W świecie zamieszkanym przez ludzi, przed czyimś domem stał wysoki, przystojny, dobrze zbudowany mężczyzna.
Miał on czarne włosy i tego samego koloru oczy.
Trzymał w ręku wiklinowy koszyk wyłożony jakimś czerwonym materiałem, a w nim cicho spało maleńkie dziecko. Drobniutki białowłosy chłopczyk.Mężczyzna spojrzał z czułością na śpiącego synka i uśmiechnął się smutno. Zdjął z palca rodowy pierścień, zawiesił go na złotym łańcuszku i włożył do koszyka między fałdy posłania jego potomka.
- Isilu, syneczku, niedługo znów się spotkamy. - szepnął, gładząc jedną dłonią maleńką główkę. - Kiedy przyjdzie na to czas. Zawsze, gdy będzie grozić ci niebezpieczeństwo, zjawię się. Wystarczy że będziesz mieć pierścień. - mruknął smutno. - Teraz muszę odejść, ale zostawiam cię w dobrych rękach. Przy mnie, mój brat by cię szybko znalazł i skrzywdził.
Nie mogę na to pozwolić. Zostałeś mi już tylko ty. Twoja przyszłość nie będzie prosta, ale wierzę że dasz radę. -
Pocałował syna w czoło i zostawiając koszyczek na podeście pod drzwiami, zniknął.Chwilę po tym drzwi do domu otworzyły się i wyszła z nich trzydziestoletnia kobieta. Zobaczyła w szoku koszyk z maleństwem. W tym momencie dziecko otworzyło malutkie oczka i uśmiechnęło się do kobiety. Od razu zmiękło jej serce. Zawsze chciała mieć dzieci, ale nie mogła, a teraz dostała od losu szansę.
...
Kilkanaście lat późniejSuper! Nie no, po prostu pięknie! Nie ma to, jak dobry początek dnia. Znowu spóźniłem się do szkoły. Telefon mi padł, przez co budzik nie zadzwonił. Mam szczęście co?
Do szkoły istnie zrobiłem wejście smoka. Wparowałem ostro zdyszany przez główne drzwi z takim zamachem, że myślałem, że z zawiasów wylecą. Głowy sprzątaczek, które były w łączniku zwróciły się w moją stronę. Patrzyły na mnie jak na jakiegoś oszołoma. Mało brakowało, bym na nie krzyknął, ale się powstrzymałem.
Może i miałem zły dzień, ale nie aż tak, by na wszystkich krzyczeć. To byłoby dziecinne.
No dobra, która jest godzina?
Spojrzałem na wyświetlacz swojej komórki. Widząc na nim godzinę, westchnąłem z ulgi.
Zaraz będzie dzwonek na drugą lekcję.Poszedłem pod sale, w której będzie lekcja, o zgrozo, matmy. Siadłem na starej ławce oblepionej od spodu gumami do żucia przed klasą, nałożyłem niebieskie słuchawki i zamknąłem oczy, słuchając muzyki.
Dobra, wypadałoby się przedstawić.
Jestem Isil. Mam siedemnaście lat i chodzę do liceum na profil biologiczno-chemicznym. Jestem wysokim, podobno przystojnym i całkiem dobrze zbudowanym chłopakiem ( Tak ,nie ma to jak skromność, ale mówię to, co powtarza mi matka), o dość nietypowym kolorze oczu i włosów. Moje oczy mają kolor ciemnego granatu, a trochę przydługie włosy z grzywką są o dziwo naturalnie jak świeży śnieg. Taki wygląd przyciąga uwagę co nie? Jak przyszedłem pierwszy raz do szkoły, to wszyscy patrzyli się na mnie jak na jakąś małpe w zoo. Czasami nawet dziewczyny pytały się, jak osiągnąłem taką biel włosów i czy maluję brwi i rzęsy henną. Dobrze, że z czasem się przyzwyczaili. Ja zawsze lubiłem swój nietypowy wygląd.Usłyszałem mimo muzyki ten przeklęty dzwonek.
Kiedyś po prostu go rozwalę!
Albo ktoś inny.
No ale dobra, chcę czy nie, na lekcję trzeba iść.
Zdjąłem niechętnie słuchawki i schowałem je do plecaka. Rozejrzałem się w poszukiwaniu mojego jedynego przyjaciela. Wtem mignęła mi znajoma blond czupryna.
Średniego wzrostu chłopak w niebieskiej koszuli i granatowych jeansach z delikatnymi rysami twarzy i o wielkich błękitnych oczach, przedzierał się przez tłum.
Gdy mnie zobaczył, na jego twarzy zakwitł wielki banan. Podbiegł do ławki i się do mnie przysiadł.- Cześć Śnieżynko!
Lubię Leona, ale za wymyślanie mi przezwisk mam ochotę go sprać, a robi to od czekaj, niech się zastanowię... od czterech lat. Nie wiem, jak z nim do tej pory wytrzymałem.
- Jeszcze raz, powiesz na mnie Śnieżynko, to ci przywalę!
- Nie zrobisz tego, za bardzo mnie uwielbiasz. - odparł, szturchając mnie w żebra.
- A chcesz się przekonać?- Popatrzyłem na niego złowrogim wzrokiem.
- Już, dobra, dobra! - Zrobił minę niewiniątka i uniósł ręce w obronnym geście.- Dlaczego nie było cię na pierwszej lekcji? - zapytał ciekawsko.
- Spóźniłem się. - odparłem spokojnie.
- Znowu? Człowieku! Który to już raz? Czwarty? - Dostał napadu śmiechu.- Ciesz się, że nie spóźniłeś się na matmę. Ta baba dopiero by cię urządziła.
- Ona się na mnie uwzięła. Cokolwiek zrobię, dostaję uwagę, minusowe punkty i co lekcja bierze mnie do tablicy. - wywróciłem oczami.
- A gdy bezbłędnie odpowiadasz, wygląda, jak by miała dostać napadu alergii!- Znowu zaczął się opętańczo śmiać.
- Masz rację! - parsknąłem pod nosem.- O matko, idzie Preskenda. - powiedział to z taką miną, jakby zobaczył ducha. Wskazał sztywno głową w lewo. Odwróciłem się we wskazanym kierunku.
Moim oczom ukazała się gruba, niska kobieta, w różowym swetrze i czerwonej spódnicy.
Na głowie, miała jak zwykle starannego koka z siwych włosów, a na nosie ma okulary ala Harry Potter.
Pani Preskenda Piekło, nasza nauczycielka matematyki. Nazwisko pasowało idealnie.
Miała piekielny charakter. Wolałbym podpisać cyrograf z diabłem, niż spędzić z nią więcej czasu niż jedną lekcję dziennie.Podeszła do drzwi i otworzyła je małym kluczykiem. Uchyliła je na całą szerokość.
- Wchodzić do klasy!!- Jej skrzekliwy głos rozniósł się po korytarzu. Razem z Leo niechętnie podnieśliśmy się z ławki i weszliśmy do klasy.
CZYTASZ
Symbol Mroku
Fantasy*Książka do gruntownej poprawy, więc przepraszam za napotkane błędy :D* ,, W małym mieście, w orła kraju, Nad sercem zalśni znamię. Dziecko z potępionego związku Anioła i Demona Okaże się wielkim darem. Kobieta zrodzi syna, który w...