy to tak Cię zerżne, że przez tydzień nie usiądziesz.-powiedział z chrypką w głosie. Co swoją drogą zabrzmiało mega seksownie.
-Jeszcze trzeba mieć czym.-powiedziałam obojętnie.
-Zdziwiła byś się.-po tych słowach dał mi klapsa.
No ja chyba jebne! Ile ja mam lat, żeby klapsy dostawać?
Już po chwili siedziałam u niego w samochodzie, on siedział na miejcu kierowcy.
-Zabrakło riposty?-zapytał i cicho się zaśmiał. A ja? Kurwa, pierwszy raz się zakłopotałam. Obróciłam się do okna.
Zbaczyłam tam wejście do parku, była około czwarta rano i już robiło się jasno. Dostrzegłam trzech facetów, opierających się o bramę, patrzyli prosto w naszą strine, gdyby nie przyciemniane szyby mogła bym powiedzieć, że patrzą się prosto na mnie. Nie widziałam dokładnie jak wyglądali, byli stanowczo za dalego. Jdyne co zauważyłam to, że wszyscy są naprawdę dobrze zbudowani i jeden ma ręcę pokryte tatuażami. Reszta miała długi rękaw.
Dokładnie w tym momencie auto ruszyło z puskiemn opon.
-Jesteś słodka kiedy się rumienisz.-powiedział cicho.
-Wal się.-wycedziłam, nawet na niego nie patrząc.
-Wole nie. Ale Ciebie tak.-odpowiedział, udawał zamyślonego.
-Dupek.
Postanowił być dla niego taka jak on był dla mnie przez ostani czas. Nuczka.
Nie odpowiedział, nie odezwał się do czasu gdy byliśmy już pod domem. Chciałam wyjść, ale czyjeś silne ramiona mi to uniemożliwiły.
-Nie uciekaj.-powiedział radośnie, za co miałałam ochote skopać mu ryj.
Nie odpowiedziałam. Obojętność w stosunku co do drugiej osoby jest najgorszą rzeczą na świecie.
-Czemu taka jesteś?-chyba zauważył, że nie zamierzam odpowiedzieć, dlatego kontynuował.-Przepraszam za bycie dupkiem do kwadratu. Za to, że Cię zlewał i za.-przerwało mu moje parsknięcie. Nie powiem bawiło mnie to.
-Szanowny Styles mnie przeprosił. Szok.-odezwał się z pogardą w głosie.
Miałam dosyć. Otworzyłam drzwi i już stwiałam nogę na ziemi kiedy poczułam coś miękiego na ustach. Ah, no tak. Jego usta. Pocałował delikatnie ale z pasją, jednak ja nie oddałam pocałunku. Odepchnęłam go od siebie co nie obyło się ze zdziwnieniem chłopaka. No pewnie! Myślał, że ulegn. Znowu. Niedoczekanie.
-Popierdoleniec.-skomentowałam krótko i opuściłam pojazd. Zanim trzasnęłam drzwiami usłyszałam ja Hazza mówił do siebie coś w stylu ,,jeszcze będzie moja". Hahaha, ale śmieszne.
CZYTASZ
Straciłeś mnie || H.S.✔
Fanfic"-Odważny się nie poddaje. -Nie Scar. Odważny uznaje siłę innych." [Informuje, że opowiadanie zawiera dużą ilość błędów, których jestem całkowicie świadoma.. Nie chcesz? Nie czytaj.. Nie zostaną one poprawione, ponieważ najzwyczajniej w świecie mi s...