Rozdział V

2.3K 166 5
                                    

Nie czekali aż ja, bądź mama otworzymy drzwi.
Sami się do nas wprosili.
Słychać było tylko stukot butów o panele w korytarzu, a za chwilę w wejściu do kuchni, pojawiło się moje krnąbrne wujostwo.

Ciotka Alina była całkowitym przeciwieństwem swojej młodszej siostry. Blond włosa, bardzo wysoka i chuda kobieta z jak zwykle bardzo mocnym makijażem na kościstej twarzy. Dzisiaj założyła chyba jedną ze swoich najdroższych kiecek i buty na takim obcasie, że przy każdym kroku myślałem, że zaryje nosem w podłogę.
Jej szare oczy patrzyły na wszystko z takim zimnym wyrazem, że aż mnie ciarki przeszły.

Drogi wuj Albert. Jak zwykle w swoim drogim garniturze z czerwonym krawatem i wypolerowanymi pantoflami oraz starannie zaczesanymi rudymi włosami stał za żoną z kamienną miną.
Aż mnie na ich widok skręca.

No i oczywiście Tomasz.
Ich drogi i przecudowny, nieskazitelny synalek. Przynajmniej w ich przekonaniu. Niższy ode mnie o głowę rudzielec z szarymi jak te jego matki oczami. Rysy twarzy też po niej odziedziczył. Jak zwykle w ciuchach z najwyższej półki i oczywiście napuszony jak paw. Takie typowe książątko myślące, że jest od wszystkich lepsze.
Jak był mały, to chyba rodzice za bardzo go rozpuszczali.

- Witaj, siostro. - Pierwsza odezwała się cioteczka chłodnym głosem, z którego próbowała wydobyć choć odrobinę ciepłych nutek, a mnie jak zwykle zignorowała, nawet na mnie nie zerknąwszy.
Hm może to i dobrze.
- Alino, miło cię widzieć!- Mama także wycisnęła z siebie tę nutę grzeczności.
- Dobry, ciociu. Cześć, bałwanie.- Tomasz pomachał do mnie wesoło z tym swoim denerwującym uśmieszkiem.

Jak zwykle wkurzający.
Zasięgnąłem mocno pięść, lecz na twarz przywołałem uśmiech, starając się zachować spokój.
Tomek, jak ja ci zaraz pokaże, co ten ,,bałwan“ potrafi, to będziesz mieć piękne, kolorowe limo pod okiem.

- O, jakie miłe określenie. Mnie ciebie też miło widzieć ruda marchewo. Nawet nie wiesz, jak bardzo się za tobą stęskniłem. - odgryzłem mu się tak słodkim głosem i z tak głupkowatym uśmiechem, że aż go zatkało. - To może powiecie, na jak długo przyjechaliście?- starałem się być grzeczny, ale mi to nie do końca wychodziło.
No cóż, przykre... a może i nie.

- Na tydzień. Muszę załatwić pewną sprawę niecierpiącą zwłoki. - pierwszy raz od przekroczenia przez nich progu tego domu odezwał się wuj Albert.
Moje oczy rozszerzyły się w szoku, nie dowierzając w to, co słyszę.
Że co? Przesłyszałem się czy jak? Mam z nimi wytrzymać tydzień? Chyba ich coś pogrzało! Nie ma mowy!
Uniosłem oczy ku sufitowi, biorąc kilka cichych, głębokich wdechów, by po chwili przenieść wzrok na krajobraz za oknem.
Nie mam ochoty spędzać z nimi czasu.
Dobra, muszę stąd iść, bo po prostu wybuchnę.

Spojrzałem z przeprosinami i  błaganiem w oczach na mamę.
- Mamo, mogę iść do pokoju? Mam ważny projekt do zrobienia. - zapytałem, jak gdyby nigdy nic.
Tak, nie ma to jak dobra wymówka.
- Tak, tak idź. - Przytaknęła mi i spojrzała na resztę rodziny, pytając ich miło, czy nie chcą przypadkiem kawy albo herbaty.

Ja jak najszybciej pobiegłem przez salon, a potem po schodach do swojego pokoju, prawie potykając się o zabawkę naszego psa, porzuconą w rogu schodów. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i siadłem ciężko na miękkie łóżko. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i napisałem do Leona. Blondyn już chyba powinien dojść do siebie do domu. 

Ty: "Leo! Oni sobie ze mnie kpią!"
                   
 Leon: "Co się stało?" - odpisał po paru sekundach.

Ty: "Nie przyjechali na jeden dzień. Tylko na tydzień! Mam wytrzymać z nimi cholerny tydzień! "

 Leon: Uuu..... chłopie, współczuje, ale uspokuj się. Dasz sobie radę. ;)

 Ty: No dobra. Będę kończył. Muszę się odstresować, bo inaczej coś rozwalę.
Pa!

 Leon: Cześć !

- Czym by się tu zająć?
Rozejrzałem się uważnie po pokoju, śledząc wzrokiem po wszystkich półkach.
Mam!
Na jednym ze stolików leżała zaczęta książka. Z tego, co pamiętam, została jej mi jej już chyba tylko połowa. Najpierw poczytam, później może posłucham jeszcze muzyki i pooglądam filmy. Ostatnio chyba ktoś mi polecał jakiś horror...Tylko jak ona się nazywał? Poszukam.
No i mam zajęcia na cały dzień.
Jestem geniuszem!

                         

Symbol MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz