Za oknem pruszył delikatnie śnieg, który pokrywał szare londyńskie ulice i nadawał urok temu dniu. Wszystko wydawało się mieć swój odpowiedni kształt i znaczenie. Dla czwórki przyjaciół, którzy przeszli tak wiele, była to chwila wytchnienia i ogromnej radość. Wszystko zaczynało się układać, a oni mogli być szczęśliwi.
- O której będzie Lu? - zapytała uśmiechnięta Scarlett.
- Nie wiem motylku, ale około siedemnastej. - odpowiedział Harry.
- Tak szybko? - otworzyła szeroko oczy. - Przecież nie zdążymy. - dodała.
Sky wzięła sobie za punkt honoru, żeby urodziny Louis'a i wigilia w tym roku wypadły idealnie. Właśnie w ten sposób chciała podziękować chłopakowi za wszystko co dla niej zrobił. Czuła potrzebę pokazania mu że jej na nim zależy. Dziewczyna namówiła brata i swojego już rocznego chłopaka na wigilię połączoną z jego urodzinami w mała kameralną imprezę wśród najbliższych. Oni zrezygnowali ze świąt z rodziną, na rzecz czegoś większego.
- Nie masz się czym martwić. - zaśmiał się Hazz. - Wszystko wyjdzie idealnie, w końcu jesteś organizatorką. - dodał z uroczym uśmiechem.
Miniony rok był dla pary pełen nowych emocji i nauki o sobie. Z każdym dniem poznawali siebie na nowo, zakochując się jeszcze bardziej. Styles otwierał się przed Sky, oddając jej część siebie. Przeżyli dużo nocnych rozmów, dzięki nim odkrywali się przed sobą do bezbronności, a to największa forma bliskości. Odkryć przed drugą osobą wszystkie swoje lęki, bolesne tajemnice. W nocy nie mieli siły kłamać, czy zakładać maski. Byli sobą, bezbronni i w swoich ramionach. Ten rok zbliżył ich do siebie jak żaden inny.
***
Czas w tym dniu leciał nieubłaganie szybko, jednak szczęśliwi czasu nie liczą. Przed czternastą, kiedy to Zayn walczył ze zbyt dużą choinką, dając się ponieść swojej twórczości. W tym samym czasie para próbowała swoich sił w kuchni, gdzie to Harry był królem pieczenia. Sky z uśmiechem przyglądała się poczynanią miłości swojego życia. Brunet czuł się w tym miejscu jak w raju, z wielką precyzją robił kilka rzeczy na raz.
- Motylku wiem, że wyglądam pociągająco w tym fartuszku w gwiazdki, ale jednak uważam, że szybciej pójdzie jak mi pomożesz. - stwierdził że śmiechem szmaragdowooki.
- A ja uważam, że jak coś dotknę to spale to miejsce. - odparła przewracając oczami.
- Zrobienie ciasta nie wymaga używania ognia. - powiadomił.
Dziewczyna fuknęła zła, nie chodziło jej o brak umiejętności w tej dziedzinie, tylko o fakt, że przez ten rok Styles wyjątkowo ją ropieszczał, a ona się rozleniwiła.
Sky stała tyłem do bruneta z grysmasem na twarzy, ten z rozczulonym uśmiechem po cichu stanął za jej plecami i zamknął w mocnym uścisku. Dziewczyna udawała niewzruszenie sytuacją, choć na jej twarz cisnął się uśmiech. Harry mozolnie całował dziewczynę po szyji, po chwili przeniósł się na płatek ucha Scar, który delikatnie przygryzł. Zdusiła chęć jękniecia, przez miłe uczucie kumulujące się w jej podbrzuszu.
- Jesteś czasem taka uparta. - westchnął.
- Kochasz to. - stwierdziła.
Płynnym ruchem obróciła się przodem do kędzierzawego i przywarła do jego malinowych ust. Harry przyciągnął ją jeszcze bliżej sprawiając, że między ich ciałami nie było nawet milimetra wolnej przestrzeni. Ich języki poruszały się swoim tempem, które zdążyli wykreować przez ten czas, bycia razem. Wzajemnie i powoli nauczyli się własnych ciał, granic i czułych miejsc. Oboje czuli, że gdy są w swoich ramionach, świat się nie liczy.
CZYTASZ
Straciłeś mnie || H.S.✔
Fanfic"-Odważny się nie poddaje. -Nie Scar. Odważny uznaje siłę innych." [Informuje, że opowiadanie zawiera dużą ilość błędów, których jestem całkowicie świadoma.. Nie chcesz? Nie czytaj.. Nie zostaną one poprawione, ponieważ najzwyczajniej w świecie mi s...